We wszystkich mediach: „wolnych”, „reżimowych”, „społecznościowych”, „mainstreamowych” i „antysystemowych” itp. zabierają głos również tzw. nocniki. Pod tym zbiorczym pojęciem kryją się zwłaszcza „miarodajni” i „uznani” znawcy tego, w co „pogrywa Prezydent Putin”, kryjący się również pod pojęciem „Kremla”. Ich wiedza na temat jego zamiarów jest tak precyzyjna, że często są podejrzewani o to, że cały czas siedzą pod łóżkami w jego sypialniach i stamtąd donoszą (przez komórki) o zasłyszanych wynurzeniach Putina i jego najbliższych współpracowników. A że pod łóżkiem kiedyś stały nocniki („obudzić się z ręką w nocniku”) – stąd owo zbiorcze i niezbyt pochlebne określenie. Ich najnowszą powszechną diagnozą jest rozpowszechniona na wstępie teza, że Władimir Putin skończy źle, przytłoczony tą klęską, podobnie jak Mikołaj I, którego (jakoby) zniszczyła rosyjska klęska w Wojnie Krymskiej. Według zachodniej legendy było mu aż tak smutno z tego powodu, że postanowił na złość wszystkim przeziębić się i założył zbyt cienki mundur na paradę wojskową, która odbywała się w okresie zimowym w dodatku w ówczesnym Petersburgu. To, że podobnie „cienkie mundury” zakładał wielokrotnie w przeszłości w czasie zimowym, już uszło uwadze prawdziwych znawców Rosji. Problem w tym, że w odróżnieniu od Mikołaja I obecny prezydent Rosji w sensie ekonomicznym a nawet militarnym nie przegrywa, lecz raczej wygrywa swoją „operację specjalną”. Niektórzy (nie u nas) twierdzą, że rzeczywisty cel tej operacji (tzn. ten, który będzie zrealizowany) jest już prawie ociągnięty. Stara Europa pozbywa się trwale swoich przewag ekonomicznych, zamierza zniszczyć się przy pomocy Zielonego Ładu i Pakietu Klimatycznego, ubożeje i marginalizuje się, a niedługo sama przyjdzie po rosyjskie surowce, bo przecież nie będzie z czego dokładać do nieopłacalnej produkcji „zielonej energii”. Jeśli jeszcze w dodatku za oceanem wygra Donald Trump wraz ze swoim raczej nieproukraińskim „wickiem”, bilans tej niezbyt mądrej operacji będzie dla Rosji w sumie dodatni.
Już rozpoczęła się licytacja pokojowa o autorstwo zakończenia walk na Froncie Wschodnim, do której prędzej czy później przyłączy się również śmiejąca się bez przerwy kandydatka Partii Demokratycznej na urząd prezydenta USA. Jak na te propozycje zareaguje Putin? Na ten temat powinni coś wiedzieć siedzący pod łóżkiem sowietolodzy i geostratedzy, którzy na co dzień okupują opiniotwórcze media. Tak naprawdę, to ich diagnozy mało kogo obchodzą, zwłaszcza że są one z reguły niezbyt trafne. Ale o ich medialną karierę jestem raczej spokojny: jak donoszą „nieliberalne media” powstaje już amerykańskie „ministerstwo prawdy” o zasięgu transgranicznym, które również w Polsce ma dbać o to, aby do naszych główek sączona była tylko jedna, zgodna z amerykańskimi interesami prawda na temat wojny na Ukrainie. Informacjom tym nikt nie zaprzeczył, zresztą cenzura już w Polsce jest, bo rok temu gdy pisałem o lukach w akcyzie na tzw. podgrzewacze (pięć razy niższe opodatkowanie od papierosów), w „Gazecie Polskiej” zorganizowano na mnie nagonkę przy okazji której dowiedziałem się, że cenzurowaniem i zwalczaniem niewygodnych poglądów zajmują się jacyś „eksperci z NATO”. Trochę mi schlebia ta informacja, bo to oznacza, że moja skromna publicystyka, publikowana głównie w „niszowych mediach”, została dostrzeżona przez mocarzy tego świata. Aż tak boicie się kogoś kto nie chcę powtarzać głupot antyrosyjskich propagandystów? Gdzie się podziały „wartości liberalne”, w których obronie wolny świat napadał np. na Afganistan? Po co zadawać takie pytania: na straży wolności słowa musi przecież stać dobrze zorganizowana i w dodatku liberalna cenzura „światowego przywództwa”. I oczywiście jego miejscowi słudzy.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych