Dodatki drożyźniane, które otrzymają obywatele w związku ze wzrostem cen ogrzewania (sam dodatek węglowy – a to dopiero początek – kosztować będzie prawie 12 mld zł), wymagają radykalnego zwiększenia dochodów budżetu państwa. Rosnące niezadowolenie a przede wszystkim strach przed brakiem ogrzewania i najzwyklejszą biedą wraz z perspektywą podwójnych wyborów (Sejm i Senat oraz samorządu terytorialnego) uzasadniać będzie wypłatę obywatelom dodatkowych świadczeń, których jedynym źródłem jest kasa państwowa. Trzeba ją dodatkowo zasilić, bo inflacyjna premia fiskalna na pewno nie wystarczy. Zresztą dochody budżetowe będą się kurczyć i to z wielu powodów:
Aby zniwelować te straty trzeba zwiększyć inne dochody budżetowe, a przecież budżet traci już na „tarczach antyinflacyjnych” (np. 8% VAT na paliwa silnikowe czy 5% na energię elektryczną i 0% na żywność). Na ogólną podwyżkę stawki wzorem liberałów z 2011 roku (podwyższono również stawkę postawy z 22% na 23%) nikt nie pójdzie. Rezerwy fiskalne tkwią w akcyzie np. w luce w opodatkowaniu głównego substytutu papierosów (tzw. podgrzewaczy), ale w jego obronie dzielnie i skutecznie staje jeden z „zagranicznych koncernów”, który wynajął jako lobbystów byłych urzędników resortu finansów. Ciekawe, czy nasi „strategiczni sojusznicy” pozwolą na to, aby odebrano im bezsensowne przywileje podatkowe na których utracono już co najmniej pięć miliardów złotych? Nie bez powodu relacje klasy politycznej z tym koncernem określano z mównicy sejmowej jako charakterystyczne dla „bananowej republiki”.
Czego się boją podatnicy? O tym w opiniotwórczych mediach nic się nie piszę, więc działający w dobrej wierze (są tacy) politycy nie wiedzą, że największym wrogiem naiwnego biznesu jest … tzw. biznes optymalizacyjny, który na dłuższą metę działa w interesie fiskusa. Dlaczego? Już tłumaczę: najpierw za grube pieniądze (płatne od efektu) sprzedaje się podatnikowi schemat obniżający podatki lub eliminujący te obciążenia. Potem przychodzi fiskus i oczywiście przewraca wszystko do góry nogami naliczając zaległości oraz odsetki. Wtedy twórcy owych wynalazków stają mężnie w obronie swoich klientów i (oczywiście nie za darmo) pełnią przez lata funkcję straży pożarnej, która gasi własne podpalenia. Jest nawet lista tych „strażaków”, którą zna każdy, kto dał się złapać w te sidła i jeszcze przeżył to doświadczenie. Istotne jest to, że oczywiście „ludźmi z rynku”, którzy od dobrych lat rządzą faktycznie w Polsce podatkami, są byli pracownicy owych firm optymalizacyjnych. Przypadek? Nikt w to nie wierzy. To jest już istotą współczesnej polityki podatkowej.
Podatnicy nie mogą się nadziwić jak to jest, że „pisowska władza”, która szła do zwycięstwa pod sztandarami „uszczelniania podatków” i zwykłej uczciwości podatkowej („wystarczy nie kraść”) związała się z biznesem, który np. uczestniczył w upowszechnieniu w Polsce wszystkich patologii wspólnotowej wersji podatku od towarów i usług („VAT w najlepszym wydaniu”), ale to temat odrębnej opowieści.
Przed nami wielki reset: również w podatkach.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Skontaktujemy się z Tobą w najbliższym dniu roboczym aby porozmawiać o Twoich potrzebach i dopasować do nich naszą ofertę.
Jest to elektroniczny tygodnik podatkowy, udostępniany Subskrybentom w każdy poniedziałek w formie newslettera.