Jeszcze na początku marca 2022 r., czyli na początku „operacji specjalnej” postawiłem tezę, że jest ona ostatnim historycznym zwycięstwem postsowieckiego wątku w historii współczesnej Rosji. Minione trzydzieści lat tego państwa i narodu kształtują dwie przeciwstawne legendy oraz tradycje: właśnie postsowiecka oraz neorosyjska (antybolszewicka) nawiązująca do czasów sprzed 1917 r., emigracji lat 1918-1991 a także myśli opozycji antysowieckiej. Wydawało się, że ta druga legenda zwyciężyła: do Rosji wrócił Aleksander Sołżenicyn (otworzono lub odbudowano prawosławne cerkwie), przywrócono jako godło dwugłowego orła, a barwami narodowymi stała się trójkolorowa flaga używana przez… wojska generała Andrieja Własowa, który przeszedł na stronę Niemców w czasie Drugiej z Wielkich Wojen (przedtem skutecznie bronił przed nimi Moskwy w 1941 r.).
Postawy antysowieckie (również w klasie politycznej), które doprowadziły do rozwiązania Związku Radzieckiego w grudniu 1991 r., były (nie tylko w Polsce) interpretowane jako „westernizacja Rosji”, co miało być jakoby „nieuchronne” i „powszechnie oczekiwane” przez Rosjan i inne narody tego państwa. Owa „westernizacja” pierwszego dziesięciolecia historii Federacji Rosyjskiej (lata 1991-2000) była jej katastrofą ekonomiczną, cywilizacyjną i społeczną. Regres ekonomiczny, powszechna dezorganizacja, „prywatyzacja” władzy publicznej, gwałtowny przyrost zorganizowanej i pospolitej przestępczości oraz bogactwo „elit” idące w parze z powszechnym zubożeniem a nawet nędzą dziesiątków milionów ludzi, odrodziły jednak nostalgię za „dobrymi czasami” Związku Radzieckiego. Obiektywne porównanie wszystkich istotnych wskaźników pomiaru stanu oraz kondycji państwowości Rosji przed i po 1991 r. (przed tą datą była to Rosyjska Federacyjna Republika Socjalistyczna) są miażdżące dla okresu po samorozwiązaniu ZSRR. Dotyczy to zwłaszcza ostatniego dziesięciolecia zeszłego wieku, ale w ciągu następnych dwudziestu lat nie odrobiono większości strat pierwszego dziesięciolecia. Już co prawda wypłacano obywatelom regularnie renty i emerytury, ograniczono bandytyzm i przestępczość oraz zmniejszono skalę ubóstwa, ale nie odbudowano zniszczonych działów przemysłu, nie zahamowano katastrofy demograficznej i wyludnienia. „Westernizacja” realnie przyniosła degradację tego państwa jako mocarstwa ekonomicznego, przemysłowego, technologicznego a jak się później okaże – również militarnego.
Należy zadać w związku z tym dość oczywiste pytanie, czy minione trzydzieści lat „westernizacji” Rosji było (jest?) okresem kolejnej „smuty”? Pierwsze dziesięć lat na pewno tak, nawet do potocznego języka weszło określenie „jelcynowskiej smuty”. Czy jednak finał tego trzydziestolecia w postaci fiaska „operacji specjalnej” (militarnego, politycznego i częściowo ekonomicznego) nie spowoduje, że również całość tego kresu zaliczone będą do czasów zamętu? Antyrosyjska propaganda zaklina rzeczywistość i wciąż obiecuje, że Rosja w wyniku klęski tejże „operacji” pogrąży się w odmętach kolejnej rewolucji, podzieli się na kilka zwalczających się państw i ulegnie samozagładzie. Dopiero wtedy zacznie się prawdziwa smuta, a Rosjanie z łezką w oku będą wspominać czasy putinowskiej stabilizacji i dobrobytu. W opinii niektórych naszych sowietologów obecny prezydent Rosji zostanie zamordowany przez jego otoczenie, czyli podzieli los Pawła I, który padł ofiara spisku zainspirowanego za pieniądze anglosasów. Czy obecne zachodnie wpływy są dziś aż tak duże? Czy CIA ma aż tak długie ręce, a przede wszystkim czy ma jakiekolwiek wpływy w rosyjskiej klasie politycznej i jest w stanie wykreować „swoich” ludzi w roli rządzących Rosją? Rosja potrafiła wesprzeć w kampanii wyborczej Donalda Trumpa, mimo że odżegnuje się od tego rodzaju działań. Degradacja Rosji (mało prawdopodobna) byłaby już rzeczywistą „westernizacją”, bo taki to scenariusz ma do zaoferowania ów „Zachód” dla tej części świata. Przykład Ukrainy jest bardzo pouczający.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych