Głęboki kryzys efektywności fiskalnej prawa podatkowego, w tym zwłaszcza jego części prawnomaterialnej, jest spowodowany narastającym spowolnieniem a już niedługo recesją (nie tylko techniczną). Drastyczny wzrost kosztów źródeł energii powoduje, że wiele aktywności gospodarczych jest już nieopłacalne a pogłębiające się zubożenie tworzy obiektywne bariery popytu: nie da się przerzucić na nabywców wzrostu kosztów, czyli trzeba likwidować lub ograniczać działalności. Powoduje to spadek dochodów budżetowych z aż trzech najważniejszych źródeł: podatku dochodowego od działalności gospodarczej (nie ma zysków – nie ma podatku), podatku od towarów i usług ze względu na spadek sprzedaży (w niektórych branżach rynek zbytu skurczył się już o 15% i następuje dalszy spadek wolumenu sprzedaży) oraz zmniejszająca się ilość podatników podatku dochodowego od osób fizycznych, gdyż pracodawcy redukują zatrudnienie lub przechodzą na zatrudnienie bezumowne (jest ono od roku zwolnienie z tego podatku).
Kryzys wymaga już nadzwyczajnych działań legislacyjnych, a tym czasem z lamusa wyciąga odłożone w czasie pomysły, które nijak się mają do obecnej sytuacji. Nie idzie tu tylko o dalsze mieszanie w podatku od towarów i usług (tzw. VAT Slim-3), czyli komplikowanie pod nazwą upraszczania. Ale nie o tym chcę mówić, bo podatników już nie interesują te pomysły i najzwyczajniej je zlekceważą. Najgorszą wiadomością jest wyciągnięcie z szafy kolejnych „zwłok” w postaci tzw. faktur ustrukturyzowanych w formie obowiązkowej dla wszystkich podatników. Już raz udało się przekonać rządzących, żeby oddalić w czasie tę katastrofę: przypomnę, że powszechny obowiązek wystawiania i przyjmowania tych faktur miał być wprowadzony już z początkiem tego roku, potem forsowano dzień 1 kwietnia 2023 r. Już przed rokiem napisałem (i to kilkukrotnie), że są to terminy zupełnie nierealne, podobnie zresztą jak 1 stycznia 2024 r. Wiadomo, że idzie tu o wielkie pieniądze, które przy tej okazji chcą zarobić interesariusze. Jest ich wielu: to przede wszystkim biznes informatyczny: każdy, kto będzie musiał kupić oprogramowanie, aby móc dostosować swój system finansowo-księgowy i wystawić ten dokument. Po drugie jest też biznes zajmujący się obsługą firm (szkolenia, doradztwo, itp.). Skoro wszyscy podatnicy (w tym również zwolnieni na postawie art. 113 ustawy o VAT) będą musieli wystawiać te faktury (gdy będą chcieli – bo nie muszą), nie są do tego przygotowani trzeba im szybko pomóc, a to musi kosztować.
Z opublikowanego projektu dowiedzieliśmy się, że faktury ustrukturyzowane będą obowiązkowo wystawiane również na rzecz konsumentów. To jest obiektywnie niewykonalne. Konsumenci nabywający usługi komunalne, energię elektryczną, cieplną i gaz ziemny nie są w zdecydowanej większości, do tego gotowi i nie będą na 1 stycznia 2024 r. po prostu nie „ściągną” sobie faktur ustrukturyzowanych z Krajowego Systemu eFaktur. Spowoduje to załamanie rozliczeń: konsumenci nie będą wiedzieli, ile musza zapłacić, co doprowadzi do załamania wpływów dostawców i usługodawców z tych branż.
Stąd oczywisty postulat: należy w czasie narastającego kryzysu zrezygnować z tego pomysłu: jest zły i szkodliwy. Ukształtowany w Polsce przed trzydziestu laty system dokumentowania czynności dla potrzeb podatku od towarów i usług, czyli fakturowanie i raportowanie paragonów fiskalnych przez kasy rejestrujące działa dobrze i nie należy go psuć. Stał się on wzorem dla wielu państw, a my choć raz nie byliśmy naśladowcami, którzy kopiują cudze pomysły. Co najważniejsze, nawet w czasach dewastacji tego podatku przez liberałów w latach 2008-2015 r. oszczędzono ten system, mimo że szkodnictwo ówczesnego szefostwa resortu finansów zasłużyło nawet na powołanie Komisji Śledczej. Teraz chce się za jednym zamachem zniszczyć cały system fakturowania, a skutkiem tego może być załamanie rozliczeń i spadek dochodów budżetowych. Czy obecna władza chce mieć to w swoim „politycznym życiorysie”, czy też liczy się z przegraną w wyborach i podkłada bombę zegarową pod rząd następców. Może. Przy okazji dowiedzielibyśmy się o tym, że odpowiedzialni za ów projekt wysocy funkcjonariusze publiczni goszczą w firmach komercyjnych, które oczywiście wspierają wdrożenie faktur ustrukturyzowanych: w „prawdziwej Europie” byłoby to skandalem.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych