Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: czy już przegraliśmy „naszą wojnę”?

Jak dotąd spotykają nas od pewnego czasu same porażki: przegrywamy walkę o uchylenie „Zielonego Ładu”, który zniszczy do cna opłacalność nie tylko produkcji, ale nawet życia w naszym kraju (gdzie uciekać?), nasila się drożyzna nośników energii będąca wynikiem „dywersyfikacji źródeł dostaw gazu”, czyli „samoembarga” na rosyjskie dostawy, przerzucono na nas z nawiązką koszty krucjaty w obronie „prozachodnich rządów w Kijowie” – a wszystko jeszcze przed nami, bo na „Froncie Wschodnim” prowadzona będzie wojna do ostatniego Ukraińca, czyli jeszcze rok (reszta ucieknie). To oczywiście nie koniec listy naszych porażek – innych nie muszę przypominać np.: zubożenie, rozpijaczenie narodu i brak rąk do pracy. Polski biznes jest niszczony przez ceny energii, które jeszcze wzrosną oraz drogą pracę przy spadku jej jakości, a także brak inwestycji, bo już część z nas uwierzyła, że władza prowadzi „naszą wojnę” i zdaje się, że już ją przegrywa na nasz koszt. Bezspornym sukcesem jest oczywiście „odsunięcie PiSu od władzy”, „tryumfalny powrót” Donalda Tuska do władzy i postawienie w stan likwidacji (nieodwracalnej) mediów publicznych (już ich nie będzie). Potrzeba nam jeszcze jednego, już istotnego zwycięstwa jakim jest wybór prezydenta wywodzącego się z proeuropejskiej mniejszości. Cieszmy się z tych sukcesów, bo innych nie będzie.

Nie trzeba udawać (ani być znawcą) spraw wojennych aby stwierdzić, że wojna ukraińsko-rosyjska ma się już ku końcowi, bo obywatele tego kraju nie chcą gnić w okopach „Frontu Wschodniego”. Zachód (czyli również my) dostarczy kolejne transporty uzbrojenia (z amunicją jest już trochę gorzej), da pieniądze na opłacenie władz w Kijowie, dostarczy prąd, paliwa silnikowe oraz żywność. Nie zapewni jednak dostawy chętnych do walki żołnierzy powołanych spośród milionów uciekinierów ukraińskich przebywających na obcych terytoriach oraz własnych obywateli. Coś na ten temat bredził jeden w ważnych „zachodnich przywódców”, lecz szybko zamilkł, bo wie, że już przegra w najbliższych wyborach. Dotychczas prowadzenie wojen było dużo mądrzejsze: kończyły się wtedy, gdy jednej ze stron (lub obie) zabrakło amunicji. Teraz walczymy się do wyczerpania zasobów ludzkich, czyli w sposób dużo bardziej kosztowny i … głupszy.

Ciekawe jak klasa polityczna wytłumaczy nam klęskę swojej polityki? Po co narzucono nam bezsensowne wyrzeczenia? Po to, żeby Zełeński przegrał „swoją” (czyli jakoby również naszą) wojnę? Czy wystawimy fakturę za udzieloną pomoc (co najmniej 50 mld zł) a jeśli tak, to na kogo? Po co otworzono rynek na import ukraińskiego zboża, które niszczy polskie rolnictwo? Może ową fakturę trzeba wystawić na te 10 koncernów, które zarobiły na naszych rolnikach?

Oczywiście jest to tylko sarkazm oszukanego obywatela, który nie ma nic do gadania. Odpowiedź władzy już znamy: będą nas straszyć „zagrożeniem ze strony Rosji”, które jeszcze się zwiększy, mimo że (jakoby) Ukraińcy „walczyli również za nas”.

A może gdybyśmy przyjęli bardziej powściągliwą postawę w tym konflikcie, nie chciałoby się Rosji grozić nam i mścić? „Polityka Sobieskiego” była, jest i będzie źródłem naszych porażek.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją