Niedawno ukazało się kolejne dzieło Andrzeja Nowaka pod znamiennym tytułem „Powrót Imperium zła”. Dla tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po tę obszerną książkę (polecam) pragnę wyjaśnić: owym „imperium” jest zdaniem autora współczesna Rosja, a w przeszłości był nim – jak nauczał z biblią w ręku Ronald Regan – Związek Radziecki, a przedtem zniszczona również za amerykańskie pieniądze carska Rosja. Znów dla nie wtajemniczonych w arkana amerykańskiej propagandy przypomnę, że nieżyjący już Ronald Regan był dość kiepskim aktorem amerykańskim, a jego najważniejszą rolą sceniczną była prezydentura w Stanach Zjednoczonych (aż dwie kadencje). Był to jedyny przypadek zatrudnienia aż na osiem lat aktora aby odegrał rolę głowy państwa (raczej dość dużego). Wyjaśnię również tym, którzy są wychowani na amerykańskiej propagandzie problem owych „amerykańskich pieniędzy”, za które zniszczono Rosję. Otóż w 1917 roku wysłano z USA do Rosji niejakiego Lejbę Bronsteina (używał pseudonimu Lew Trocki), tzw. rewolucjonistę, który dostał pieniądze (duże pieniądze) na zorganizowanie w Rosji przewrotu politycznego, czyli wymordowania milionów Rosjan i innych nacji zamieszkujących to państwo. Współfinansowanym tę operację był Kajzerowski rząd cesarskich Niemiec, z którym Stany Zjednoczone były wówczas w stanie wojny.
Tyle krótkich wyjaśnień tak aby moje spostrzeżenia były czytelne (zależy mi na tym) również dla pokoleń, które zyskały świetne wykształcenie w wolnej już Polsce, potrafią mówić po angielsku i nie zostały skażeni komunistyczną propagandą sączoną do umysłów poprzednich pokoleń, zwłaszcza w formie serialu „Czterej pancerni i pies”. Te stare, zainfekowane pokolenia, zanim definitywnie staną się słusznie minioną historią, muszą przejść przyspieszoną ale gruntowną reedukację m.in. poprzez obowiązkową lekturę dzieł wydawanych przez IPN, obowiązkowo oglądanie przedprezydenckich ról Ronalda Regana i filmów na temat Rambo.
My jesteśmy nieprzejednanymi przeciwnikami „Imperium zła” i nie boimy się jednoznacznych stwierdzeń: światem rządzi od prawie stu lat jego całkowite przeciwieństwo, które jest IMPERIUM DOBRA, dziś jeszcze skromnie nazywane „światowym przywództwem”. Jego nadrzędna misja jest bezsporna i tylko wrodzona powściągliwość nie pozwalała dotychczas nazywać rzeczy po imieniu. Misją tego imperium jest bowiem zakończenie odwiecznej walki DOBRA ze ZŁEM i nie będę przytaczał bardzo długiej listy jego zwycięstw na tym polu. Dla niedowiarków przypomnę te najważniejsze:
- skuteczną obronę „wolnego świata” przed komunistyczną infiltracją innych niepodległych państw, w tym zwłaszcza położonych w Ameryce Południowej, która chociażby ze względu na nazwę muszę być proamerykańskie i słuchać swojej stolicy w Waszyngtonie,
- cywilizowanie ludności autochtonicznej zamieszkującej terytorium Stanów Zjednoczonych, która nie zawsze chciała podporządkować się uniwersalnym wartościom WOLNOŚCI i DEMOKRACJI: nie bez powodu określa się ich jako CZERWONYCH (kryptokomuniści), a zamknięcie ich w rezerwatach okazało się jedynym „sensownym rozwiązaniem”,
- masowe i darmowe szkolenie w sumie niechcianych przybyszów z Afryki na terytorium tego państwa, którzy nie mieli nawyku pracy i odpowiedzialności „w służbie białego człowieka”, a nazwanie owego dzieła „niewolnictwem” i następnie „dyskryminacją rasową” powinno być (i będzie) na zawsze wykorzenione z obowiązującej narracji,
- wielkie wojny wyzwoleńcze ostatnich siedemdziesięciu lat, w tym zwycięstwa: w Wietnamie, Iraku, Afganistanie, które powszechnie były prowadzone w imię obrony najważniejszych wartości Zachodniej cywilizacji.
My też przyczyniliśmy się do tych zwycięstw wysyłając nasze wojska do Iraku i Afganistanu, czyli mamy swój wkład w rozszerzenie granic Imperium Dobra.
Proponuję, aby wreszcie odkłamać historię i wyrzucić na śmietnik ostatnie ślady pozostawione przez Imperium Zła. Na początek należy stworzyć prawdziwą wersję przygód Kapitana Hansa Klossa, który tylko udawał sowieckiego agenta, a w rzeczywistości do ostatnich swych dni walczył z Imperium Zła i tak naprawdę to był agentem Abwery przejętym następnie przez wywiad amerykański i zatrudnionym w CIA. Odkłamanie historii Czterech Pancernych może być trochę bardziej skomplikowane: nowa wersja „historii realnej” mogłaby polegać na tym, że w bitwie pod Studziankami porzucają oni służbę u naszego odwiecznego wroga i przechodzą (wraz z czołgiem i psem) na stronę niemiecką wstępując jako ochotnicy dywizji Herman Goering, która dzielnie walczyła z komunizmem aż do końca wojny. Aby heroicznie zakończyć ich epopeję powinni w maju 1945 roku poddać się amerykanom.
Na koniec pragnę zamieścić ważne wyjaśnienie dla jednego z dziennikarzy Dziennika Gazety Prawnej, który z nie do końca jasnych powodów czytuje czasami moje teksty: niniejszy tekst ma charakter ironiczny i nie przedstawia pragnień autora.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych