Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: agenturalny charakter działalności socjalistów z PPS-FR, czyli coś o naszej „niepodległościowej” przeszłości

     Nasze podręczniki historii, które obowiązują nie tylko „szkolną dziatwę”, lecz również zalecane na uczelniach wyższych, z namaszczeniem opisują wydarzenia z początku zeszłego wieku dotyczące działalności tzw. partii niepodległościowych. Na pierwszym miejscu oczywiście pojawia się PPS-FR, czyli Polska Partia Socjalistyczna ? Frakcja Rewolucyjna, bo wpisuje się dobrze w obowiązującą niepodzielnie „legendę Józefa Piłsudskiego”. Czytając relacje historyków na temat owej partii mamy utwierdzić się w przekonaniu, że działy się wówczas bez przerwy „wydarzenia przełomowe na drodze do niepodległości”, a skrytobójcze zabójstwa funkcjonariuszy publicznych ówczesnego państwa rosyjskiego oraz napady rabunkowe były czymś chwalebnym i wzniosłym, bo zbrodnie i kradzieże w wykonaniu akurat ludzi związanych z tą partią podlegają generalnemu uniewinnieniu, a nawet zasługują na pochwałę. Nie wszystkie morderstwa w wykonaniu bojówek tejże partii trafiły jednak na łamy podręczników. Eksponuje się zamachy na żandarmów i urzędników, a przemilcza się zabójstwa „zwykłych ludzi”, w większości etnicznych Polaków, które nasiliły się zwłaszcza w czasie Rewolucji 1905 r., czyli strajków i zamieszek w wielu miastach ówczesnej Kongresówki, trwających do 1907 r. „Dziatwie szkolnej” nie mówi się już, że wywołane wówczas strajki nie miały powszechnego poparcia. Wręcz odwrotnie: przeciwstawiali się ich organizacji nie tylko pracodawcy, lecz również związki robotnicze ? te legalne i nielegalne ? a zwłaszcza wykreślony z oficjalnej historii Narodowy Związek Robotników, który był atakowany w sensie fizycznym przez bojówki PPS-FR. Trwała wówczas objęta współczesną cenzurą historyczną wojna domowa, obie strony dopuszczały się morderstw i pobić, a większość ówczesnego społeczeństwa polskiego opowiadała się przeciwko lewicowym terrorystom, co zgodnie potwierdzają również piłsudczykowskie piśmiennictwo (współczesne i ówczesne).

     Nie to jest jednak najważniejsze: żyjemy w czasach gdy  historię zastąpiła (nie tylko u nas) polityka historyczna. Ważne jest to, że owa natrętna gloryfikacja wyczynów owej partii jest kompletnym nadużyciem tworzącym coś, co nazywamy fałszywą świadomością historyczną. Po pierwsze owa partia istniała tylko około dziesięciu lat i skupiała w sensie dosłownym garstkę ludzi: nikt nie podejmuje się policzenia tej rzeczywistej liczebności, lecz rozpoznawanych przez historyków nazwisk jej członków jest co najwyżej kilkuset, a dodając do tego aresztowanych lub skazanych pod zarzutem (nie zawsze prawdziwym) członkostwa w tej partii (zachowały się listy poddane ochronie przez konfidentów), nie można się doliczyć w całym okresie istnienia tej partii nawet tysiąca osób. Była to więc marginesowa organizacja bez wpływów. Tu odwołam się do tradycji rodzinnej: część członków rodziny mojej matki, którą jako starców dobrze pamiętam, urodziła się w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku i swoje życie spędziła w ówczesnej Warszawie. W czasie Rewolucji 1905-1907 nikt wówczas nie słyszał o owej partii, zwłaszcza w środowiskach inteligenckich. Odbywały się masowe strajki a przede wszystkim demonstracje, ale ich istotna część (większość?) miała spontaniczny i wyłącznie socjalny charakter. Wiedziano coś o ludziach strzelających do policjantów, czyli o jakichś „bojowcach”, którzy jednak nie raz „dostali po mordzie” od rodaków, gdy po zamachu uciekali między demonstrantów, czyli chowali się w tłumie.

     Dziś wiemy, że owa partia była agenturą wywiadu austriackiego, a wszyscy jej liderzy byli dość marnie płatnymi szpiegami, których zadaniem było dostarczenie informacji wywiadowczych dla obcego państwa i prowadzenie owych akcji terrorystycznych. Relacje owej partii z H-Stelle (tak nazywał się wywiad austriacki) opisali jego szefowie w opublikowanych książkach, m.in. generał Maxymilian Ronge ? szef wywiadu (rok wydania jego dzieła ? 1931), gdzie wprost opisał agenturalną działalność wszystkich znanych z kart podręczników działaczy tej partii, w tym zwłaszcza Józefa Piłsudskiego. Co ciekawe, dane na temat jego działalności przekazywano na bieżąco wywiadowi? rosyjskiemu, bo przechodziły one w ręce podpułkownika Alfreda Redla (nota bene barwnej postaci, która powinna budzić sympatię nowoczesnej lewicy, bo był homoseksualistą), który przez lata współpracował z rosyjskim wywiadem.

     Może więc warto wprowadzić nowy rozdział w naszej historii, który pozwolę sobie nazwać: „Walki wywiadów państw zaborczych na terytorium Królestwa Kongresowego w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku”, chyba że dalej będziemy dzielić działających wtedy (i dziś) agentów na „niepodległościowych” i tych wręcz przeciwnie.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją