Serwis Doradztwa Podatkowego

Opowieść byłego premiera o „wielkim uszczelnianiu VAT-u”

Najdłużej rządzący w naszym kraju premier (sprawujący tę funkcję przez prawie dwie kadencje Sejmu) nagrał niedawno podcast, gdzie ogłosił autorską wersję historii „wielkiego uszczelniania VAT-U”, mówiąc zwłaszcza o „mafiach vatowskich” i ich „zwalczaniu” za jego premierostwa, chwaląc się wynikiem podjętych za jego czasów działań, kiedy to dochody budżetowe przez 10 lat wzrosły o 100 mld zł (ze 124 w 2015 r. do 244 mld zł), czyli o 80%. Obiektywnie nie jest to wynik zbyt imponujący z perspektywy dynamiki wzrostu cen oraz bardzo przyzwoitego w tym czasie wzrostu PKB, zwłaszcza w tych sektorach, które płacą ten podatek a nie otrzymywały zwrotów (cały sektor eksportowy ma ujemny wpływ na wysokość dochodów budżetowych – same zwroty VAT). Najważniejsze znaczenie dla wysokości przychodów (nie dochodów) z tego podatku ma wielkość oraz dynamika nominalnego wzrostu sprzedaży konsumpcyjnej opodatkowanej stawką podatkową (23%), a ta według wiarygodnych szacunków wzrosła nominalnie średnio również o ok. 80%. Oczywiście te wzrosty dochodów były obiektywnie sukcesem w porównaniu z latami 2008-2014, gdy zdarzały się nawet wysokie spadki nominalne dochodów z tego podatku (pamiętne rządy ministra Rostowskiego).

To, co chciał przekazać nam były premier, było uzasadnieniem tezy, że to jego rządy przyczyniły się do tego (relatywnego) sukcesu poprzez wprowadzenie trzech instrumentów, które starał się jakoś omówić. Jego zdaniem najważniejsze znaczenie miały trzy „wynalazki informatyczne”: SENT, STIR, JPK. Nie będę oczywiście znęcał się nad – oględnie mówiąc – uproszczeniami merytorycznymi tej opowieści, bo premier naprawdę nie musi się na tym znać. Obiektywie jeden z tych wynalazków nie miał i nie ma zupełnie nic wspólnego z VAT-em, a poza tym był marginalnie stosowany (STIR), drugi został wprowadzony faktycznie dopiero od listopada 2019 r. i w tym czasie zwroty tego podatku wzrosły z 113 mld zł (2021) do rekordowej w historii kwoty w 2023 r., gdy rozdano prawie połowę dochodów – 219 mld zł (zostało w budżecie wspomniane 244 mld zł); czyli instrument ten sprzyjał tej katastrofie. Trzeci z nich (SENT) dla wyłudzeń zwrotów tego podatku przez tzw. biznes optymalizacyjny nie ma większego znaczenia, bo monitoring transportu wybranych wyrobów nie ma wpływu na te techniki tychże wyłudzeń (w tym biznesie „handluje” się niczym lub świadczy usługi niematerialne). Były premier pominął jakże ważny – również za jego czasów – „instrument uszczelniający” (lata 2011-2019) pod nazwą „odwrotnego obciążenia”, który był likwidacją efektywnego opodatkowania i zwiększał kwotę wypłaconych zwrotów, ale w tamtych czasach rząd popierał ten „wynalazek”. Na pewno jego uchylenie w 2019 r. było naprawdę działaniem uszczelniającym, bo od tego momentu branże objęte tym przywilejem zaczęły płacić podatek VAT. Oczywiście powtórzył propagandowe opowieści na temat obowiązkowego KSeF, czyli tegorocznej próbie całkowitej destrukcji systemu fakturowania, uchwalonej za jego czasów w 2023 r. i podrzuconej następcom na 1 lipca 2024 r. Udało się przekonać obecne władze, aby przesunąć tę katastrofę na 2026 r.: szczęśliwie skończy się to prawdopodobnie niczym, bo rządząca większość (która już dziś nie ma „większości”) nie urządzi sobie tej katastrofy przed kolejnymi wyborami.

Powtórzę jednak, premierzy i ministrowie nie muszą znać się na podatkach (były podobne precedensy – przypomnę kompromitujące merytorycznie przesłuchanie w sejmowej komisji śledczej byłego ministra Jana Rostowskiego, który też się nie znał na podatkach). Najciekawsze było jednak coś innego. Były premier stwierdził, że w latach rządów 2008-2014 pisano do ówczesnego premiera oraz do ówczesnego ministra finansów również o „mafiach vatowskich”, lecz listy te pozostawały bez odzewu. Zarzut ten w jego przypadku może być co najmniej kłopotliwy, bo przecież był on członkiem ścisłego gremium doradczego ówczesnego premiera (był to D. Tusk) i mógł po prostu zreferować swojemu szefowi ten problem oraz wskazać na owe zbawienne instrumenty uszczelniające. Skoro troska o dobro publiczne jest dla niego tak istotna (a chcę wierzyć, że tak), to mógł postawić twardo: gdy nie będzie tu stanowczych działań, nie muszę się męczyć w tym gronie, bo nie chcę pośrednio firmować tolerancji dla „mafii vatowskich”. Być może tak zrobił, lecz skromność nakazuje mi pominąć to milczeniem W tym czasie pisałem do władzy na ten temat (kopie tych pism były później zabrane mi przez odpowiednie służby), pisali uczciwi podatnicy a reszta chwaliła zalety unijnego VAT-u. Były premier wymienił z nazwy (!) jedną z firm zaliczających się do zagranicznego biznesu podatkowego, która jego zdaniem słała owe listy w tym czasie do ówczesnych władz. Jest to wręcz zaskakująca informacja, zwłaszcza dla tych, którzy w tym czasie publicznie zabiegali właśnie o naprawę tego podatku. Robiłem to również w sposób jawny (można sprawdzić publikowane w tym czasie raporty oraz artykuły – było ich dużo) i nie słyszałem o poczynaniach na tej niwie wymienionej przez premiera firmy. Podmiot ten mógł to jednak zrobić w sposób dużo bardziej efektywny, bowiem ponoć miał podpisane z resortem finansów umowy doradcze. Ciekawe dlaczego aż do 2015 r. nie umiał doradzić, jak „uszczelnić”? Jeżeli wtedy nie wiedział jak to zrobić (nie jest to proste), to co doradzał ówczesnym rządom?

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją