Aby móc niewadliwie stanowić przepisy prawa podatkowego, a następnie je interpretować oraz stosować wynikające z nich normy prawne, trzeba legitymować się choćby minimalną świadomością państwową. Świadomość ta musi również poparta dobrą wiarą: istotą cywilizowanego rządzenia jest przecież głównie wydatkowanie publicznych pieniędzy (władza „kupuje” środki na realizację swojej misji). Przeciwstawną wizją wiary jest rządzenie przy pomocy terroru, zastraszenia i okrucieństwa: ten model władzy nie wymaga zgromadzenia zbyt dużych środków pieniężnych. Gdy istotą rządzenia jest szeroko rozumiany zakup (pracy, usług i towarów), w tym również mniej lub bardziej legalne przekupstwo (przeciwników politycznych w tym modeli kupuje się a nie więzi albo morduje), trzeba w sposób ciągły gromadzić środki publiczne a temu właśnie służy stanowienie, interpretowanie i stosowanie prawa podatkowego. Podatki mogą występować również w tym drugim, modelu represyjnego sprawowania władzy, lecz wówczas głównie służą one wyniszczaniu przeciwników; a gdy przeciwnikiem władzy jest ogół obywateli, podatki służą ich ograbieniu i pognębieniu.
Zakładam (chyba zasadnie), że żyjemy od ponad trzydziestu lat rządami pierwszego modelu władzy: rządzący nie chcą lub nie umieją władać przy pomocy terroru, więc chcą lub zmuszeni są posługiwać się wydatkami publicznymi w realizacji misji państwa. Muszą więc również posiąść umiejętność stanowienia, interpretowania oraz stosowania prawa podatkowego. Z tym od początku być kłopot, bo część klasy politycznej, zwłaszcza tej nowej, którą do władzy wyniósł Okrągły Stół, nie miało tej świadomości, a podatki postrzegała głównie jako sposób na likwidację „komunistycznej spuścizny”: ich zdaniem trzeba było zniszczyć państwową gospodarkę, bo – po pierwsze – tak im kazali ich nie zawsze jawni mocodawcy, po drugie – przedsiębiorstwa państwowe były bastionem siły obywateli zrzeszonych w związkach zawodowych: przeciwnika trzeba było więc zubożyć o pozbawić pracy. Stąd wywodzą się wszystkie patologie prawa podatkowego powstałe w latach 1989-1991. Oczywiście świadomość państwowa została przechowana na niektórych uniwersytetach oraz… w ministerstwie finansów, które zdegradowano dopiero pod koniec pierwszej dekady tego wieku: najbardziej spektakularnym tego przykładem było powołanie… inżyniera jako osoby odpowiedzialnej za prawo podatkowe w kierownictwie resortu.
Gdy zabrakło deponentów świadomości państwowej, stanowienie prawa podatkowego, a przede wszystkim kształtowanie treści przepisów wpadło w ręce trzech ośrodków wpływu:
- po pierwsze byli to sensu stricte lobbyści, którzy załatwiają dla siebie „korzystne dla podatników” przepisy podatkowe: głównie są to „zagraniczni inwestorzy” z szeroko rozumianego „Zachodu”, ale również nieliczni miejscowi interesariusze z sektora państwowego, samorządowego i prywatnego,
- po drugie był to „międzynarodowy biznes optymalizacyjny”, czyli zagraniczne struktury zajmujące się głównie ucieczką od opodatkowania swoich klientów. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych zeszłego wieku nie miał on żadnego znaczenia: drogę do władzy, a zwłaszcza dostęp do resortu finansów, otworzyli mu powiązani z tym biznesem politycy. Ów biznes przebrał się wówczas za ekspertów, zwłaszcza w czasie przygotowań do naszego „wuniowstąpienia”. Dziś już mało kto pamięta, że wciskali się oni na siłę do prac komisji parlamentarnych i opowiadali każdemu, kto chciał ich słuchać, jak „proste”, „stabilne” i „jasne” są wspólnotowe przepisy podatkowe: był to ich zdaniem niedościgniony wzrost doskonałości, który trzeba było tylko słowo w słowo wpisać do polskiego prawa. Nie zająkali się nawet o masowych oszustwach i patologiach, które już „wyhodował” wspólnotowy prawodawca podatkowy,
- po trzecie byli to szeroko rozumiani „ludzie władzy”, a raczej biurokracja krajowa i unijna, która chce mieć wpływ na przepisy podatkowe. Okazuje się, że większość projektowanych przepisów podatkowych, które powstają w naszym kraju, trzeba jednak uzgadniać z Brukselą, nawet gdy nie ma obowiązku ich harmonizacji. Oczywiście za owymi biurokratami stoją prawdopodobnie zagraniczne ośrodki decyzyjne w postaci interesariuszy, którymi są również obce rządy.
Powyższe ośrodki wpływu działają głównie niejawnie, ale opinia publiczna co pewien czas dowiaduje się o tego rodzaju ekscesach. Najbardziej namacalnym, jawnym dowodem działania owych ośrodków wpływu jest opanowanie resortu finansów przez tzw. ludzi z rynku i cyfryzacja podatków, które (jakoby) mają doprowadzić do wzrostu dochodów budżetowych.
Jeśli treść przepisów kształtuje powyższe trio, nie ma szans dla ochrony interesu fiskalnego państwa oraz dobra ogółu podatników, którzy nie uczestniczą w tym procederze. Dlatego też naprawa procesu stanowienia prawa podatkowego powinna się rozpocząć od odbudowy resortu finansów, który musi stać się gwarantem państwowości instytucjonalnej i świadomości państwowej.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych