Tzw. wolne media prześcigają się w oburzeniu (oryginalna misja: najważniejszą informacją dnia jest „oburzenie” dziennikarza) stwierdzeniem jednego z liderów politycznych (zwanego prywatnie „Naczelnikiem Państwa”) , że „federalizacja” Unii Europejskiej pod rządami Berlina grozi powstaniem „czwartej Rzeszy”, a na to (jego zdaniem) Polska nie może się zgodzić. Wszystkie wolne szeroko rozumiane „tefałeny” i „gazety” musiały solennie potępić powyższą tezę, przy czym nie zawsze było dostatecznie jasne, czy więcej oburza ich nazwanie zdominowanej przez Niemcy Europy „czwartą Rzeszą” czy stwierdzenie, że Polska nie może się na to zgodzić (zapewne i jedno i drugie). Przecież to jest oczywisty skandal: nie wolno kwestionować ”niemieckiego przywództwa”, skoro amerykańskie odchodzi w przeszłość. W pierwszym wątku karygodnym jest (jakoby) twierdzenie owego polityka, że może powstać nowa wersja Niemiec jako „Rzesza”; tak mówić (ich zdaniem) nie wolno nikomu, bo trzecia wersja zjednoczonych Niemiec była zła, a – w domyśle – współczesna i przyszła może być tylko dobra.
Pozwolę sobie odnieść się tylko do faktów (prawnych lub obiektywnych w odróżnieniu od „faktów” i „faktów medialnych”). Jak wiadomo wolność mediów nie może być w jakikolwiek sposób ograniczana, czyli nie mają one obowiązku posiadania i respektowania jakiejkolwiek wiedzy (ogranicza to w sposób zasadniczy ową wolność). Otóż pod pojęciem „Rzesza” (polski odpowiednik niemieckiego słowa Reich) rozumie się państwowe władztwo jednego ośrodka decyzyjnego nad wszystkimi lub większością państw niemieckojęzycznych lub podbitych przez władców niemieckojęzycznych. Przed 1991 rokiem były trzy „Rzesze”: dwa cesarstwa – Rzymskie Narodu Niemieckiego istniejące do początku XIX wieku, gdy ostatni cesarz przyjął tytuł „Cesarza Austriackiego” (Franciszek II stał się tym samym Franciszkiem I), drugie cesarstwo ze stolicą w Berlinie istniało od 1871 roku aż do ostatnich dni I wojny światowej pod berłem Hohenzolernów oraz trzecia w wersji hitlerowskiej (Trzecia Rzesza) pod rządami demokratycznie wybranego Adolfa Hitlera. Jeśli uznać, że późniejszy podział Niemiec na wschodnie i zachodnie to po drugiej z wielkich wojen nie było żadnej „Rzeszy”, rok 1991 był odtworzeniem (anschluss byłego NRD) lub początkiem odtworzenia kolejnej czyli czwartej Rzeszy.
Problem w tym, że zdaniem niemieckich sądów, w tym zwłaszcza ichniego Trybunału Konstytucyjnego, Trzecia Rzesza wciąż istnieje w sensie prawnym (państwa są przede wszystkim bytem normatywnym), a współczesna Republika Federalna Niemiec ma konstytucyjny obowiązek „zjednoczenia Niemiec”, który to obowiązek – jak należy sądzić – nie został jeszcze wykonany. Gdy tak się stanie, to czy ów twór będzie czwartą Rzeszą? Chyba nie: będzie to reaktywacja Trzeciej Rzeszy, bo ona ich zdaniem wciąż istnieje i nikt jej nie może zlikwidować: nie ma organów do tego zdolnych (w ogóle nie ma organów) a inni uznają, że od 1945 roku nie ma już Trzeciej Rzeszy, więc nie ma czego likwidować.
Dlatego też prognoza, że federalizacja całej Europy, obejmująca ziemie Trzeciej Rzeszy, grozi nam powstaniem kolejnej – czwartej Rzeszy, jest równie prawdopodobna jak teza prawna, że nastąpi wtedy zdaniem władz RFN reaktywacja Trzeciej Rzeszy. Nie wiem co dla nas gorsze.
Co ma to wspólnego z rozważaniami na tematy polsko-rosyjskie? Otóż bardzo dużo: państwo polskie jest wciąż w stanie wojny z Trzecią Rzeszą (jeśli ona istnieje) i jej reaktywacja ma nas zmusić do podjęcia rozmów pokojowych. Natomiast w stanie wojny z tym państwem był Związek Radziecki (rozwiązał się trzydzieści lat temu), a nie współczesna Rosja, która nie jest już (niestety) państwem antyniemieckim.
Wolnym mediom oczywiście życzę aby tak jak dotychczas skutecznie broniły swojej wolności.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych