Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: Czy Wojsko Polskie może być wysłane na Ukrainę w celu zwalczenia „rosyjskie agresji”?

Pytanie zadane w tytule niniejszego tekstu nie wzięło się znikąd: coś na ten temat przebąkują internetowi komentatorzy, zwłaszcza ci, którzy grają rolę „dobrze poinformowanych”, a poza tym kilku dziennikarzy zadało mi pytanie: „czy coś więcej wiem na ten temat”?. Tyle wiem, ile mogę się wiarygodnie dowiedzieć, a tu możliwości są bardzo ograniczone.

Zacznę jednak od refleksji na temat przeszłości naszych wojen w cudzym interesie. Wysyłanie przez naszych protektorów polskich wojsk na niewypowiedziane nam wojny lub w celach agresywnych ma już (niestety) długą tradycję. W XIX wieku nasz francuski protektor (cesarz Napoleon I) nie raz wysyłał wojska Księstwa Warszawskiego: zaczęło się od Hiszpanii, gdzie Legia Nadwiślańska (trzy pułki piechoty i pułk ułanów ? „los internos picatores”) okrutnie pacyfikowała hiszpańskie powstanie, a w 1812 roku razem z tzw. Wielką Armią zaatakowaliśmy Rosję prawie stutysięcznym kontyngentem tracąc w ciągu pół roku aż 80 tys. żołnierzy (największa katastrofa militarna wojska polskiego ? większa była tylko kampania wrześniowa 1939 roku). Austriacy w czasie pierwszej z wielkich wojen wysyłali na śmierć za „najjaśniejszego pana i jego rodzinę” (jak mawiał dzielny wojak Szwejk), co prawda nieliczne ochotnicze oddziały złożone z Polaków, będących częścią C.K. Armii (u nas zwane „legionami”), co propaganda sanacyjna i postsanacyjna do dziś nazywa „walką o niepodległość”. To dość dziwna teza, bo gdy pod rozkazami i w interesie dwóch zaborców (Austrii i Niemiec) ktoś wojuje z jednym zaborcą – Rosją, to jest to problem tychże zaborców.

Nie zaliczam do tej historii okresu drugiej z wielkich wojen, choć wówczas polskie wojska od 1940 roku tworzone były przez obce państwa (Francję, Wielką Brytanię i Związek Radziecki) i ich status był w pełni uzależniony od sponsorów, którzy wykorzystywali je w swoim interesie. Wojska te jednak walczyły z odwiecznym wrogiem (czyli Niemcami, które również wchłonęły Austrię), który dla Polaków miał tylko jeden plan: ograbić, ogłupić, wygłodzić i częściowo wymordować ? resztę przekształcać w niewolników. Był więc obiektywny motyw, aby pójść na stronę tych, którzy chcą walczyć z naszym wrogiem. W okresie Polski Ludowej nasze wojska wysłano tylko raz do Czechosłowacji w 1968 roku, ale to nie była „wojna”, bo wojska tego państwa nie stawiły zbrojnego oporu.

W minionym trzydziestoleciu wiernie wykonywaliśmy polecenia nowego protektora, który kazał nam wysłać najpierw wojska atakując Irak, a potem na wojnę przeciw Afganistanowi: tę drugą po dwudziestu latach nasz protektor przegrywa i z podwiniętym ogonem, podobnie jak przed czterdziestu laty Związek Radziecki, wycofuje się w niesławie. Ciekawe, czy po tej przegranej skończy podobnie jak „państwo radzieckie”?

Czy więc pora, aby dać kolejny dowód wierności Waszyngtonowi będziemy musieli wysłać wojska na Ukrainę? Sądzę, ze jest mało prawdopodobne, bo dla rządzących byłoby wręcz działaniem samobójczym. Obecnie rządy na Ukrainie ? oględnie mówiąc ? są mało popularne w świadomości naszych obywateli, a obowiązująca rusofobia spotyka się z narastającym oporem (ilość wpisów rusofobicznych pod cyklem pt. ?Polska-Rosja? ? szkice? publikowanych na YOUTOUBie jest zdecydowanie mniejsza od wypowiedzi neutralnych i przyjaznych Rosji).

Dlatego jestem spokojny, wręcz optymistą: proukraińska polityka jest dla nas niespłacalna, niepopularna i nieefektywna. Czas przejść na neutralne pozycje, zwłaszcza że nie mamy i będziemy mieć w tej sprawie nic do powiedzenia.

 

Pytanie zadane w tytule niniejszego tekstu nie wzięło się znikąd: coś na ten temat przebąkują internetowi komentatorzy, zwłaszcza ci, którzy grają rolę „dobrze poinformowanych”, a poza tym kilku dziennikarzy zadało mi pytanie: „czy coś więcej wiem na ten temat”?. Tyle wiem, ile mogę się wiarygodnie dowiedzieć, a tu możliwości są bardzo ograniczone.

Zacznę jednak od refleksji na temat przeszłości naszych wojen w cudzym interesie. Wysyłanie przez naszych protektorów polskich wojsk na niewypowiedziane nam wojny lub w celach agresywnych ma już (niestety) długą tradycję. W XIX wieku nasz francuski protektor (cesarz Napoleon I) nie raz wysyłał wojska Księstwa Warszawskiego: zaczęło się od Hiszpanii, gdzie Legia Nadwiślańska (trzy pułki piechoty i pułk ułanów ? „los internos picatores”) okrutnie pacyfikowała hiszpańskie powstanie, a w 1812 roku razem z tzw. Wielką Armią zaatakowaliśmy Rosję prawie stutysięcznym kontyngentem tracąc w ciągu pół roku aż 80 tys. żołnierzy (największa katastrofa militarna wojska polskiego ? większa była tylko kampania wrześniowa 1939 roku). Austriacy w czasie pierwszej z wielkich wojen wysyłali na śmierć za „najjaśniejszego pana i jego rodzinę” (jak mawiał dzielny wojak Szwejk), co prawda nieliczne ochotnicze oddziały złożone z Polaków, będących częścią C.K. Armii (u nas zwane „legionami”), co propaganda sanacyjna i postsanacyjna do dziś nazywa „walką o niepodległość”. To dość dziwna teza, bo gdy pod rozkazami i w interesie dwóch zaborców (Austrii i Niemiec) ktoś wojuje z jednym zaborcą – Rosją, to jest to problem tychże zaborców.

Nie zaliczam do tej historii okresu drugiej z wielkich wojen, choć wówczas polskie wojska od 1940 roku tworzone były przez obce państwa (Francję, Wielką Brytanię i Związek Radziecki) i ich status był w pełni uzależniony od sponsorów, którzy wykorzystywali je w swoim interesie. Wojska te jednak walczyły z odwiecznym wrogiem (czyli Niemcami, które również wchłonęły Austrię), który dla Polaków miał tylko jeden plan: ograbić, ogłupić, wygłodzić i częściowo wymordować ? resztę przekształcać w niewolników. Był więc obiektywny motyw, aby pójść na stronę tych, którzy chcą walczyć z naszym wrogiem. W okresie Polski Ludowej nasze wojska wysłano tylko raz do Czechosłowacji w 1968 roku, ale to nie była „wojna”, bo wojska tego państwa nie stawiły zbrojnego oporu.

W minionym trzydziestoleciu wiernie wykonywaliśmy polecenia nowego protektora, który kazał nam wysłać najpierw wojska atakując Irak, a potem na wojnę przeciw Afganistanowi: tę drugą po dwudziestu latach nasz protektor przegrywa i z podwiniętym ogonem, podobnie jak przed czterdziestu laty Związek Radziecki, wycofuje się w niesławie. Ciekawe, czy po tej przegranej skończy podobnie jak „państwo radzieckie”?

Czy więc pora, aby dać kolejny dowód wierności Waszyngtonowi będziemy musieli wysłać wojska na Ukrainę? Sądzę, ze jest mało prawdopodobne, bo dla rządzących byłoby wręcz działaniem samobójczym. Obecnie rządy na Ukrainie ? oględnie mówiąc ? są mało popularne w świadomości naszych obywateli, a obowiązująca rusofobia spotyka się z narastającym oporem (ilość wpisów rusofobicznych pod cyklem pt. ?Polska-Rosja? ? szkice? publikowanych na YOUTOUBie jest zdecydowanie mniejsza od wypowiedzi neutralnych i przyjaznych Rosji).

Dlatego jestem spokojny, wręcz optymistą: proukraińska polityka jest dla nas niespłacalna, niepopularna i nieefektywna. Czas przejść na neutralne pozycje, zwłaszcza że nie mamy i będziemy mieć w tej sprawie nic do powiedzenia.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją