Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: brakuje nam polskiej doktryny politycznej (część I)

Zacznę od dość oczywistej tezy: powinniśmy mieć w Polsce własną, niezależną i oryginalną doktrynę lub doktryny polityczne, których celem jest ochrona podstawowych interesów państwa polskiego i jego obywateli. Skoro istnieją: Polska jako państwo narodowe, odrębne językowo i kulturowo społeczeństwo liczące grubo ponad trzydzieści milionów ludzi, mieszkających na terytorium będącym pod jurysdykcją tego państwa, oraz – co już trochę mniej ważne – żyją poza granicami tego państwa skupiska ludności lub rozsiana diaspora, która uważa się za Polaków utożsamiających się z państwem polskim – to trzeba mieć pomysł jak skutecznie zachować i rozwijać to dziedzictwo. Bo inni chętnie „zagospodarują” ten dorobek w swoim interesie (czyli nie w naszym), bo:

  • najbardziej poszukiwanym dobrem w tej części świata są biali, nie będący muzułmanami ludzie, którzy łączą pracowitość z umiejętnością nauczenia się obcego języka i szybko asymilują się (spełniamy te wszystkie cechy),
  • tereny położone w tej części Europy mogą być jeszcze wiele lat rezerwuarem taniej, a przede wszystkim zdrowej żywności oraz innych zasobów naturalnych (można np. wyciąć nasze lasy),
  • można na te tereny wywieźć odpady i śmieci, przesiedlić tu niechcianych imigrantów oraz tworzyć tu rodzaj przedpola, które będzie miejscem przyszłych konfliktów zbrojnych: jeśli ktoś obcy bierze pod uwagę wojnę konwencjonalną, to najlepiej aby pole bitwy było możliwie daleko (dziś jesteśmy przedpolem Zachodu – „wschodnia flanka NATO” czyli zdaniem naszych „geostrategów” tu ma rozegrać się „wojna z Rosją”),
  • z każdego, z kogo się da, można „wycisnąć” jego zasoby, grabić go, trzymać go w nędzy gdy ujawnił i oddał wszystko co przedstawia jakąkolwiek wartość: gdy już ograbi się dane społeczeństwo z dóbr majątkowych, jego obywatele mogą zacząć sprzedawać dzieci i narządy, za te dobra zestarzała i wymierająca Europa (Zachodnia) zapłaci każde pieniądze, ale przecież lepiej dostać je za pół darmo.

Czy to wystarczająca lista powodów, aby stworzyć wizję państwa polskiego, które uchroni siebie i swoich obywateli przez tymi zagrożeniami? Sądzę, że tak, choć można przytoczyć również inne argumenty, ale o tym innym razem. Niech będzie dla nas pouczającym przykładem casus pomajdanowej Ukrainy, która jest obecnie rozgrabiana, następuje masowy exodus ludności (który również nas bogaci); państwo to się kończy i w obecnym kształcie nie ma przyszłości (jeśli ma jakąkolwiek przyszłość). My też w wyniku „balcerowiczowskich reform” oddaliśmy (i dalej oddajemy) nasze najważniejsze aktywa: w latach 1989-1991 skutecznie zniszczono istotną część przemysłu i rolnictwa tylko po to, aby powstała szybko kilkumilionowa armia bezrobotnych, na których czekała praca w Starej Europie.

Czy mamy jakąś doktrynę polityczną, która gwarantowałaby (przynajmniej w sensie racjonalnym) pokój, dobrobyt obywateli, całość terytorialną oraz rozwój naszego kraju? Chyba nie, bo obiektywnie nikt nie słyszał – przynajmniej z kręgu klasy politycznej – nawet o jakiejkolwiek debacie na ten temat. Być może gdzieś są ukryci myśliciele, którzy stworzyli taką doktrynę, ale na razie nic o nich nie wiadomo. W debacie publicznej oraz „mediach społecznościowych” wypowiedzi na ten temat są albo antydoktrynami, albo są głoszone w złej wierze (aby nas ogłupić?). Znamy je bardzo dobrze; głoszą je liczący się politycy („centralni” i „terenowi”), „wolne media” (czyli zachodnie) oraz te o postkomunalnych i postsolidarnościowych korzonkach np. wszystkie „Gazety” – Polskie, Wyborcze, Prawne oraz „media reżimowe”. Dlatego tylko bardzo krótko przypomnę dość skromną listę tychże doktryn:

  • „doktryna uległości” (kapitulanci): jej istota (równie skromna) polega na tym, że mamy w pełni podporządkować się jakiemuś państwu czy też organizacji międzynarodowej, zrezygnować z samodzielnego myślenia i robić tylko to, co nam każe nasz protektor: „kapitulanci” dzielą się na tych, którzy „wyznają przywództwo” amerykańskie czyli „atlantyckie”, albo niemieckie (czyli „europejskie”),
  • doktryna samolikwidacji: jej istotą jest możliwie najszybsza i najkorzystniejsza ewakuacja z tej części świata, bo „nastąpił kres państw narodowych”, a twór państwowy między Odrą i Bugiem nie ma (ich zdaniem) przyszłości, bo „Polacy nie umieją rządzić”, są skazani na „trzy razy be” (biedę, bajzel i bezrobocie) oraz „wciąż grozi nam wojna z Rosją”, która chcę ową biedę i bajzel włączyć do odtwarzanego z uporem „imperium sowieckiego”.

Sądzę, że obie powyższe doktryny gwarantują Polsce wyłącznie złą przyszłość i trzeba im przedstawić myśl pozytywną: ale o tym w kolejnym odcinku.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją