Ponoć dla kolejnego pokolenia Europejczyków najważniejsze są wolności, w tym zwłaszcza swoboda podróżowania. Ale nie tylko. Kobiety chcą „swobodnie decydować o swoim ciele” (chyba dobrze powtarzam), pracownicy chcą mieć pełną swobodę wyrobów tego, co chcą (lub nie chcą) robić w pracy, nikt nie może im ograniczyć prawa do swobody wypowiedzi (najlepiej anonimowej w internecie), a zwłaszcza prawa do „dowalenia” każdemu, kto ma inne zdanie. Ukoronowaniem wszystkich wolności jest prawo wyboru miejsca zamieszkania, tożsamości oraz płci. Zapewne do przyszłych wolności zaliczać się będzie prawo wyboru przez dzieci swoich rodziców i eutanazji starych lub chorych. Aby te wszystkie prawa zrealizować (choć o tym już się nie mówi), najistotniejszym prawem musi być prawo do gwarantowanego dochodu, który pozwoli każdemu godnie żyć niezależnie od tego, „czy się stoi czy się leży”, przy czym prawo to nie może naruszać innego, równie fundamentalnego „prawa do niskich podatków”, a najlepiej do ich niepłacenia.
Świadomie ironizuję, ale kto wie, czy niedługo usłyszymy również te ostatnie postulaty.
Oczywiście mając większość parlamentarną można zadeklarować tego rodzaju prawa a potem protestować (masowo) przeciwko braku ich realizacji, bo nielubiane w tym świecie państwo nie będzie mieć pieniędzy z „niskich podatków” aby sfinansować owe wolności. Prognoza ta jest na wskroś banalna, bo tak pojmowaną wolność musi ktoś trzeci sfinansować. Prędzej niż później wolności te przekształcą się w wolność biedaków, którzy będą mieli jedno najważniejsze prawo do biedy (i niewiele więcej). I tego prawa już im nikt nie odbierze.
Można stworzyć również inną wizję świata ludzi wolnych, którzy ją czerpią z własności. Bajkowy świat powszechnego dobrobytu wynikający z upowszechnienia własności był od wieków jednym z najważniejszych marzeń tych „apostołów szczęśliwości”, którzy chcieli poprawiać ten „pieski świat”. Własność jest źródłem i gwarancją wolności, ale jednocześnie rodzi oczywiste i w istocie dobrowolnie przyjęte obowiązki właścicielskie. Bo o swoje trzeba dbać a przede wszystkim trzeba „pilnować swojego” i nie ma czasu na głupoty. Obowiązek zachowania własności jest jednocześnie obowiązkiem zachowania właściciela jako takiego: trzeba zachować kondycję fizyczną i psychiczną a przede wszystkim mieć potomków, którzy będą dbać o „ojcowiznę” (albo „matkowiznę).
To przecież bajka, która może być jednak alternatywną wizją dla tych, którzy zrobią wszystko, aby ich (i nasze) życie stało się wolnością biedaków a nawet nędzarzy.
W świecie, w którym do dwóch najważniejszych obowiązków klasy politycznej zalicza się okresowe przypodobanie się wyborcom i podporządkowanie woli „światowego (albo europejskiego) przywództwa” na co dzień, druga z powyższych wizji świata wolności nie ma szansy, więc być może czeka nas świat wolnych biedaków.
Można nawet pokusić się o sformułowanie ogólnej zależności, która, znów ironizując, będzie moim wkładem do dorobku współczesnej myśli politycznej: w świecie wolnych biedaków królują niskie podatku i równie biedne i byle jakie państwo, które jednak całkowicie pasuje do tej rzeczywistości, gdyż bieda nawet nie potrzebuje stróża nocnego. Biedak, zwłaszcza wolny, nie musi swojego bronić, bo nic nie ma.
Na koniec Czytelnik zada pytanie, co niniejsze rozważania mają wspólnego z relacjami polsko-rosyjskimi? Odpowiedź jest mimo wszystko dość prosta: politycy straszą nas wojną, bo „zmiażdżona” przy pomocy sankcji „zjednoczonego Zachodu” Rosja na pewno nas zaatakuje i „żyjemy w okresie przedwojennym”. Czy współcześni Europejczycy będą chcieli walczyć i umierać za Unię Europejską, a zwłaszcza za „Zielony Ład”?
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych