Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: państwowości atrapowe

Punktem wyjścia dla niniejszych rozważań jest okres pierwszej okupacji, czyli lata 1915-1918, w którym to okresie pojawił się jakiś system (jakoby) polskich organów państwowych powołanych przez dwóch ówczesnych niemieckojęzycznych okupantów. Przypomnę, że początkowo była to Tymczasowa Rada Stanu, w której „referentem spraw rosyjskich” był Józef Piłsudski (tak, tak: znany nam z pomników jako „twórca niepodległości”), potem powstała Rada Regencyjna (przypomnę, że stanowiła ona „głowę państwa” będącego formalnie monarchią – „Królestwa Polskiego”), która powoływała jakieś „rządy” aż do listopada 1918 r. Faktyczna i formalna władza tychże organów była wyłącznie fasadowa (typowa atrapa państwa), bo ówczesną Kongresówką rządził niepodzielnie najeźdźca, okupowane ziemie były podzielone na dwa Generalne Gubernatorstwa (niemiecki i austriacki), a ich głównym zadaniem była masowa grabież wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość (od żywności poprzez metale, drewno a nawet glebę) oraz demontaż i niszczenie przemysłu. Niestety znalazło się wielu kolaborantów, którzy zaoferowali swoje usługi okupantom, istotna część owej grabieży była wykonana polskimi rękami, a tzw. ziemiaństwo z ochotą wsparło niszczenie przemysłu, bo przez kilka poprzednich dziesięcioleci dawał on pracę wieśniakom emigrującym do miast, którzy nie chcieli za bezcen pracować w folwarkach obszarniczych. Najważniejszym tworem okupantów były nieliczne formacje wojskowe („Legiony”), które były poprzednio na żołdzie austriackim, a od 1916 roku przeszły pod władzę niemieckie tworząc tzw. Polniche Wermacht. Niech nam oczywiście nie mydli oczu późniejsza (w tym również współczesna) propaganda historyczna: było to kilka pułków piechoty o niepełnych stanach, a próba ich powiększenia poprzez ogłoszony przez okupantów ochotniczy zaciąg zakończyła się kompletnym fiaskiem. Grabione i wygłodzone społeczeństwo nie chciało umierać za okupantów, a kolaboracja z wrogiem zasługiwała w większości ówczesnego społeczeństwa na pogardę i potępienie. Wbrew temu co ugruntowała w powszechnej świadomości historycznej propaganda sanacyjna, nienawiść do Niemców i Austriaków była powszechna, a oni swoim zachowaniem w pełni na nią zasłużyli; z rozrzewnieniem wspominano wówczas „dobre, syte czasy przedwojenne”, czyli według współczesnej nomenklatury – „zaboru rosyjskiego”.

Twierdzą sympatii prorosyjskiej była polska pouwłaszczeniowa wieś, posiadająca demokratyczny, dobrze funkcjonujący i niezależny samorząd, którego nie było w pozostałych zaborach. Wzrost demograficzny, poprawa sytuacji materialnej (nie było już głodu na przednówkach) oraz wzrost świadomości politycznej, której osią był „dobry car” (on zniósł pańszczyznę i dał ziemię chłopom i tym samym przeciwstawił się „władzy panów” – czyli „Polaków”). Wbrew propagandzie historycznej władze carskie nigdy nie chciały rusyfikować polskich chłopów ani tym bardziej niszczyć ich katolicyzmu: „car wyzwoliciel” był dostatecznie popularny a chłopi z własnych składek wystawili mu pomnik w Częstochowie.

Po co więc okupanci tworzyli atrapy polskiej państwowości w latach 1916-1918? Odpowiedź jest na wskroś współczesna: chcieli wychować sobie grupę figurantów i karierowiczów, którzy mieli jako Polacy firmować niemiecką grabież a ona była, jest i będzie istotą niemieckiej obecności na terenie Polski, tyle że występuje z różnym natężeniem i w różnych formach. Kreowanie owych „elit” było w duchu wręcz kolonialnym: zdaniem okupantów Polacy nie umieją samodzielnie rządzić, trzeba ich „wychować” do tej roli i można im dać tylko tyle kompetencji władczych, które nie zagrożą niemieckiej grabieży. Cóż więc oznacza ów „brak umiejętności rządzenia” z perspektywy niemieckiej? Łatwo się domyślić: działanie w interesie Polaków, a na to okupant nie mógł pozwolić, bo nie po to zdobył te ziemie. Jako Polacy uzyskamy tylko wtedy akceptację ze strony Niemców, gdy będziemy grzecznie wykonywać ich polecenia, czyli działać na własną szkodę.

Analogie do współczesności narzucają się same. Berlin chwalić i wspierać będzie tylko tych polskich polityków, którzy będą działać na szkodę Polski i jej obywateli, a przede wszystkim – podobnie jak przed stu laty – będą:

  • niszczyć polski przemysł, który ma ich zdaniem tylko wtedy rację bytu, gdy jest podporządkowany interesom niemieckim,
  • utrzymywać biedę i bezrobocie w Polsce, bo tylko wtedy uda się od nas wycisnąć wszelką pseudo nadwyżkę siły roboczej jako gastarbeiterów do Niemiec,
  • wmawiać Polakom, że niemiecką dominację należy nazywać „odzyskaniem niepodległości” a jedynym zagrożeniem dla Polski jest Rosja i jej powinniśmy wyłącznie nienawidzić,
  • likwidować wszelkie formy niezależnej myśli a nawet sztuki (od wieków Niemcy kwestionowali naszą zdolność do tworzenia jakichkolwiek dóbr kultury): mamy mieć wyłącznie myśl oraz kulturę importowaną, podobnie jak dziś mamy jeździć wyłącznie używanymi niemieckimi samochodami.

Dziś ważniejsza od „niepodległości” jest „liberalna demokracja” i ona ma stać na straży realizacji powyższych zadań.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją