Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: kiedy wprowadzą w Polsce stan wojenny?

Niedawno odbyłem szokującą rozmowę z dziennikarzem (jak sam się przedstawił – „niezależny”) na temat najbliższych perspektyw ekonomicznych i politycznych naszego kraju. Zadał on pytanie na temat wprowadzenia w Polsce… stanu wojennego lub innego „stanu nadzwyczajnego”, który ma na długo „zamrozić” obecną chwiejną równowagę w parlamencie, a przede wszystkim oddalić w dalszą przyszłość wybory, które prawdopodobnie będą (jego zdaniem) „pogromem” większości (jeśli nie całości) klasy politycznej. Jego zdaniem „POPIS” zrozumiał, że musi się jakoś obronić przed potencjalnym negatywnym werdyktem wyborców, którzy będą ich chcieli rozliczyć za narastającą katastrofę ekonomiczną (brak ogrzewania, gazu i węgla, załamanie produkcji wielu wyrobów, drastyczne obniżenie poziomu życia, bezrobocie itp. a wcześniej – za nonsensy „lockdownów” i innych „ograniczeń pandemicznych).

Z bliska brzmi to dość prawdopodobnie: powojenny jazgot charakteryzuje wszystkie główne (i niegłówne) siły polityczne. Ich język na temat Rosji, Rosjan i władz tego kraju jest prowokujący lub jawnie obraźliwy. Rozbrajamy się oddając sprzęt wojskowy (za darmo?) władzom w Kijowie, szkolimy wojska ukraińskie, leczymy ich rannych żołnierzy tego kraju. Jak stwierdził premier Węgier: „już jesteśmy uczestnikami tej wojny”. Może nasi politycy tylko czekają na jakiś incydent, który będzie można uznać za caus belli po to, aby wprowadzić jakiś stan nadzwyczajny? Nawet bez niego uchylono podstawowe prawo obywatelskie w postaci wolności słowa, co ochoczo poparły wszystkie media: od „wolnych” do „reżimowych”. Dzięki cenzurze eliminuje się możliwość poznania faktów sprzecznych z propagandą ukraińską, którą powtarza bez wyjątku cała klasa polityczna i jej media. To jest (jakoby) „nasza wojna”. Może więc pewnego dnia obudzimy się w „stanie wojennym” a starsi przywołają w pamięć dzień 13 grudnia 1981 r.

Oczywiście ten dzień będzie początkiem definitywnej katastrofy nie tylko Trzeciej Rzeczypospolitej. Młode pokolenie w istotnej części opuści nasz kraj. Na zawsze i bez żalu. Zniszczenie w ciągu pół roku naszego skromnego ale ważnego (dla biedaków) dorobku nigdy nie zostanie darowane. Problem wielu starców, emerytów i osób niedołężnych zostanie rozwiązany w „sposób naturalny”, a dzięki cenzurze (wtedy już legalnie wprowadzonej) nikt się o tych „ostatecznych rozwiązaniach” nie dowie.

Obywateli również przeraża niefrasobliwość naszej polityki wschodniej. Wprowadzenie embarga na przywóz węgla do Polski już w kwietniu br. było świadomym działaniem wbrew interesom naszego kraju i jego obywateli: mogliśmy go kupować jeszcze przez okres około czterech miesięcy. Zaszkodziliśmy sobie, bo Rosja z dużym zyskiem sprzedała go tym, którzy nie podcinają gałęzi na której siedzą i dziś być może nie boją się zimy. Jeśli więc nie uda się zapewnić w najbliższych miesiącach nadzwyczajnych dostaw tego surowca, trzeba będzie wprowadzić centralną reglamentację jego skromnych zasobów aby podtrzymać zwłaszcza funkcjonowanie usług publicznych albo ich części: np. nieogrzewane szkoły trzeba będzie zamknąć. Dezorganizacja a nawet degradacja cywilizacyjna będzie wymagać wprowadzenia nadzwyczajnych rygorów prawnych. A do nich daje podstawę tylko stan nadzwyczajny, czyli koło się zamyka.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją