Ze smutkiem i bez jakiejkolwiek satysfakcji muszę stwierdzić, że czas potwierdza wszystkie moje pesymistyczne prognozy sprzed dwóch miesięcy oraz (niestety) zanegował wszystkie pozostałe, które z tej perspektywy możemy nazwać naiwnymi. Zacznę od tych pierwszych: potwierdziły się oceny jak i prognozy dotyczące:
- Rosji, która – mimo lokalnych sukcesów – z kretesem ponosi historyczną porażkę, gdyż:
- zaprzepaściła ideę „ruskiego miru”, czyli faktycznej jedności trzech prawosławnych narodów,
- utraciła większość najszerzej pojętych aktywów politycznych w Starej i Nowej Europie,
- straciła istotną część rynków zbytu w tej części świata, a zwłaszcza gazu, energii elektrycznej, węgla oraz ropy naftowej: odbudowanie obecności ekonomicznej w tym regionie świata, czyli powrót do status quo ane bellum, jest perspektywą bardziej niż odległą (może nierealną),
- utraciła kontrolę nad istotną częścią swoich rezerw walutowych,
- dwa państwa sąsiednie (Finlandia i Szwecja) mogą wstąpić do NATO,
- upadł mit silnej i nowoczesnej armii rosyjskiej,
- Ukrainy, która – mimo skutecznej obrony przed silniejszym państwem – jest w stanie klęski demograficznej, majątkowej i gospodarczej. Katastrofa tego państwa jest już w istotnej części nieodwracalna: wielomilionowa rzesza uchodźców nie wróci (bo po co) do tego kraju, obrońcy wyginą, a ci, którzy przeżyją nie przystosują się do pokojowej pracy. Nikt im nie odbierze milionów sztuk uzbrojenia. Klasa polityczna tego państwa okazała się niezdolna do zawarcia kompromisów, nawet taktycznych, które mogłyby uchronić obywateli przed śmiercią i tułaczką. Państwo to mogło stać się najważniejszą częścią oraz beneficjentem nowego Jednego Szlaku, który już tu nie powstanie. Dziś jest ograbione, wyludnione i zniszczone: jego klęska już przekroczyła skalę katastrofy poniesionej w pierwszym roku II wojny światowej,
- Polski: jesteśmy powoli lecz skutecznie wciągani w tę wojnę. W tempie porównywalnym z okresem 1989-1991 następuje zubożenie naszego społeczeństwa. Drożyzna, wysoka inflacja niszczą naszą gospodarkę; zagrożone jest nasze bezpieczeństwo energetyczne i surowcowe, a przede wszystkim straciliśmy już ponad 20% wartości naszych aktywów. Nasza klasa polityczna stała się jedną „partią wojenną”, która w amoku antyrosyjskim prowadzi nas dzielnie od klęski do klęski, a my faktycznie staczamy się w przepaść. Jakikolwiek pogląd, który byłby sprzeczny z tym dyktatem jest bezwzględnie tępiony: wraz z drożyzną przyszła cenzura, która uniemożliwia nam polityczną i ekonomiczną debatę. Być może będziemy trzecim największym przegranym tej wojny.
To gorzkie refleksje. Nasz region świata podlega samowyniszczeniu. Czy jest jeszcze szansa powstrzymać tę katastrofę?
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych