Rok dwudziestopięciolecia Instytutu Studiów Podatkowych
Niezmiernie miło nam poinformować, że w tym roku obchodzimy dwudziestą piątą rocznicę powstania Instytutu Studiów Podatkowych, będącego liderem Grupy ISP.
W tym czasie służyliśmy swoją wiedzą i doświadczeniem naszym Kontrahentom, a przede wszystkim Podatnikom, oraz organom władzy publicznej, propagując postawy łączące efektywność ekonomiczną z legalizmem w celu pogodzenia dobra obywateli z interesem publicznym. Działalność nasza w sferze edukacyjnej, doradczej, eksperckiej i wydawniczej służyła już ponad 300 tysiącom Podatników.
W ciągu minionych dwudziestu pięciu lat dokładaliśmy wszelkich starań aby zapewnić najwyższą jakość naszej działalności, a nadrzędną dewizą było i pozostanie dobro i bezpieczeństwo naszych Kontrahentów. Wszystkim, którzy obdarzyli nas zaufaniem, najserdeczniej dziękujemy składając wyrazy głębokiego szacunku.
Zarząd i Pracownicy ISP
Fuzja dwóch polskich koncernów paliwowych, rozszerzona o inne podmioty, w tym zwłaszcza głównego dostawcę gazu (PGNiG), jest głównie analizowana z perspektywy stricte ekonomicznej, zwłaszcza w sferze potencjalnych ograniczeń konkurencji. Oczywiście jawni i niejawni przeciwnicy tej operacji przewartościowują te zagrożenia odmalowując w ciemnych barwach skutki rynkowe tej operacji; z ich perspektywy ma ona głównie wady, co po raz nie wiem który potwierdza tezę, że publiczne debaty dotyczące spraw ekonomicznych mają w istotnej części charakter „rynkowy”, co oznacza, że sens określonego przedsięwzięcia mierzy się skalą agresywnej krytyki: czym jej więcej, tym operacja ta ma potężniejszych wrogów, którzy są skłonni „zainwestować” w tę krytykę. A gdy możemy się upewnić, że owa wrogość ma wielkich protektorów, to znaczy ? o paradoksie – że robimy coś ważnego.
Przypomnienie tejże prawidłowości na pewno nie mieści się we wzorcach współczesnej poprawności, która nakazuje przemilczać rolę biznesu medialnego w kształtowaniu debaty publicznej. Postanowiłem jednak złamać nakazy poprawności ośmielony awanturą wokół sprawy ewentualnego przedłużenia koncesji dla amerykańskiej stacji telewizyjnej. Już nikt nie ukrywa, że jest to firma zza oceany i w kąt poszły dość banalne i bezsporne argumenty prawne, że przecież koncesję może dostać legalnie tylko podmiot z Europejskiego Obszaru Gospodarczego, do którego (według mojej najlepszej wiedzy) Stany Zjednoczone wciąż nie nalezą. Inwestycje na rynku medialnym są niekiedy prowadzone w sposób aż tak agresywny, że kurczy się pole dla rzeczowej argumentacji. Jednak casus wspomnianej fuzji podmiotów sektora paliwowego jest nieco inny: opinia publiczna zachowuje w większości neutralne stanowisko w stosunku do tej operacji, jej sympatycy raczej przeważają nad przeciwnikami, a niejawni oponenci raczej nie będą w stanie powiększyć grona przeciwników fuzji w wyniku podobnej – jak w przypadku owej stacji telewizyjnej – akcji medialnej. Przecież od kilku lat powoli acz skutecznie pozbywamy się języka a przede wszystkim tzw. optyki, którą narzucali nam piewcy tzw. radykalnej transformacji. Inaczej mówiąc: przestajemy już „mówić Balcerowiczem”, dla którego każdy duży podmiot polski był wrogiem (był i jest jakoby postkomunistycznym „molochem”), który należy „zrestrukturyzować” (czyli zniszczyć) po to, aby za bezcen wyprzedać jego aktywa konkurentom. W sposób spontaniczny odbudowujemy coś co nazywa się patriotyzmem gospodarczym a także już nie wierzymy w bajeczki o zbawczym wpływie zagranicznych oligarchii na naszą gospodarkę. Szeroko rozumiany sektor zajmujący się produkcją lub importem wyrobów akcyzowych – a przecież do niego również należą łączące się firmy polskie – jest znany z wręcz rażących przypadków prób (niestety również skutecznych) destrukcji tego rynku w imię interesów, które nie mają nic wspólnego zarówno z dobrem publicznym jak i polskich konsumentów. Przecież znane i wielokrotnie opisywane luki w opodatkowaniu paliw silnikowych czy wyrobów tytoniowych, które w przeszłości dziwnym trafem pojawiły się w Polsce, miały nie tylko swoich autorów, lecz również osłabiały pozycję legalnych dostawców, do których z zasady należy sektor publiczny. Inaczej mówiąc: czym silniejsza pozycja firm sektora publicznego, tym jesteśmy bardziej uodpornieni na wrogie działania na naszym rynku, które prowadzone są na szkodę zarówno polskich podatników jak i konsumentów.
Ale nie tylko: w całej sprawie istotny jest również rzadko uwypuklany wątek ustrojowy i geostrategiczny. Przez minione trzydzieści lat traciliśmy centra decyzyjne w biznesie, bo źle pojęta prywatyzacja umacniała nas w pozycji peryferii ekonomicznych. Teraz robimy coś odwrotnego: to w Polsce powstanie centrum decyzyjne podmiotu, który będzie nie tylko liderem rynku krajowego, lecz również europejskiego. To w sposób oczywisty zwiększa nasze szeroko pojęte aktywa geostrategiczne jako państwa i całej gospodarki, ale również daje nam szansę nauczyć się jak rządzić wielkimi strukturami. To wielka wiedza i nikt nam ani za darmo ani za duże pieniądze nie odda.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych