Niespostrzeżenie Turcja stała się znów regionalnym mocarstwem, który przecież była przez ponad 500 lat: kres jej pozycji nastąpił dopiero na początku XX wieku,. Dziś jest przede wszystkim potęgą demograficzną, co dziś w świecie starzejącego i wymierającego Zachodu jest najważniejszym aktywem każdego mocarstwa. Wielka, nieasymilująca się i wierna władzy w Ankarze diaspora turecka w starej Europie, a zwłaszcza w Niemczech, tworzy największą i trwałą sieć „agentów wpływu”, której nie ma we Wspólnocie Europejskiej żadne państwo spoza jej struktur. Przyrost naturalny członków tej diaspory jest kilkakrotnie wyższy od poziomu charakteryzującego miejscowe społeczności. Żadne z państw, w którym dziś mieszkają tureccy imigranci, nie może już obyć się bez pracy tych ludzi. Więcej: nie ma już ani możliwości ani sił, aby wypędzić (gdyby ktoś się na to odważył) osiadłych tam Turków: to już ICH ŚWIAT. Imigranci żyją w swojej diasporze, zachowując język i odrębność kulturową i niewiele ich obchodzi państwo, któremu formalnie podlegają ze względu na aktualne miejsce zamieszkania.
Co najważniejsze, Ankara umie prowadzić niezależną politykę międzynarodową, stłamsić brutalnie opozycję, a żałośni „obrońcy demokracji”, np. w Polsce są i będą oczywiście ślepi i głusi na działania tureckich władz w stosunku do przeciwników politycznych.
Dlaczego przypominam te dość powszechnie znane fakty? Bo narzucona państwom wschodniej flanki NATO wrogość wobec Rosji jest głównie w interesie Turcji (członek NATO), która ? poprzez wyczerpanie tym konfliktem wszystkich jej uczestników ? może szybko odbudować swoją pozycję we wschodniej Europie (i nie tylko). Nie chcemy pamiętać, że pod koniec XIX wieku Imperium Otomańskie obejmowało ziemie współczesnej Bułgarii, istotną część Bałkanów, a jeszcze wcześniej tureckie władztwo sięgało ziem położonych na północ od morza Czarnego, czyli obejmowało część współczesnej Ukrainy i Rosji, a jeszcze wcześniej ? w Traktacie Buczackim z 1672 roku Kamieniec Podolski i Podole należało do państwa sułtanów „na wieki wieków”; przez pewien czas Rzeczypospolita stała się czasowo nawet formalnie wasalem Turcji.
Dziś Turcja jeszcze nie ma istotnych wpływów w państwach, które pozostały w wyniku podziału Imperium Otomańskiego. Dla części z nich jest ODWIECZNYM WROGIEM, z którym nie będzie żadnych kompromisów. W zbiorowej pamięci kliku narodów istnieją niezagojone rany masowych zbrodni popełnionych przez Turków: dotyczy to nie tylko Ormian i Greków, ale również dla Serbów, Bułgarów i Gruzinów i dla nich dominacja turecka była, jest i będzie synonimem nieszczęść i katastrofy.
Kto więc może stać się możliwie najprostszym dla Turcji polem północnej ekspansji? Oczywiście, „chory człowiek” tego regionu, czyli „samostijna Ukraina”. Krym jest już w rękach Rosji i ona go już nie odda. Co innego ziemie podolskie, które były przecież jeszcze w XVII wieku pod władztwem sułtanów. Oczywiście dopóki trwa konflikt z Rosją, Turcja nie będzie się otwarcie angażować. Ale gdy państwo ukraińskie będzie jeszcze bardziej staczać się w otchłań chaosu i wyludnienia (prawdopodobnie w stosunku do czasów radzieckich ubyło ponad 10 mln obywateli tego państwa ? największa katastrofa demograficznie najnowszej historii). Turcja poprzez ekspansję emigracyjną wróci na te ziemie odtwarzając w miastach południowej Ukrainy tureckie dzielnice. To dość prawdopodobny scenariusz.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych