Zapewne nie będzie mieścić się w głowie naszym rusofobom informacja, że „mocarstwa zachodnie”, w tym przede wszystkim Wielka Brytania, USA i Francja w latach 1918-1920 nie tylko oczekiwały reaktywacji Rosji (nie uznawano reżimu bolszewickiego za Rosję), lecz również chroniły jej interesy. Był to przecież ich najważniejszy sojusznik, a wrogiem były pokonane, lecz wciąż groźne Niemcy. Dyplomacja tych państw, nie tylko w trakcie Konferencji Wersalskiej, zrobiła wiele, aby nie uszczuplić formalnego władztwa terytorialnego Rosji, nie uznając tworów „państwowo podobnych”, które wymyślili okupanci niemieccy w latach 1916-1918. Przypomnę, że były to m.in. Ukraińska Republika Ludowa (była nawet stroną Pokoju Brzeskiego), „niepodległa” (czyli podporządkowana w pełni Niemcom) Litwa, Łotwa i Estonia. Państwa Ententy przeciwstawiały się również ekspansji wschodniej władz polskich przekraczającej wschodnie granice byłej Kongresówki, właśnie kierując się interesami istniejącej wciąż w sensie prawnym Rosji. Natomiast wschodnią Galicję, która od 1772 r. należała w wyniku pierwszego rozbioru Polski do „Domu Habsburskiego” (Austrii wtedy jeszcze nie było), uznawano na Zachodzie za terytorium, które należy do Rosji, bo dominującym żywiołem byli tam Małorusini (określenie „Ukrainy” było pomysłem niemiecko-austriackim, nie używanym przez państwa Ententy). Przez pewien czas obowiązywał nawet pomysł ówczesnej wielkiej piątki (oprócz Francji, Wielkiej Brytanii i USA w skład grupy liderów wchodziły również Włochy i Japonia), że Galicja Wschodnia przyzna Polsce tylko na 25 lat, bo do tych ziem zgłaszała pretensje przede wszystkim Rosja, a Austro-Węgry już nie istniały. W 1920 r. na Konferencji w Spa formalnie narzucono Polsce wschodnią granicę na „linii Curzona”, a ta do dziś z niewielkimi odstępstwami oddziela nas nie tylko od Litwy i Białorusi, ale również „walczącej (jeszcze) Ukrainy”.
Czyli najważniejsza część wizji „mocarstw zachodnich” sprzed ponad stu lat została w pełni zrealizowana: polskie władztwo na wschodzie poza linią Curzona została unicestwione. Nie ma jednak już wielkiej Rosji zgodnej z wizją tychże mocarstw. Istnieją – tak jak tego chcieli niemiecko-austriaccy okupanci w 1918 r. – „niepodległe państwa wschodniej Europy”, w tym zwłaszcza Wielka Ukraina, którą w 1952 r. poszerzył na wschód Związek Radziecki. Przypomnę, że w historii było kilka antyrosyjskich tworów państwowych powstały na tych terytoriach, ale Krym był poza ich zasięgiem.
Absurdalne jest w tym wszystkim to, że nadrzędną tezą polityczną polskiej klasy politycznej po 1989 r. jest bezwarunkowe wsparcie dla „niepodległości” tychże tworów, czyli pełna akceptacja skutków rozbiorów Polski z lat 1772-1795 oraz polityki okupantów niemiecko-austriackich z lat 1916-1918. Co prawda beneficjentem ich już nie jest Rosja, lecz nowe państwa, ale ich tożsamość jest i chyba będzie z istoty antyrosyjska i antypolska. Wszak ich naczelną wizją, istotą tożsamości jest również wyrugowanie polskiej spuścizny ze swoich ziem.
Na pytanie co dalej będzie się dziać na wschód od linii Curzona, istnieje wiele odpowiedzi. Gdy rosnąć będzie siła polityczna i ekonomiczna Unii Europejskiej, czyli Niemiec, będziemy otoczeni również ze wschodu przez państwa podporządkowane Berlinowi, a my, chcąc nie chcąc będziemy musieli pogodzić się z podrzędnym miejscem w Mitteleuropie. Jedynym wyjątkiem będzie być może Białoruś, ale tu jeszcze długo będzie rządzić wrogość i uprzedzenia. Gdy polityka USA dostatecznie osłabi integracyjne zapędy Berlina i zostanie dokończony rozbiór Ukrainy, to część wschodniej Europy przejdzie w strefę rosyjskich wpływów, choć restytucja może potrwać dłużej. Trzecim wariantem jest próba zbliżania tych państw („międzymorze”) w celu uniezależnienia się zarówno od wpływów niemieckich jak i rosyjskich, ale w tym wariancie nie ma lidera, bo niepodległe państwa wschodniej flanki NATO są (głośno) antyrosyjskie a (po cichu) antypolskie.
Na koniec pewna refleksja: czy niczego nie nauczyła nas klęska już drugiej „Wyprawy Kijowskiej” (pierwsza była w 1920 r., druga w latach 2022-2025)?
Prof. dr hab. Witold Modzelewski
Prezes Zarządu
Instytut Studiów Podatkowych
wi****************@*************ki.pl
Skontaktujemy się z Tobą w najbliższym dniu roboczym aby porozmawiać o Twoich potrzebach i dopasować do nich naszą ofertę.
Jest to elektroniczny tygodnik podatkowy, udostępniany Subskrybentom w każdy poniedziałek w formie newslettera.