Serwis Doradztwa Podatkowego

Kto rządzi prawem podatkowym?

Od lat nie wiadomo, kto rządzi w naszym kraju prawem podatkowym. Przez kilkanaście lat do tej roli aspirowały sądy administracyjne, które – przy poparciu nawet niektórych naukowców – chciały „poprawić nieudolnego ustawodawcę”. Czym się to skończyło – wszyscy wiemy. Okazało się, że prawo podatkowe w wersji sądowej jest często wręcz absurdalne, z reguły niesprawiedliwe a także nie mające wiele wspólnego z treścią przepisów tego prawa. Dla obywateli jest to zupełną katastrofą, bo skąd mają wiedzieć, jaki to pogląd prawny „polubi” aktualny skład sędziowski; a praworządny (i niepraworządny) obywatel nie posiadł dotychczas (i nie posiądzie) zdolności jasnowidza sądowego Pod tym względem nie jesteśmy wyjątkiem: doścignionym wzorcem są tu organy Unii Europejskiej, a zwłaszcza TSUE, który wyspecjalizował się w ferowaniu nieprzewidywalnych wyroków, nie mających wiele wspólnego z treścią stanowionych przepisów prawa UE. Co jest „prawem unijnym”? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: jest to pogląd na temat jego treści, który wypowiada aktualnie właściwy organ tej organizacji. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że – mimo obowiązywania ściśle sformalizowanych obowiązków w dziedzinie wystawiania faktur – podatnicy wcale nie muszą ich wystawić, bo faktura jest również … umową. W powszechnym przekonaniu przepisami podatkowymi rządzi lobbing jakiś „załatwiaczy”, którzy mają „wyśmienite relacje” (cytat z wypowiedzi jednego z medialnych specjalistów od optymalizacji podatkowej – ostatnio jakoś przycichł) – z właściwymi urzędnikami. Ponoć to oni byli faktycznymi autorami największej w historii kompromitacji podatkowej w postaci „Polskiego Ładu” roku 2022. Trzeba było pogrążyć, „pisowskie rządy” dopisując do ich sztandarowego projektu, który miał im dać sukces wyborczy, pakiet wyjątkowych wręcz bzdur. Czy ktoś o zdrowych zmysłach (nawet nie mający pojęcia o podatkach) nakazałby zwiększyć wszystkim osobom fizycznym opodatkowanie (poprzez nieodliczanie kwoty składki zdrowotnej) wtedy, gdy politycy ogłosili „obniżkę opodatkowania”? To już była dywersja, bo właśnie część rządzących elit, podobnie jak liberałowie, ma również „wyśmienite relacje” z biznesem, który zarabiania na destrukcji przepisów podatkowych (są to tzw. anderseny, którym nawet udało się umieścić swoich ludzi na stanowiskach kierowniczych w resorcie finansów). Najważniejszym ich ostatnim wyczynem jest sylwestrowa podwyżka VAT-u, która doprowadziła do absurdalnej awantury politycznej na temat cen paliw silnikowych. Przecież, gdyby ktoś działał w dobrej wierze pouczyłyby rządzących, że nie podnosi się stawek podatku z początkiem roku, bo tu każdy wariant jest zły: za ten błąd można nawet zapłacić utratą władzy. Ale to nie koniec absurdów: na jesieni 2023 roku, w „ogniu kampanii wyborczej” wszyscy polscy przedsiębiorcy będą musieli wdrożyć (bezskutecznie) absurd tzw. faktur ustrukturyzowanych, czyli nastąpi zablokowanie fakturowania, co oznacza powszechną utratę wpływów. Z jaką datą ma wejść ów nonsens? Oczywiście z dnia 1 stycznia 2024 r.

Co trzeba więc zrobić w celu zapewnienia, aby prawo podatkowe nie było kształtowane przez ludzi niekompetentnych lub działających w złej wierze? Odpowiedź jest jedna: trzeba ich zwolnić (niech wracają do „biznesu optymalizacyjnego”) oraz wypowiedzieć wszystkie dziwne umowy, które zobowiązują kolejnych ministrów finansów do autoryzowania destrukcji tego prawa. Ponoć owe „faktury ustrukturyzowane” podrzuci władzy firma znana z tego, że od lat zapewnia ucieczkę od opodatkowania „międzynarodowych koncernów”. Z chęcią usłyszę dementi tej informacji, bo nie mieści mi się w głowie (mam za małą głowę), żeby jakikolwiek rząd, a zwłaszcza resort finansów, korzystał z usług świadczonych przez tego rodzaju biznes. Na przeszkodzie temu stoją nawet rezolucje Parlamentu Europejskiego, który nakazuje pełne odseparowanie od procesu stanowienia prawa podatkowego wszystkich, którzy zajmują się „optymalizacją podatkową”.

Rządząca nam miłościwie partia pieczętuje się „Prawem” i „Sprawiedliwością” może wreszcie kiedyś zacznie rządzić również na ulicy Świętokrzyskiej. Oby oczywiście udało się jej to najbliższymi wyborami. Dobrym sygnałem tego spóźnionego sukcesu byłaby likwidacja uprzywilejowana w akcyzie tzw. podgrzewaczy (stawka czterokrotnie niższa niż papierosów). Nie tracimy nadziei.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją