Na razie udało się odsunąć w czasie o rok katastrofę fakturowania pod nazwą powszechnego obowiązku wystawiania i przyjmowania faktur ustrukturyzowanych, co jest niewątpliwym sukcesem wszystkich podatników. Przypomnę że miało to nastąpić już w kwietniu 2023 r. Rozumiem, że ktoś chce zarobić wielkie pieniądze dzięki tej operacji, więc ma po swojej stronie całość wolnych (i reżimowych) mediów oraz równie całą klasę polityczną. Takie są „obiektywne prawa Zachodu” niezależnie od tego, czy występuje w wersji „liberalnej” i już „autorytarnej” demokracji. Na podatnikach trzeba zarobić i wcale nie idzie tu głównie o interes fiskalny. Ważniejsi są interesariusze, którzy rękami prawodawcy podatkowego chcą wyciągnąć z ich kieszeni pieniądze, bo będą musieli kupić obiektywnie zbędne oprogramowania, aplikacje i tym podobne gadżety. Ale operacja po tytułem „faktury ustrukturyzowane” jest czymś bez precedensu. Docelowo wszyscy podatnicy VAT (nawet jednoosobowe firmy zwolnione od tego podatku) będą musiały wystawiać i „przyjmować” faktury tylko w tej formie, co oczywiście jest założeniem groteskowym, ale dadzą oni potencjalnie trwały zarobek dostawcom oprogramowania. Sejm już kończy prace nad projektem, który zapewne bez rozgłosu będzie uchwalany głosami całego POPiSu, bo w tym zakresie cała klasa polityczna mówi jednym głosem.
Projekt ten jest absurdalny zarówno w samej koncepcji ale i w szczegółach. Wymienię tylko najważniejsze bzdury, które za chwilę będą uchwalone dla ośmieszenia rządzących:
- nie będzie można w jakikolwiek sposób usunąć („zniebylić”) już wystawionej faktury ustrukturyzowanej z tzw. KSeFu, którą podatnik wystawił pod wpływem błędu (np. pomylił nabywcę) lub ktoś złośliwie na szkodę firmy wystawił taką fakturę na np. miliard złotych plus VAT: faktury bowiem nie wystawia się na rzecz nabywcy tylko wysyła do KSeFu, czyli faktycznie do resortu finansów,
- faktury te będą obowiązkowo wystawiane na wszystkich podatników (również zwolnionych) a dostawca (usługodawca) przecież nie wie i nie jest w stanie sprawdzić, czy jego kontrahent jest, czy też nie jest „podatnikiem” w rozumieniu tego podatku (nie musi być formalnie przedsiębiorcą),
- wszystkie faktury korygujące wystawione będą musiały być „ustrukturyzowane”, mimo że dokument korygujący (np. wystawiony przed 5 laty) będzie miał formę papierową,
- nabywcy (usługobiorcy) „wykluczeni cyfrowo” (czyli większość) nie będą płacić za zakupione towary i usługi, bo fizycznie nie otrzymają tych faktur, mimo że zostały na nich (jakoby) wystawione,
- faktury ustrukturyzowane mają być również wystawiane na rzecz rolników ryczałtowych, która to sprzedaż jest ewidencjonowana w kasach rejestrowych (podwójnie opodatkowana sprzedaż),
- faktury wystawione w handlu zagranicznym będą miały dwie formy: ustrukturyzowaną i „normalną”, bo przecież nie będzie można zmusić nabywców (w tym również nie będących podatnikami!) do odbioru tych faktur z KSeFu.
To tylko najbardziej rażące przykłady nonsensów, które będą obowiązywać od połowy przyszłego roku. Ustawa jest sprzeczna z decyzją wykonawczą Rady Europejskiej, która zezwoliła na wprowadzenie tego obowiązku wyłącznie w obrocie między podatnikami (B2B), czyli w obrocie z innymi podatnikami nakaz ten jest nielegalny.
Jaki będzie finał tej operacji? Odpowiedź jest dość banalna: w maju lub czerwcu przyszłego roku będzie w trybie ekspresowym uchwalona ustawa przesuwająca w czasie jej termin wejścia w życie, czyli powtórzą się po raz kolejny korowody, które już poznaliśmy w związku z wprowadzeniem chociażby przesyłania ksiąg przez podatników VAT.
Ale podatnikami nikt się nie przejmuje. Gorzej że prawdopodobnie spadną dochody budżetowe, bo przecież nikt nie będzie płacić za dostawy i usługi dokąd nie otrzyma fizycznie faktury. Do łask wrócą więc rachunki i przede wszystkim faktury proforma. Pogłębi się narastający już kryzys fiskalny, który zaczął się w tym roku.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych