Serwis Doradztwa Podatkowego

Dywersje w systemie podatkowym, czyli o prawie tworzonym w złej wierze

Czy zmiany w systemie podatkowym (a zwłaszcza w prawie) mogą mieć ukryte cele, będąc swoistą dywersją polityczną czy ekonomiczną, mającą komuś celowo zaszkodzić? Najczęściej z miejsca odrzucamy tę myśl, bo wierzymy w pielęgnowaną przez pozytywistyczne piśmiennictwo i „opiniotwórcze media” bajeczkę, że władza może popełniać jakieś „błędy”, ale zawsze działa w dobrej wierze w interesie publicznym. „Fiskus” może być nawet bezwzględny w swoich działaniach, ale one są (jakoby) podejmowane w interesie fiskalnym państwa. Od co najmniej dwudziestu lat kwestionuję ten pogląd: kształtowanie treści przepisów prawa podatkowego bywa motywowane w sposób bardzo odległy od interesu publicznego, czyli może być działaniem w złej wierze. Od lat znane jest pojęcie „inwestycji legislacyjnych”, czyli zmian w przepisach podatkowych, które napisano po to, aby ktoś (bynajmniej nie fiskus) zarobił, przy czym nie są to jawne ulgi podatkowe, lecz ukryte przywileje dla wybranych, w tym również legalizujące ucieczkę od opodatkowania. Przykładów jest wiele, są znane przez specjalistów, ale oczywiście nikt o nich nie przeczyta we wspomnianych już „opiniotwórczych mediach”. Występują również nowelizacje mające ukryty cel, który nie ma nic wspólnego z polityką fiskalną, a nawet z jakąkolwiek polityką, bo przy pomocy zmian w przepisach podatkowych można szkodzić nie tylko państwu jako takiemu, ale również konkretnym ugrupowaniom politycznym. Oczywiście nie mam tzw. twardych dowodów, które potwierdzałyby wprost tę tezę, ale przecież znamy sporo przykładów tego rodzaju zmian rodzących uzasadnione podejrzenie o działanie w złej wierze. Zaliczyłbym do nich m.in.:

  • wprowadzanie w latach 2011-2013 tzw. krajowego odwrotnego obciążenia dla podatników mających wyłącznie rejestracyjną podmiotowość VAT, które było przywilejem umożliwiającym ucieczkę od opodatkowania pod pretekstem, że jest to „uszczelnianie podatków”,
  • niektóre przepisy tzw. Polskiego Ładu, które weszły w życie z dniem 1 stycznia 2022 r., a zwłaszcza efektywne podwyższenie wysokości zaliczek na podatek dochodowy od osób fizycznych pobieranych przez płatników (mimo obniżki stawki kwota zaliczki wzrosła, gdyż zlikwidowano odliczenia kwoty składki na ubezpieczenie zdrowotne), a politycy deklarowali, że „obniżają opodatkowanie obywateli”,
  • opodatkowanie podatkiem dochodowym kwoty składek na ubezpieczenie zdrowotne i w tym również podwójne obciążenie dochodów inwestowanych przez przedsiębiorców będących osobami fizycznymi.

Do tej grupy dywersji nowelizacyjnych należy zaliczyć wprowadzony niedawno powszechny nakaz wystawiania i przyjmowania tzw. faktur ustrukturyzowanych, który:

  • całkowicie zdezorganizuje istniejący od lat system dokumentowania rozliczeń w obrocie gospodarczym,
  • zmusi kilka milionów podatników do zakupu nikomu niepotrzebnego oprogramowania oraz usług informatycznych, które związane są z wykonywaniem narzuconych obowiązków,
  • zwiększy trwale koszty obsługi personalnej wystawiania tych faktur,
  • będzie bezprecedensowym sposobem inwigilacji całości polskiego biznesu (w wyjątkiem podmiotów zagranicznych).

Można postawić tezę, że wprowadzenie tych powszechnie krytykowanych przez niezależnych specjalistów (w tym zwłaszcza przez księgowych) rozwiązań przede wszystkim niszczy wizerunek obecnie rządzącej partii w oczach polskich przedsiębiorców. Na razie ten efekt został „z sukcesem zrealizowany”: ciekawe jak wpłynie na wynik wyborów.

Apeluję więc do rządzących: zmieńcie te przepisy, a przede wszystkim wyrzućcie do kosza „faktury ustrukturyzowane” dopóki jeszcze macie władzę, bo możecie ją stracić. Opozycja siedzi cicho, bo wie, że jest to przysłowiowy „strzał w stopę” rządzących, który obniża ich szanse wyborcze. Zapewne po zwycięskich wyborach zmieni te przepisy w ramach „sprzątania po PiSie”.

Nie wiadomo dokładnie skąd biorą się tak niemądre pomysły. W dość powszechnej opinii są one wynikiem lobbingu biznesu, który chcę zmusić podatników do zakupu zbędnego oprogramowania: potencjalnych nabywców jest około czterech milionów. Czyli idzie tu o duże pieniądze. Ale czy w odpowiednich komórkach rządowych nie ma specjalistów, którzy w imię nawet wąsko pojętego interesu politycznego powstrzymaliby tę dywersję? Może tajemnica tkwi w jakiś umowach zawartych przez władze z zagranicznym biznesem zajmującym się ucieczką od opodatkowania, który dzięki nim faktycznie rządzi nie tylko podatkami od towarów i usług. Polityczne straty, do których przyczynił się Polski Ład zostały „przykryte” wojną na Ukrainie. Blamażu „faktur ustrukturyzowanych” nie da się już czymś przykryć, chyba że władze w Kijowie zaskoczą jakimś wyjątkowym aktem wrogości.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją