Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: czy jest w Polsce miejsce dla innego patriotyzmu niż antyrosyjskiego?

Pojęcie „patriotyzmu antyrosyjskiego” wróciło w naszej publicystyce politycznej przy okazji dyskusji o konflikcie rosyjsko-ukraińskim przypominając „drogi i bezdroża” tejże postawy w bliższej i dalszej przeszłości. Bo ma ona już długą historię począwszy (może trochę na wyrost) od Konfederacji Barskiej. Ta wersja polskiego patriotyzmu pojawiła się później pod koniec XVIII wieku i jej historycznym dokonaniem (i sromotną klęską) było Powstanie Kościuszkowskie, które doprowadziło do całkowitej likwidacji resztek państwowości Pierwszej Rzeczypospolitej i rozpoczęło definitywny czas zaborów. Dwa dziewiętnastowieczne antyrosyjskie „Powstania Narodowe”, te z Listopada (1830 roku) i Stycznia (1863 roku), były kolejnymi eksplozjami tej postawy z tym samym zresztą fatalnym skutkiem dla Polski i Polaków. O dwudziestym wieku wspominać nie będę: klęski wywołane przez reprezentantów tej postawy znamy zbyt dobrze a ich skutki odczuwamy do dziś.

Jak można zdefiniować istotę patriotyzmu antyrosyjskiego? Odpowiedź jest jednocześnie i prosta i złożona: w potocznej wersji patriotą jest wyłącznie ten, kto pogardza Rosją i Rosjanami, boi się jej oraz nienawidzi każdego, kto nie podziela ich strachu i wrogości: ci ostatni są „zdrajcami”, „ruskimi onucami” bez prawa przynależności do polskiej wspólnoty. W wersji nieplebejskiej („elitarnej”?) antyrosyjscy patrioci również przede wszystkim boją się Rosji, bo ona (jakoby) chcę „odtworzyć imperium”, a owo imperium jest „zagrożeniem dla Polski” (nie wiadomo dlaczego). W imię obrony przed tym zagrożeniem trzeba związać się lub wręcz podporządkować się każdemu, kto też się boi Rosji (lub udaje, że się boi) i jest jej wrogiem. Dlatego też antyrosyjscy patrioci z ochotą godzą się na każdy stan zależności od innych państw, w tym zwłaszcza „mocarstw zachodnich” (także Niemiec) byleby im ktoś obiecał, że będzie ich bronić przed mniej lub bardziej wyimaginowanym „rosyjskim zagrożeniem”. Tu nie ma granic uległości: każdy kompromis jest dobry, gdy w ich przekonaniu „zwiększa nasze bezpieczeństwo”. W dodatku owa uległość jest istotą naszej niepodległości: czym bardziej podporządkowujemy się naszym protektorom, tym bardziej jesteśmy niepodlegli. Oczywiście nasi protektorzy umacniają wszystkie obawy, podgrzewają antyrosyjskie fobie a przede wszystkim jawnie wykorzystują okazję, aby nas „wydoić”, bo przecież owo „bezpieczeństwo musi (nas Polaków) drogo kosztować”.

Oczywistym skutkiem bezpośrednim rządów antyrosyjskich patriotów jest zubożenie obywateli, wielkie lub mniejsze emigracje, a przede wszystkim ekonomiczna i polityczna degradacja naszego kraju. W przeszłości było również przegrane powstania. Bo inni, zwłaszcza tzw. Zachód dobrze wie, że antyrosyjscy patrioci są naiwni jak dzieci i będą się dawać oszukiwać. To przecież tę postawę Polaków zobrazowano w znanym stwierdzeniu, że „jesteśmy politykami w poezji i poetami w polityce”. Po wykorzystaniu naszej nienawiści, sojusznicy antyrosyjscy porzucą nas dla swoich interesów, bo dlaczego mieliby postąpić inaczej? Nie jesteśmy już im do czegokolwiek potrzebni.

W pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że nasza przeszłość można podzielić na okresy dominacji tejże postawy (rządy antyrosyjskich patriotów), które kończą się porażkami, i rządy pozytywistów, którzy przez długie lata odbudowują nasze zasoby tylko po to, aby następnie zmarnowali je reaktywowani „prawdziwi patrioci”. Czy kiedyś przyjdzie opamiętanie? Czy musimy przegrać aby otrzeźwieć? Może następnym razem będziemy mądrzy przed szkodą? Tego nie wiem, ale wciąż mam nadzieję, że tym razem jakiś cud lub zbieg okoliczności wyrwie nasz los spod wpływu antyrosyjskich patriotów. Oczywiście faktycznie obowiązująca cenzura nie daje szansy na rzeczową debatę, ale nie traćmy nadziei. Zubożenie i regres zmuszą nas do obrony własnych interesów, czyli zbliży nas do „europejskich wartości” (tych prawdziwych).

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją