Drożyzna, zubożenie, strach przed chłodem a nawet głodem oraz utratę naszych w sumie skromnych aktywów zdominowały naszą świadomość i wyobraźnię. Wprowadzając jako pierwsi w Europie embargo na rosyjski węgiel nikt nawet nie zająknął się na temat skutków tej decyzji dla polskiej gospodarki i interesów obywateli. Teraz tona węgla kosztuje czterokrotnie więcej niż na wiosnę, a tuż przed zimą, gdy widmo chłodu będzie już naszym koszmarem, zapłacimy zadłużając się jeszcze więcej. Wytniemy lasy, porąbiemy to, co jeszcze da się spalić. Przez okres pół roku udało się już zdegradować nasz status materialny do poziomu sprzed trzydziestu jeden lat, gdy do nędzy doprowadziły nas „reformy” Leszka Balcerowicza, późniejszego kawalera Orderu Orła Białego, przyznanego przez lewicowego prezydenta (wtedy nastąpił „koniec lewicy”). On jednak potrzebował na realizację tego spustoszenia dwóch lat: obecnym rusofobom wystarczy pół roku.
Nieprawdą jest, że kolejne wersje „atomowych sankcji” nakładanych na Rosję przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i naszą klasę polityczną nie przynoszą efektu: możemy je dostrzec na każdym kroku, a apogeum ich skutków dopiero przed nami. Już niedługo większość obywateli będzie musiało wybierać, czy zapłacić za ogrzewanie czy jeść do syta czy kupić lekarstwa. Być może jeszcze ktoś wierzy, że owe „sankcje” miały zaszkodzić Rosji i „osłabić jej machinę wojenną”. Wiem, że sowietolodzy, tzw. geostratedzy i medialni znawcy Rosji nie wiedzieli, że ten kraj nie importuje uzbrojenia, lecz jest drugim w świecie jej eksporterem, i nie potrzebuje dolarów czy EURO aby wyprodukować rocznie tysiące czołgów. Ale przecież mogli sprawdzić to w dostępnych internetowo publikacjach. Ale ci, którzy wprowadzili owe sankcje chyba dobrze wiedzieli komu one zaszkodzą i kogo zubożą. Przecież dwa lata dewastowali nie tylko naszą gospodarkę lockdownem i innymi idiotycznymi „zakazami epidemicznymi”, a my jak barany podporządkowaliśmy się tym ograniczeniom. Teraz bez cienia sprzeciwu dajemy się ograbić z naszych oszczędności, zubożyć i odebrać szanse na dostatek i bezpieczną przyszłość. Wiemy, że ograniczenia związane z pandemią wymyślone i wprowadzone w interesie kilku koncernów farmaceutycznych. A w czyim interesie niszczy się nie tylko naszą gospodarkę ale również większości państw „starej” i „nowej” Europy? Czy idzie tu o amerykański przemysł zbrojeniowy? Być może, bo przez ostatnie kilka dziesięcioleci zarabiał dzięki wojnie z Afganistanem, która jednak skończyła się klęską agresorów. Dla tej branży najlepsze są długotrwałe („pełzające”) wojny tworzone w odległych regionach świata gdzie przeciwnikami są OBCY („Azjaci”, „czarnuchy”, „komuniści” czy „Ruscy”). Najlepiej cudzymi rękami zwłaszcza „wiernych sojuszników Ameryki”. Wojna na Ukrainie spełnia te parametry. Uzyskana dzięki niej „jedność Zachodu” doprowadzi do trwałej degradacji ekonomicznej oraz politycznej wszystkich państw tworzących Unię Europejską, która na zawsze przestanie być konkurentem dla Waszyngtonu. To nie koniec korzyści wynikających z tej wojny. Przekreśla ona na wiele lat (na zawsze?) sens budowy Nowego Jedwabnego Szlaku przez Rosję, Ukrainę do Starej Europy. Konflikt między Unią Europejską a Rosją będzie trwać długo (nie krócej niż obecna wojna), a ona – zgodnie z nakazem „światowego przywództwa” zapowiada się na wiele lat (do ostatniego Ukraińca, który jeszcze będzie chciał walczyć). Zresztą, czy samolikwidacja tego państwa kogoś obchodzi? Przecież „oni walczą za nas”, bo również „nam grozi rosyjska agresja”. Uczestniczymy więc w zbiorowym samobójstwie, a cenzura eliminuje możliwość jakiejkolwiek debaty na ten temat (każde odstępstwo od obowiązującej poprawności jest uznawane za „kremlowską propagandę”). A tak przy okazji od kogoś, kto przedstawił się jako „dziennikarz Gazety Polskiej” dowiedziałem się, że cenzura polega na tym, że jacyś „natowscy eksperci” nadzorują to, co się u nas pisze i orzekają, który pogląd jest przez nich uznawany za ową propagandę a on, mimo że mieni się „dziennikarzem”, realizuje ich ustalenia. Mam to na piśmie. Na pewno owemu „dziennikarzowi” należą się podziękowania za chwilę szczerości. Żyjemy „na Zachodzie”, gdzie media są „wolne”.
Ciekawe, czy pod presją marznących i niedożywionych obywateli jakiś polityk (oczywiście „zachodni”) odważy się powiedzieć prawdę i zacznie sabotować „politykę sankcji”? Ponoć niektórzy już to robią, lecz bez większych efektów dla swoich wyborców. Na razie trwa sezon ogórkowy („ostatnie wakacje”) i nie chcemy myśleć o koszmarze jesieni i zimy. Każda wojna prędzej czy później kończy się kompromisem, nawet z pokonanymi, którzy podpisali „bezwarunkową kapitulację”. Cele tej wojny są już prawie osiągnięte:
- Rosja utraciła swoje wpływy ekonomiczne i polityczne w starej Europie,
- jej potencjał militarny został trwale nadwyrężony,
- krzywdy wyrządzone przez wojnę na wiele lat przekreślą możliwość politycznego dialogu między Ukrainą i Rosją,
- degradacja ekonomiczna państw „starej” i „nowej” Europy spowoduje, że Unia Europejska przestanie być czwartą siłą (obok Chin, USA i Rosji).
Kolejne sankcje będą przecież tylko przybliżać do realizacji tych celów.
Drożyzna, zubożenie, strach przed chłodem a nawet głodem oraz utratę naszych w sumie skromnych aktywów zdominowały naszą świadomość i wyobraźnię. Wprowadzając jako pierwsi w Europie embargo na rosyjski węgiel nikt nawet nie zająknął się na temat skutków tej decyzji dla polskiej gospodarki i interesów obywateli. Teraz tona węgla kosztuje czterokrotnie więcej niż na wiosnę, a tuż przed zimą, gdy widmo chłodu będzie już naszym koszmarem, zapłacimy zadłużając się jeszcze więcej. Wytniemy lasy, porąbiemy to, co jeszcze da się spalić. Przez okres pół roku udało się już zdegradować nasz status materialny do poziomu sprzed trzydziestu jeden lat, gdy do nędzy doprowadziły nas „reformy” Leszka Balcerowicza, późniejszego kawalera Orderu Orła Białego, przyznanego przez lewicowego prezydenta (wtedy nastąpił „koniec lewicy”). On jednak potrzebował na realizację tego spustoszenia dwóch lat: obecnym rusofobom wystarczy pół roku.
Nieprawdą jest, że kolejne wersje „atomowych sankcji” nakładanych na Rosję przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i naszą klasę polityczną nie przynoszą efektu: możemy je dostrzec na każdym kroku, a apogeum ich skutków dopiero przed nami. Już niedługo większość obywateli będzie musiało wybierać, czy zapłacić za ogrzewanie czy jeść do syta czy kupić lekarstwa. Być może jeszcze ktoś wierzy, że owe „sankcje” miały zaszkodzić Rosji i „osłabić jej machinę wojenną”. Wiem, że sowietolodzy, tzw. geostratedzy i medialni znawcy Rosji nie wiedzieli, że ten kraj nie importuje uzbrojenia, lecz jest drugim w świecie jej eksporterem, i nie potrzebuje dolarów czy EURO aby wyprodukować rocznie tysiące czołgów. Ale przecież mogli sprawdzić to w dostępnych internetowo publikacjach. Ale ci, którzy wprowadzili owe sankcje chyba dobrze wiedzieli komu one zaszkodzą i kogo zubożą. Przecież dwa lata dewastowali nie tylko naszą gospodarkę lockdownem i innymi idiotycznymi „zakazami epidemicznymi”, a my jak barany podporządkowaliśmy się tym ograniczeniom. Teraz bez cienia sprzeciwu dajemy się ograbić z naszych oszczędności, zubożyć i odebrać szanse na dostatek i bezpieczną przyszłość. Wiemy, że ograniczenia związane z pandemią wymyślone i wprowadzone w interesie kilku koncernów farmaceutycznych. A w czyim interesie niszczy się nie tylko naszą gospodarkę ale również większości państw „starej” i „nowej” Europy? Czy idzie tu o amerykański przemysł zbrojeniowy? Być może, bo przez ostatnie kilka dziesięcioleci zarabiał dzięki wojnie z Afganistanem, która jednak skończyła się klęską agresorów. Dla tej branży najlepsze są długotrwałe („pełzające”) wojny tworzone w odległych regionach świata gdzie przeciwnikami są OBCY („Azjaci”, „czarnuchy”, „komuniści” czy „Ruscy”). Najlepiej cudzymi rękami zwłaszcza „wiernych sojuszników Ameryki”. Wojna na Ukrainie spełnia te parametry. Uzyskana dzięki niej „jedność Zachodu” doprowadzi do trwałej degradacji ekonomicznej oraz politycznej wszystkich państw tworzących Unię Europejską, która na zawsze przestanie być konkurentem dla Waszyngtonu. To nie koniec korzyści wynikających z tej wojny. Przekreśla ona na wiele lat (na zawsze?) sens budowy Nowego Jedwabnego Szlaku przez Rosję, Ukrainę do Starej Europy. Konflikt między Unią Europejską a Rosją będzie trwać długo (nie krócej niż obecna wojna), a ona – zgodnie z nakazem „światowego przywództwa” zapowiada się na wiele lat (do ostatniego Ukraińca, który jeszcze będzie chciał walczyć). Zresztą, czy samolikwidacja tego państwa kogoś obchodzi? Przecież „oni walczą za nas”, bo również „nam grozi rosyjska agresja”. Uczestniczymy więc w zbiorowym samobójstwie, a cenzura eliminuje możliwość jakiejkolwiek debaty na ten temat (każde odstępstwo od obowiązującej poprawności jest uznawane za „kremlowską propagandę”). A tak przy okazji od kogoś, kto przedstawił się jako „dziennikarz Gazety Polskiej” dowiedziałem się, że cenzura polega na tym, że jacyś „natowscy eksperci” nadzorują to, co się u nas pisze i orzekają, który pogląd jest przez nich uznawany za ową propagandę a on, mimo że mieni się „dziennikarzem”, realizuje ich ustalenia. Mam to na piśmie. Na pewno owemu „dziennikarzowi” należą się podziękowania za chwilę szczerości. Żyjemy „na Zachodzie”, gdzie media są „wolne”.
Ciekawe, czy pod presją marznących i niedożywionych obywateli jakiś polityk (oczywiście „zachodni”) odważy się powiedzieć prawdę i zacznie sabotować „politykę sankcji”? Ponoć niektórzy już to robią, lecz bez większych efektów dla swoich wyborców. Na razie trwa sezon ogórkowy („ostatnie wakacje”) i nie chcemy myśleć o koszmarze jesieni i zimy. Każda wojna prędzej czy później kończy się kompromisem, nawet z pokonanymi, którzy podpisali „bezwarunkową kapitulację”. Cele tej wojny są już prawie osiągnięte:
- Rosja utraciła swoje wpływy ekonomiczne i polityczne w starej Europie,
- jej potencjał militarny został trwale nadwyrężony,
- krzywdy wyrządzone przez wojnę na wiele lat przekreślą możliwość politycznego dialogu między Ukrainą i Rosją,
- degradacja ekonomiczna państw „starej” i „nowej” Europy spowoduje, że Unia Europejska przestanie być czwartą siłą (obok Chin, USA i Rosji).
Kolejne sankcje będą przecież tylko przybliżać do realizacji tych celów.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych