Zacznę od refleksji dość ogólnej: znamienne jest to, że trajkoczący na co dzień komentatorzy o „wartościach zachodnich”, a zwłaszcza naszej „odwiecznej przynależności” do tego świata, bez zmrużenia oka poparli powolną lecz skuteczną likwidację wolności mediów. Co do postawy liberałów i obecnej lewicy nie mieliśmy złudzeń: ich sposobem „debaty” z nielubianymi przez nich poglądami jest dyskredytowanie przeciwnika, zwłaszcza poprzez „zaglądnie mu w życiorys”, demonizowanie lub wyśmiewanie jego wypowiedzi a wszystko po to, aby się wreszcie zamknął. Doświadczyłem tego wielokrotnie, bo kiedyś nawet zapraszano mnie do „wolnych mediów”, czyli tefałenu tylko po to aby podjąć próbę zdyskredytowania mojej dość oczywistej tezy, że banki, które (jakoby) udzielały tzw. kredytów frankowych, nie miały jakichkolwiek franków, bo było to jedną wielką mistyfikacją, a „wolne media” są zawsze po stronie wolności opowiadania dowolnych głupot, byle były one opłacalne. Zresztą opowieści polityków „należących do Zachodu” są festiwalem groteski i absurdu; np. były prawicowy premier publicznie twierdził, że zawsze do niego należeliśmy, zwłaszcza w okresie… rządów jagiellońskich, gdy na tron polski powołano przedstawiciela pogańsko-ruskiej dynastii (matka Jagiełły była księżniczką twerską z rodu Rurykowiczów). „Należący do Zachodu” wydawcy i dziennikarze zadbają o to, aby tego rodzaju informacje nie pojawiły się w „przestrzeni medialnej”, bo przecież „wpisują się w prokremlowską narrację”. Jeśli ktoś myśli, że liberalni i lewicowi cenzorzy dbają tylko o nową prawomyślność wypowiedzi na temat Rosji, to jest w błędzie. Cenzura opanowała również wszystkie papierowe media piszące o podatkach. Czy na ich łamach znajdziemy choć jeden krytyczny głos na temat dostrzeganych przez wszystkich (bez wyjątku) księgowych bzdur, które musimy stosować w związku z cyfryzacją podatków, a zwłaszcza tzw. jotpekami? Dam tylko kilka przykładów:
- w ewidencji prowadzonej dla potrzeb podatku od towarów i usług zapisywane są dokumenty, które niekoniecznie muszą odzwierciedlać rzeczywiste zdarzenia: mieląc na okrągło dane wynikające z tychże ewidencji nie sposób ustalić, które z dokumentów są rzetelne, a które nierzetelne,
- inwigilacja uczciwych podatników przy pomocy owych „jotpeków” jest świadomym odwróceniem uwagi organów ścigania od prawdziwych oszustów, którzy albo nie prowadzą jakiejkolwiek ewidencji, albo zatrudniają „specjalistów”, którzy spreparują jej doskonałą, nie budzącą jakichkolwiek podejrzeń ich wersję,
- największe straty budżet państwa ponosi w wyniku działania międzynarodowych szajek zajmujących się wyłudzaniem zwrotów VAT-u, które od lat przebierają się w drogie garnitury (stać ich na to) i potrafią sobie zapewnić „wyśmienite relacje” z kim trzeba, a nawet zarabiają na „uszczelnianiu” tego podatku, biorą pieniądze od władzy za wprowadzanie tzw. reform podatkowych.
W zeszłym roku z kasy państwowej wypłacono astronomiczną kwotę 219 mld zł zwrotów w tym podatku, mimo że wszystkim, którzy otrzymali te pieniądze nakazano przesyłanie swoich ewidencji podatkowych. Tej kompromitacji nie da się ukryć i jedyną szansą jest powszechna cenzura informacji na ten temat, co jest w pełni zgodne z (rzeczywistymi) „wartościami rządzącymi liberalnym Zachodem”.
Naszą rolą jest siedzieć cicho i nie przeszkadzać tym, którzy wyłudzają pieniądze z budżetu wpłacane na co dzień przez naiwną większość podatników.
Czym różnią się pod tym względem rządy PiSu od PO? W latach 2017-2019 ci pierwsi zrobili sporo, aby naprawić ten podatek. Potem ulegli tym samym lobbystom i zaczęli wdrażać owe jotpeki. Dzieło to kontynuuje nowa większość (?) parlamentarna. I tak już będzie zawsze (do końca naszego członkostwa w UE albo do kresu tej organizacji).
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych