Serwis Doradztwa Podatkowego

Faktury ustrukturyzowane nie będą „fakturami handlowymi”

Nie będzie obligatoryjnego KSeF w 2024 r.

W piątkowym briefingu prasowym Minister Finansów Marcin Domański przekazał, że Rząd odracza wejście w życie obowiązku systemu KSeF: „Wykryliśmy błędy, które uniemożliwiają wprowadzenie systemu w 2024 r. Już dziś opublikowany zostanie przetarg na zewnętrzny audyt systemu. Datę wejścia w życie podamy po wynikach audytu. W tym roku na pewno nie„. Minister Finansów zapowiedział też intensyfikację konsultacji ze środowiskiem przedsiębiorców oraz doradców podatkowych i księgowych w sprawie systemu KSeF.

Instytut Studiów Podatkowych wielokrotnie wskazywał na luki i braki w projektowanym systemie. Odczuwamy satysfakcję, że nasze wątpliwości, które wyrażaliśmy w artykułach oraz oficjalnych listach do Ministra Finansów zostały podzielone przez stronę rządową.

Teza, że tzw. faktura ustrukturyzowana zupełnie nie nadaje się do roli faktury handlowej jest już znana i akcentowana zarówno przez podatników jak i organy podatkowe. Lecz jeszcze niedawno wciskano nam przysłowiowy kit, że jest dokładnie odwrotnie i moment wystawienia tejże faktury (czyli wysłania do KSeF) będzie jednocześnie skutecznym wezwaniem dłużnika do zapłaty i od tej wirtualnej daty będzie biec termin płatności, który notabene będzie jednostronnie wyznaczany przez wystawcę tego dokumentu. Twórcy tychże poglądów niewiele wiedzą o polskim systemie podatkowym i przenoszą na nasz grunt cudze pomysły; pamiętamy jak było z tzw. jotpekiem: ówczesny dyrektor departamentu zajmującego się podatkiem od towarów i usług twierdził, że trzeba… zlikwidować deklaracje w tym podatku, bo wystarczy, że podatnik będzie przesyłał do urzędu skarbowego prowadzoną przez siebie ewidencję dla potrzeb tego projektu. Zapewne ów dżentelmen nie wiedział, że o wysokości zobowiązania podatkowego i wielkości zwrotu w tym (i nie tylko w tym) podatku decyduje tylko i wyłącznie deklaracja podatkowa (poza nielicznymi przypadkami, gdy określi tę wysokość organ podatkowy), a nie księgi podatkowe. Kolejny dyrektor tego resortu zasłynął z tego, że ogłosił, że powszechny obowiązek wystawiania faktur ustrukturyzowanych spowoduje przyspieszenie terminów płatności i… poprawi płynność firm.

Być może niewielu z nas interesuje poziom wiedzy zawodowej wysokich funkcjonariuszy publicznych, bo dobrze wiemy, że są to tzw. ludzie rynku, czyli z kilku firm zajmujących się na co dzień ucieczką od opodatkowania swoich klientów. Dopóki tych ludzi trzymano z daleka od resortu finansów, nasz system podatkowy nie był mieszaniną patologii i absurdów. Wraz z naszym „wuniowstąpieniem” rozpoczął się proces „zasiedlania” stanowisk publicznych „ekspertami” z firm zagranicznych niezależnie od tego, która część POPiSu rządziła w naszym kraju. Od 2011 r. do 2019 r. np. upowszechniono zastosowanie schematu podatkowego pod nazwą „odwrotnego obciążenia” w podatku od towarów i usług szermując hasłem, że jest to „sposób jego uszczelnienia”. Totalne ale również nachalne bzdury. Większość podatników jest przekonanych, że owi „ludzie z rynku” są wyłącznie niedouczeni („nie wiedzą, że nie wiedzą”) i naiwnie przynoszą do nas głupkowate pomysły wymyślone przez OECD (np. owe „jotpeki”) czy biznes informatyczny (np. faktury ustrukturyzowane). Psują system, ale nie wiedza, że go psują. Są również na ich temat inne poglądy: podejrzewani są, że działają w złej wierze i psują zwłaszcza przepisy podatkowe w interesie swoich zleceniodawców. Bo czym większy bajzel w przepisach, tym ucieczka od podatku jest łatwiejsza. A jaka jest prawda: nie wiem i nie moją rolą jest to sprawdzać. Zapewne prędzej czy później ktoś sprawdzi (np. Najwyższa Izba Kontroli), z jakich to firm wywodzili się inicjatorzy upowszechnienia wystawiania faktur ustrukturyzowanych, czyli potencjalnie największej katastrofy w rozliczeniach biznesowych, bo przecież podatnicy muszą na gwałt znaleźć nowe formy dokumentowania handlowego sprzedaży i zakupu, bo od trzydziestu lat najważniejszym dokumentem handlowym jest „faktura VAT”, czyli dokument podatkowy a nie handlowy. Z jakich to konkretnie firm wywodzili się ci ludzie? Polityczne hipotezy są tu wręcz szokujące: przerzucenie na połowę 2024 r. wprowadzenia tej operacji jest oceniane jako „pisowska mina”, którą podłożono pod znane ze swych szlachetnych intencji i bezinteresowności rządy liberalne. Tak przynajmniej niedawno wypowiedział się dziennikarz tzw. Gazwybu, czyli organu ideologicznego obecnej większości rządzonej przez liberalną mniejszość.

Podatnicy modlili się o cud, czyli wyrzucenie do kosza całego pomysłu faktur ustrukturyzowanych. Wciąż jest szansa, bo apogeum chaosu związanego z tą operacją będzie w trakcie wyborów do Parlamentu Europejskiego a tych wyborów liberałowie nie mogą przegrać. Podatnicy mają wciąż szansę. W tej sprawie wysłałem list z dnia 4 stycznia 2024 r. m.in. do nowego szefa resortu finansów: zgodnie z jego zapowiedzią termin lipcowej katastrofy został przesunięty na przyszły rok.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją