Tekst prof. W. Modzelewskiego: Czy kryzys fiskalny wymusi podwyżki podatku akcyzowego?
Rok 2023 będzie prawdopodobnie dużo gorszy niż się oficjalnie prognozuje. Drastyczny wzrost nośników energii, wciąż narastające zubożenie konsumentów, drożyzna, kurczący się jeszcze bardziej popyt inwestycyjny i ogólny regres tego regionu świata wywołują głęboki kryzys fiskalny. Dochody budżetowe będą się realnie kurczyć bo mimo wzrostu cen spada wolumen sprzedaży, coraz trudniej sprzedać to co się wyprodukuje, a producentom i usługodawcom grozi widmo nieopłacalności (czyli nie będzie z czego dokładać). Na naszych oczach bankrutuje gospodarka, która jest główną ofiarą polityki wojennej. Czy ceny paliw silnikowych osiągną już w lutym br. magiczną granicę 10 zł za litr? Być może. Bo od lutego będzie wprowadzone embargo na zakup oleju napędowego z Rosji. Dochody budżetowe z podatku od towarów i usług rosną proporcjonalnie do wartości sprzedaży, lecz z akcyzy relatywnie spadają, bo tu niepodzielnie rządzą stawki kwotowe uzależnione od mierników ilościowych, czyli ostatecznie od ilości sprzedanych produktów. Oznacza to, że podatek akcyzowy słabnie i pogłębia się jego regresywność: zmniejsza się udział kwoty tego podatku w wartości sprzedaży; całą premię z tytułu polityki wojennej zagarniają do swojej kieszeni dostawcy. Jeżeli jeszcze dany produkt jest wytwarzany w Polsce, a jego zyski nie są transferowane za granicę, to może częściowo owa regresja będzie złagodzona wyższymi dochodami budżetowymi z opodatkowania zysków tych podmiotów. Ale gdy jest dostawca zagraniczny, to cała korzyść z tytułu regresji wycieka nam przez palce. Naturalną reakcją na ten stan powinna być podwyżka stawek tego podatku, aby dostawca podzielił się premią wynikającą ze wzrostu cen wyrobów akcyzowych i spadku wolumenu sprzedaży. Oczywiście nie jest to w wielu przypadkach możliwe, bo przywileje w tym podatku mają swoich wpływowych „kustoszy”, którzy pilnują, aby to oni zarabiali a nie budżet. Od ponad czterech lat znana jest powszechnie afera związana z tzw. podgrzewaczami, które są głównym i coraz ważniejszym substytutem papierosów. Akcyza od tych wyrobów jest kilkukrotnie niższa niż od papierosów. Mimo że władza świetnie wie, że utraciła już z tego tytułu kwotę ponad czterech miliardów złotych, nikt nie dba tu o interes publiczny. Podobnie jest w przypadku najpopularniejszego napoju alkoholowego, czyli piwa, w którym etanol jest kilkukrotnie wyżej opodatkowany niż w przypadku głównego substytutu, czyli tzw. mocnych alkoholi. Tu też regresywność tego podatku napycha kieszenie dostawców, a budżet traci.
Doszliśmy do kuriozalnej sytuacji, w której wprowadzono z początkiem roku drastyczne podwyżki podatku od towarów i usług na najważniejsze nośniki energii (gazu, energii elektrycznej i cieplnej) a utrzymuje się absurdalne przywileje w akcyzie, bo tak prawdopodobnie życzą sobie wpływowi interesariusze. Wynajęli oni byłych wysokich urzędników tego resortu, którzy zajadle bronią interesów swoich obecnych mocodawców. Są jak widać skuteczni, ale zapłacimy wszyscy kupując gaz, prąd i energię cieplną. Gdyby polityka podatkowa prowadzona była w interesie publicznym, to przecież byłoby zupełnie odwrotnie: opodatkowanie nośników energii utrzymane byłoby na obniżonym poziomie, przynajmniej w sezonie grzewczym, a podwyższono by opodatkowanie tych używek, które dziś są regresywnie opodatkowane. Nie tylko byłoby to w interesie budżetu państwa, lecz również rządzącej większości, bo drastyczne podwyżki VAT-u w dniu 1 stycznia 2023 r. są historycznym błędem, który może zawarzyć na wynikach wyborów. Miałem okazję słuchać toastów, które wznoszono w noc sylwestrową: powinni posłuchać je również rządzący. Dlaczego ten skandal nie jest na pierwszych stronach gazet? Dlaczego zwłaszcza dzienniki, które same siebie nazywają „gazetami”, nie piętnują absurdu podwyżek opodatkowania towarów zaspokajających potrzeby i uprzywilejowania podatku niektórych używek, które są w interesie kilku dostawców? Nie wiem, ale mogę domyślać się, że ich wpływy są dostatecznie duże, aby „wolne media” milczały na ten temat. Wbrew temu, co sądzi większość politologów, w dziedzinie polityki podatkowej, zwłaszcza dotyczącej podatku akcyzowego, nie ma tu istotnych sprzeczności między rządzącymi a AntyPisem. Być może miał rację jeden z lewicowych posłów, gdy nazwał wyczyny jednego z koncernów na polskiej scenie politycznej (dostawca podgrzewaczy) jako przykład „podatkowej republiki bananowej”. Ciekawe, czy kierując się politycznym instynktem a przede wszystkim interesem publicznym, wbrew lobbystom, nastąpi zmiana w podatku akcyzowym?
Profesor Witold Modzelewski