Serwis Doradztwa Podatkowego

Pracownik musi zapłacić podatek z pustej faktury, czyli kolejna odsłona „VAT w najlepszym wydaniu”

Wyrok TSUE z 30 stycznia 2024 r., który nakazuje zapłacić VAT z tzw. pustej faktury szeregowemu pracownikowi zatrudnionemu przez firmę, w imieniu której wystawiony jest ten dokument, jest najprawdziwszym „kamieniem milowym” w historii Unii Europejskiej. Przypomnę szczegóły owego wyroku: jeżeli pracownik bez wiedzy pracodawcy wystawi fakturę z kwotą VAT-u np. podając całkowicie błędną nazwę kontrahenta, a pracodawca dochował należytej staranności w nadzorze nad tym pracownikiem, to pracownik musi zapłacić ten podatek. Co prawda pojawił się na osłodę pogląd, że podatek z pustej faktury należy jakoby zapłacić tylko wtedy, gdy jej wystawienie było „związane z oszustwem” bynajmniej nie wynika z jakiegokolwiek przepisu: zarówno prawo UE jak i polski art. 108 ust. 1 ustawy o VAT są jednoznaczne – trzeba zapłacić kwotę podatku podaną na fakturze, gdy ją wystawił podmiot nie będący podatnikiem, gdyż nie dokumentuje on czynności podlegającej opodatkowaniu (dostawy towarów, świadczenia usług, otrzymania zaliczki).

W polskiej praktyce jurysdykcyjnej „pustą fakturą” od której należy zapłacić podatek, jest nawet dokument, który wystawiono w dobrej wierze przed czynnością, która nie doszła do skutku w ciągu 60 dni od jej wystawienia. Można oczywiście zgodzić się, że w drodze wyjątku, gdy pracownik jest bezspornym oszustem czyli świadomie i celowo wystawia fałszywe faktury i podszywa się pod pracodawcę, powinien on zapłacić ten podatek. Ale powinno to dotyczyć skrajnego przypadku, gdy fałszywe faktury były całkowicie poza obiegiem wewnętrznym jego pracodawcy i naprawdę nikt o nich nic nie wiedział. W przypadku gdy były zaksięgowane i zadekretowane przez pracodawcę, to już problem sporny.

Na razie podatnicy, czyli w tym przypadku pracodawcy zastanawiają się czy można jakoś „zniebylić” puste faktury, wystawione pod wpływem błędu bez zapłaty podatku przez pracodawcę bez obciążania tym obowiązkiem pracownika. Ponoć nie wolno im tego robić, gdy puste faktury zostały „wprowadzone do obrotu prawnego” – czyli puszczone w obieg zewnętrzny np. przesłane do podmiotu, który był w nich podany jako nabywca. Pogląd ten jest tak samo ugruntowany jak absurdalny: dokument potwierdzający nieprawdę nigdy nie mógł być „w obrocie prawnym”, gdyż jest w obrocie „bezprawnym”: on udaje fakturę podatkową wprowadzając w błąd nie tylko jej adresata i może spowodować wyłudzenie nienależnej zapłaty. Nie rodzi on jakichkolwiek praw i obowiązków o charakterze cywilnoprawnym (najwyżej podmiot otrzymujący ten dokument powinien zawiadomić organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wystawcę tej faktury, gdyż może być ona dowodem dla zastosowania art. 270a a nawet 286 kodeksu karnego). Z zewnątrz pusta faktura wystawiona pod wpływem niezawinionego błędu niczym nie różni się od dokumentu podrobionego świadomie przez wystawcę.

Podatnicy nie chcą podporządkowywać się „nakazom” wynikającym z tego rodzaju pseudowiedzy i po cichu anulują puste faktury, gdyż kierują się domniemaniem niewinności swoich podwładnych: nie zatrudniają przecież oszustów i nikt nie chciał niczego sfałszować, zwłaszcza faktur. A błędy zdarzają się na co dzień. Tam gdzie wystawia się „taśmowo” tysiące faktur miesięcznie można nawet pomylić się co do tożsamości kontrahenta, bo on w chwili jej wystawienia może już nie żyć bez zawiadomienia wystawcy o takim zamiarze (to oczywiście ironia).

Ciekawe jak zareaguje na ten wyrok praktyka skarbowa i sądowa. Niestety część pracodawców zaczęła się w swoisty sposób „zabezpieczać” tak aby w każdym przypadku to pracownicy mieli płacić z pustych faktur, bo przecież (jakoby) nie można ich anulować. Zalecanym sposobem postępowania ma być szybkie zawiadomienie organów ścigania o podejrzeniu sfałszowania faktury przez pracownika, co ma być koronnym dowodem dochowania przez pracodawcę owej mitycznej „należytej staranności” Zapowiada się koszmar, bo VAT w wersji unijnej jest zbiorem tego rodzaju absurdów; przypomnę, że jeszcze przed dziesięciu laty nazywano go „VAT-em w najlepszym wydaniu”. Teraz autorzy tej oceny raczej już chcą o tym zapomnieć.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją