Serwis Doradztwa Podatkowego

Jak znów zmusić podatników do czytania przepisów podatkowych?

Już kiedyś to było: na początku lat dziewięćdziesiątych zeszłego wieku podatnicy przestali interesować się przepisami podatkowymi, które powstały jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych. Dlaczego? Do końca trudno było powiedzieć, ale chyba najważniejszym powodem było oczekiwanie zmian: miało przyjść „nowe prawo wolnej Polski”, co na co dzień zapowiadała cała klasa polityczna, a stare, „socjalistyczne” przepisy miały być uchylone. Po co więc czytać i stosować w istocie martwe nakazy i zakazy? Teraz jest podobnie. Nikt nie chce czytać, tyle że idzie o nowe przepisy. Powody są jak zwykle różne, ale raczej z innej bajki. Po pierwsze, panujący chaos legislacyjny i ilość wprowadzanych na co dzień zmian jest zbyt duża, aby to wszystko przeczytać. Po drugie, jakość legislacyjna tej twórczości woła o pomstę do nieba. W większości przypadków nie da się tego zrozumieć. Po trzecie nawet gdy ktoś zrozumie treść przepisów, to zauważy, że merytorycznie są to kompletne absurdy, których nie sposób zastosować. Absurdy są małe i duże, do tych ostatnich zalicza się tzw. raportowanie schematów podatkowych i większość zmian w podatku od towarów i usług, a zwłaszcza tzw. faktury ustrukturyzowane. Po czwarte, i chyba najważniejsze, powodem braku zainteresowania podatkową twórczością legislacyjną naszej (i unijnej) władzy jest niewiarygodność prawodawcy. Podatnicy wiedzą, że przepisy te pisze prawie dwadzieścia lat koalicja lobbystów i biznesu zajmującego się na co dzień ucieczką od opodatkowania w swoich, czasami zgodnych, a czasami rozbieżnych, interesach, które mało obchodzą przeciętnego podatnika. Prawodawca stracił przysłowiową cnotę: kiedyś wiedziano, że jest on może wredny, ale działa w interesie publicznym. Nie lubimy płacić podatków, ale wiemy, że ktoś musi dbać o dochody budżetowe i ta niewdzięczna rola przypada przede wszystkim prawodawcy podatkowemu. Gdy okazało się, że przepisy te piszą tzw. ludzie z rynku, którzy dbają o to, aby ktoś zarobił na podatnikach przy okazji wdrażania kolejnych „reform podatkowych”, a zwłaszcza biznes informatyczny, oraz ci, którzy będą pomagać przy owym wdrażaniu, podatnicy powiedzieli: dość! Nas to nie interesuje. Bawcie się sami. Nikt nie wyegzekwuje od nas wykonania tych bzdurnych obowiązków i nie zamierzamy się nimi zajmować. Spróbujcie nas ukarać za ich niewykonanie. Przecież ilość kontroli podatkowych spadła do kilkunastu tysięcy rocznie, a te wszystkie „jotpeki” to zawracanie głowy. Przypomnę, że w zeszłym roku złożono ponad półtora miliona (tak!) JPK V-7M z żądaniem zwrotów VAT-u i wypłacono 219 mld zł. Czy ktoś jest w stanie skontrolować w ciągu roku taką ilość dokumentów? Wolne żarty. Pracownicy organów podatkowych mają (prywatnie) taki sam (jak podatnicy) stosunek do niewygodnej legislacji podatkowej i wiedzą, że to, co napisały jakieś „anderseny”, nie ma żadnego znaczenia.

Jak więc skłonić podatników do czytania przepisów? Po pierwsze trzeba uchylić absurdy, które uchwalono w ciągu ostatnich kilkunastu lat, i, po drugie, odbudować wiarygodność prawodawcy. Jak? Odsunąć od tworzenia przepisów owe „anderseny”.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją