W poprawianiu „Polskiego Ładu” nasz „rynkowy prawodawca” (czyli tzw. ludzie z rynku) już się zupełnie gubi. Czytam kolejne zmiany, które są już (prawie) uchwalone i przecieram oczy: czy autor wiedział co napisać i rozumiał to co napisał? Chyba nie i postanowił nam to konsekwentnie udowodnić. Dam tylko kilka przykładów ich twórczości w tejże nowelizacji.
Płatnicy (zakłady pracy) już od początku roku nie pobierają zaliczek na podatek tym podatnikom, którzy złożyli oświadczenie, że mają prawo do jednego z trzech „dużych zwolnień” (do 85528 zł każde). Oświadczenia te składają podatnicy pod rygorem odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania: za podpis pod tym dokumentem można pójść do więzienia i żaden czynny żal tu nic nie pomoże. Przesłanki zastosowania tych zwolnień są tak skomplikowane, że do dziś nawet specjaliści rozgryzają ich treść. Przykładowo: aby osoba posiadająca czworo dzieci, w tym dorosłe, lecz uczące się (do 25 roku życia), mogła korzystać z tego zwolnienia, musi być spełniony warunek uzyskania przez owo dorosłe dziecko przychodów w skali roku do określonego limitu. Po jego przekroczeniu zwolnienie jest nienależne i to wstecznie a nie proporcjonalnie. Za cały rok limit tych przychodów, w tym zwolnionych od podatku na podstawie innego przepisu też do kwoty 85528 zł, jest bardzo niski, choć ma zostać trochę podwyższony, chyba też z mocą wsteczną do początku roku. Czy podatnik, który chce skorzystać z tego zwolnienia, musi być jasnowidzem i wiedzieć, ile do końca roku zarobi jego dorosłe dziecko? Chyba tak. A jeżeli ów limit przekroczy w ostatnim dniu roku? Bo oświadczenie można złożyć na określony dzień i to na podstawie takiej wiedzy, jaką się wtedy ma. Czyli wielu podatników poświadczy nieprawdę, a płatnicy na tej podstawie nie pobiorą zaliczek na podatek, czyli popełnią czyn zabroniony, tym razem zagrożony karą do dwóch lat więzienia. Przypomnę, że owe oświadczenia dotyczą opodatkowania dochodów ze stosunku pracy i umów zlecenia, a tu obowiązuje art. 26a Ordynacji podatkowej, który za owo niepobranie zwalnia z odpowiedzialności majątkowej podatnika. Czyli płatnik całym swoim majątkiem odpowiada za wadliwe zastosowanie owego zwolnienia, a nie podatnik. Ale „wina podatnika” nie będzie mieć żadnego znaczenia, bo tu przecież trzeba ją udowodnić: czy może być winny ten, kto w dobrej wierze złożył to oświadczenie, bo nie mógł przewidzieć, że dorosłe dziecko zarobi do końca roku o jeden grosz więcej niż limit uprawniający jego ojca i matkę do zwolnienia z podatku? Ten problem będą mieć oboje rodzice i aż dwóch płatników.
To tylko początek kłopotów. Nie wiadomo, czy osoby, które ukończyły 60 rok życia (kobiety) i 65 rok (mężczyźni), czyli osiągnęły wiek emerytalny, ale jeszcze nie nabyli w sensie prawnym prawa do emerytury lub renty rodzinnej, mają prawo do zwolnienia od podatku, również do kwoty 85528 zł w skali roku. Poradniki i wyjaśnienia mówią, że tak, mimo że nawet na zdrowy rozum jest to jakiś nonsens. Ktoś, kto złożył po dniu osiągnięcia powyższego wieku oświadczenie płatnikowi (również pod rygorem odpowiedzialności karnej) zwolni go z poboru zaliczek i narazi na odpowiedzialność podatkową i karnoskarbową. A co gdy w następnym roku okaże się, że składający nie nabędzie praw do emerytury, bo ona po prostu nie przysługuje? Np. jego były pracodawca nie odprowadzał składek na ZUS, albo cały czas pracował na czarno za granicą?
Prawo podatkowe to trudna dziedzina, zwłaszcza gdy trzeba pisać przepisy. Być może dla wielu za trudna. Rząd powinien mieć coś, co można nazwać merytorycznym zapleczem, które potrafi zweryfikować projekty i usunąć takie błędy. Poza tym do legislacji podatkowej należy zatrudnić kogoś innego niż „ludzi z rynku”.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych