Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: drugi „system północny” z udziałem Rosji

Od lat (bezskutecznie) staram się wykazać, że wyjątkowo dobre samopoczucie części polskich ekspertów do spraw rosyjskich budowane na przekonaniu, że to właśnie oni mają jakąś szczególną wiedzę na temat tego państwa a inni powinni się od nich uczyć, jest całkowicie bezpodstawne. Przypomnę, że jeszcze do niedawna owi eksperci w mentorskim tonie pouczali wszystkich, w tym polityków innych państw, że nie znają Rosji (a oni ją znają) i popełniają w relacjach z tym państwem jakieś „błędy”, które w dodatku są dla nich „szkodliwe”. Bo trzeba również dodać, że owi eksperci lepiej wiedzą co jest dobre a co złe dla innych państw: np. lepiej niż rząd w Berlinie rozumieją interesy niemieckie twierdząc, że uzyskanie przez Niemcy pewnego źródła dostaw taniego gazu jest dla tego państwa szkodliwe, bo to jest gaz rosyjski. Sądzę, że tę myśl można i trzeba uogólnić i namaszczeni szczególną wiedzą eksperci są przekonani, że wszystko co ma związek z Rosją (nawet teatr, muzyka i malarstwo) jest groźne i z istoty złe („imperium zła”) i powinniśmy się bronić przed jakąkolwiek stycznością z produktami, ideami a nawet książkami o tym pochodzeniu. Najchętniej zakazaliby takich praktyk, bo są one dla nich „zdradą” (ciekawe czego?).

Ale już dość ironii, zwłaszcza że tzw. czas pokazał, że wszystkie bez wyjątku diagnozy i prognozy owych ekspertów od Rosji okazały się rażąco błędne, a porażka ma spektakularny i dotkliwy charakter. Dam najprostszy i dość oczywisty przykład: budowa już drugiego połączenia gazowego na dnie Bałtyku między Rosją a Niemcami, jest przede wszystkim w interesie tych ostatnich, dając im przewagę na wszystkich możliwych polach (relacje europejskie, transatlantyckie, wewnętrzne). Za ten gaz trzeba będzie płacić, a otrzymane z tego źródła pieniądze Rosja wyda głównie w Niemczech podtrzymując lub zwiększając popyt dla niemieckiego przemysłu, który jest co prawda nowoczesny, ale drogi i mało opłacalny: dotyczy to przecież tylko kilku branż, które od ponad stu lat rozwijają się dzięki bezpośrednim i pośrednim wsparciu władz w Berlinie; w końcu zagrożenie dlań ze strony rozwijającego się w szalonym tempie przemysłu rosyjskiego było przyczyną pierwszej z wielkich wojen dwudziestego wieku oraz powstawania koncepcji Mitteleuropy. Ten ostatni plan już zrealizowano i wyczerpał on już swoje możliwości. Pora na kolejny etap: ścisły związek ekonomiczny Berlina z Rosją, który dzięki płynącym z tego tytułu korzyściom pogodzi się ze statusem quo w środkowo-wschodniej Europie, czyli przyłączeniem wszystkich państw leżących między Rosją a Niemcami do niemieckiej przestrzeni gospodarczej. Rosja ma pogodzić się z ograniczeniem swoich wpływów tylko do Białorusi a Ukraina ma pozostać chorym członkiem tego regionu: ma być rządzona przez antyrosyjskich polityków, ale bez włączenia do struktur europejskich. Wszyscy mają korzystać na jej upadku, a zwłaszcza na przyjęciu od pięciu do ośmiu milionów chętnych do pracy ukraińskich gastarbeiterów. Z punktu widzenia interesów Berlina należy tonować postawy rewizjonistyczne w Rosji, która ma stać się państwem samoograniczającym się. Żeby to uzyskać, trzeba jej za to zapłacić. Najlepiej w sposób utrwalający jej dotychczasową strukturę eksportu: niech zarabiają na rabunkowej gospodarce swoimi surowcami i kupią za to lepsze od miejscowych produkty przemysłowe i co najważniejsze niech kupują je w Niemczech a nie w Chinach. Jaki z tego wniosek? Tłumaczenie Niemców, że robią tu coś wbrew swoim interesom było nie tylko głupie, ale wręcz śmieszne. Również wiara, że administracja amerykańska wymusi (ciekawe jak: zbombarduje?) Niemcy do rezygnacji ze swoich interesów byłaby czymś wyjątkowo naiwnym. Zarówno Niemcy jak i Rosja są koniecznymi lub wymuszonymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych w konflikcie z Chinami, w którym Waszyngton już jest w pozycji defensywnej: globalizacja i wewnętrzne konflikty etniczne osłabiły i będą osłabiać pozycję USA na świecie.

Wniosek jest prosty: ten, kto podpowiedział rządowi polityką przeciwstawiania się budowie Nord Stream 2 mylił się i jest przyczyną naszej porażki politycznej, której wcale nie musieliśmy ponieść.

Powinniśmy się czegoś nauczyć z tej lekcji. W interesie Polski jest umacnianie geopolitycznego statusu quo, czyli – podobnie jak w przypadku Niemiec, wspomniane korzyści wszystkich uczestników tego układu, w tym zwłaszcza Rosji, która ma tym samym właśnie pogodzić się ze swoim miejscem na ziemi. Wszystkie koncepcje „prometejskie” a zwłaszcza przypisywanie Polsce roli podmiotu, który „wyrzuci Rosję z Europy”, jest wręcz awanturnictwem na szkodę Polski i Polaków. Nie tylko nie mamy na to sił i środków, ale jest to po prostu głupie: stara Europa potrzebuje Rosji, ale takiej jaka jest dziś, czyli prędzej czy później włączy ją do swego „systemu północnego” zanim to zrobią Chiny czy Stany Zjednoczone. Problem w tym, czy politycy rosyjscy będą tego chcieli i to oni postawią warunki swojego akcesu do „systemu północnego”.

Zadufanie niektórych polityków polskich w swoim przekonaniu co do trafności ich wiedzy na temat Rosji niekiedy idzie w parze z bardzo skromnym zapleczem analitycznym rządzących zajmujących się tymi publikacjami. Większość (wszystkie?) formułowanych tam diagnoz jest oględnie mówiąc dość infantylna, formułowane są w zacietrzewionym języku obrażonych na rzeczywistość nastolatków, których złości to, że rzeczywistość nie spełnia ich oczekiwań. Oczywiście wszystkie liberalne, prawicowe a nawet lewicowe media z namaszczeniem cytują wypowiedzi plejady również utytułowanych wiernych wyznawców rusofobii, których analizy łączą życzeniowe myślenie (Rosja jest ich zdaniem wciąż na granicy rozpadu i samodegradacji i tak będzie zawsze) z pogardliwym językiem na temat Rosji. Nie będę znęcać się nad cytatami z tych wypowiedzi, ale może kiedyś warto to zrobić, bo większość z nich przecież powstaje za pieniądze podatników. Nikt nie dałby za to przysłowiowego złamanego szeląga, gdyby mieli wydawać swoje pieniądze.

Może właśnie o to chodzi , abyśmy sami wykluczyli się z tej gry, a zwłaszcza nowego „systemu północnego”?

Na koniec wyjaśnienie dlaczego ów „system północy” nazywam nowym. Bo w drugiej połowie XVIII wieku był jego wzór właśnie z udziałem Rosji, który doprowadził do rozbiorów Polski. Warto o tym pamiętać, choć historia nie musi się powtarzać.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją