Od dawna podejrzewałem, że faktyczni twórcy sypiących się jak z rękawa nowelizacji przepisów podatkowych, w tym zwłaszcza dotyczących podatku od towarów i usług, nie do końca zgłębili treść nowelizowanych przepisów. Ale nie tylko: rodzą się często również dalej idące podejrzenia co do znajomości samych podatków oraz prawa cywilnego, które reguluje stosunki umowne. Posługując się tym pojęciem „faktyczni twórcy przepisów”, bo nie bardzo wiadomo, kto te przepisy piszę. Przypomnę, że po kompromitacji tzw. Polskiego Ładu w 2022 r. (w „opiniotwórczych mediach” wcześniej zachwalanych przez biznes podatkowy), ówczesny minister finansów bez żenady powiedział, że przepisy owego „Ładu” powstały poza resortem finansów, którego rolą było ich „sklejenie”. Być może podobnie jest również dziś i niecierpliwie czekam na oficjalne przedstawienie urzędników, którzy są rzeczywistymi autorami najnowszych przepisów, w tym zwłaszcza dotyczących tzw. faktur ustrukturyzowanych. Podatnicy zaczęli się trochę interesować tymi przepisami, bo dzieją się tam dziwne rzeczy. Dam najnowszy przykład: niedawno w opiniotwórczych mediach pokazała się wypowiedź, że upowszechnienie obowiązków wystawiania i „wirtualnego” otrzymywania faktur ustrukturyzowanych, będzie co prawda „bardzo drogie” (ktoś widać musi na tym zarobić), lecz jednocześnie ma przynieść jakieś korzyści w postaci … „przyśpieszenia płatności”, a wszyscy dłużnicy z ochotą zgodzą się na owo „przyśpieszenie” i od razu znajdą pieniądze, aby szybciej zapłacić powstałe w ten sposób długi. Co prawda owe rewelacje pojawiły się w mediach, które przed kilku laty (na pierwszej stronie!) przekazały rewelację, że urzędom skarbowym nie będą w ogóle potrzebne deklaracje VAT, bo dzięki tzw. jotpekom wiedzą one wszystko o podatnikach, ale każdemu może zdarzyć się jakaś wpadka. Teraz jednak czytelnicy zapewne ze zdumieniem przetarli oczy: to przecież jakiś nonsens. „Otrzymanie” faktury ustrukturyzowanej od dnia 1 lipca 2024 r. nastąpi faktycznie w momencie jej wysłania do KSeFu, a spełnienie świadczenia przez podatnika (dostawa towarów lub wykonanie usługi) może nastąpić obiektywnie później. Termin płatności za towar lub usługę nie wynika z przepisów podatkowych, lecz określa go wola stron umowy. A owo wykonanie zobowiązania przez dostawcę lub usługodawcę może nastąpić później. Nikt o zdrowych zmysłach nie zgodzi się, aby termin płatności rozpoczął swój bieg przed spełnieniem świadczenia przez dostawcę a „wirtualne” otrzymanie faktury jest wyłącznie stanem prawnopodatkowym i nie wywołuje skutków cywilnoprawnych. Od połowy przyszłego roku – jeśli przepisy te wejdą w życie – wielu, jeśli nie większość nabywców towarów i usług zmieni zasady określania terminu płatności uwzględniając ich bieg nie od owego „wirtualnego” otrzymania faktury, lecz od wykonania zobowiązania (spełnienia świadczenia) przez dostawcę (usługodawcę), a data owego zdarzenia nastąpi w wielu przypadkach później, czyli po otrzymaniu faktury ustrukturyzowanej. Jest bowiem rzeczą oczywistą (szkoda, że trzeba tłumaczyć), że dług nabywcy (usługobiorcy) powstaje dopiero wtedy, gdy dostawca (usługodawca) wykonał swoje zobowiązanie. Powiązanie powstania terminu płatności z otrzymaniem faktury wynika stąd, że nabywca otrzymuje ten dokument po spełnieniu świadczenia przez dostawcę (usługodawcę). Od połowy przyszłego roku w wielu (być może w większości) przypadków będzie odwrotnie: najpierw nabywca (usługobiorca) otrzyma „wirtualnie” faktury, a później towar dojedzie do nabywcy.
Podatnicy, którzy trochę interesują się najnowszymi pomysłami podatkowymi (zainteresowanie mimo wzmożonej propagandy medialnej jest raczej niewielkie), już dobrze wiedzą, że trzeba będzie zmienić treść ofert oraz umów: termin płatności będzie biec nie od momentu „otrzymania” faktury ustrukturyzowanej, lecz od dnia wykonania należytego zobowiązania przez dostawcę (usługodawcę). Oczywiście w przypadku wynagrodzeń określonych w sposób ryczałtowy może być inaczej, bo dług nabywcy (usługobiorcy) wynika wprost z treści umowy, lecz nie tu jest problem.
Może więc wyjaśnimy sobie dość banalną prawdę, że przepisy podatkowe dotyczące faktur wywołują wyłącznie skutki na gruncie prawa podatkowego, a ich cywilnoprawna ranga zależy przede wszystkim od woli stron. W Polsce od trzydziestu lat faktury podatkowe (tzw. faktury VAT) są również dokumentem handlowym. Jest to po pierwsze sposób określenia treści stosunku prawnego (np. terminu płatności), i po drugie są wezwaniem do zapłaty w związku z wykonaniem zobowiązania przez dłużnika. Nie można wezwać kontrahenta do zapłaty, jeśli świadczenie jeszcze nie zostały spełnione. Szkoda, że trzeba to tłumaczyć.
Oczywiście autorem tychże rewelacji jest dziennikarz, który nie musi się znać na tym podatku. Ale powołuje się on na … konferencję prasową wysokiego urzędnika resortu finansów. Czy czeka nas powtórka „Polskiego Ładu”?
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych