Po trzech miesiącach wojny sprawdziły się najczarniejsze prognozy: w kraju będącym jednym z największych prokurentów węgla nie można go kupić, brakuje drewna na opał, a w wyniku narastającej drożyzny biedniejemy w tempie iście „ukraińskim”. Mamy zbierać chrust w lesie. Przy tej okazji nachodzą mnie jednak ogólne refleksje, które powoli stają się już bezsilnym wspomnieniem.
Sądzę, że największym problemem (nie tylko współczesnej) Rosji jest to, że nie radzi sobie ona z obrazem swojej świadomości nie po raz pierwszy zmagając się z jawną wrogością OBCYCH. Część tzw. Zachodu, przy naszym wtórze, popełniła w ciągu ostatnich trzech miesięcy również trzy historyczne błędy, w dodatku dając upust do wręcz niewysławionej nienawiści w stosunku do wszystkiego co rosyjskie. My na tej drodze posunęliśmy się najdalej: głosimy prawdopodobnie jedną z najbardziej absurdalnych tez rusofobicznych (jest ich dużo) o tym, że „albo Rosja będzie imperium, albo jej nie będzie”. Gdy uwierzymy w coś takiego, zapewne trawestując wypowiedź na nasz temat jednego z francuskich prezydentów – będziemy mieć dobrą okazję, żeby siedzieć cicho, bo już nikt później nie będzie chciał nas słuchać.
Wymieńmy więc owe trzy grzechy główne, o których popełnieniu tak chętnie informujemy jak o naszym sukcesie:
- po pierwsze, oburzenie moralne, które budzi każda agresja na słabszy kraj (również agresja „Zachodu” na Irak czy Afganistan) wykorzystano do szerzenia nienawiści do wszystkiego co rosyjskie, łącznie z jej kulturą, sztuką, sportem oraz literaturą: to już jest zdziczenie,
- oskarża się wszystkich bez wyjątku Rosjan, łącznie z tymi, którzy już dawno „oddali duszę Bogu”, za z istoty błędną (z perspektywy Rosji) i katastrofalną w skutkach „operację specjalną”; czymś wręcz groteskowym jest doszukiwanie się w prozie np. Lwa Tołstoja genezy „agresji na Ukrainę”. Narzucono nam te brednie, co tylko osłabia wcale nie tak silne poparcie zwykłych ludzi dla naszej polityki wschodniej, która prawdopodobnie niedługo się zmieni, bo „światowe przywództwo” lubi również zmieniać zdanie,
- mimo całkowitego fiasko „polityki odstraszania” prowadzonej przez poprzednie kilka lat, zwielokrotniono tzw. sankcje nakładane na Rosję, które będą tak samo bezskuteczne jak owa polityka odstraszania, potwierdzając wśród chyba wszystkich narodów Rosji przekonanie, że cały Zachód jest nieprzejednanym, tępym i w sumie głupim wrogiem, któremu nie można ani jotę ustąpić, a gdy będzie to konieczne, to tylko po to, aby mu później skoczyć do gardła.
Wynikiem tych trzech błędów jest powszechnie przekonanie w Rosji, że owa bezsensowna „operacja specjalna” miała jednak sens, bo ujawniała „rzeczywista wrogość Zachodu”. A z wrogiem się nie patyczkuje. Trzeba go pokonać, a w drodze do zwycięstwa trzeba cierpliwie znosić klęski i upokorzenia, bo bez ofiary i męczeństwa nie można ostatecznie zwyciężyć w „światowej wojnie”. Może nawet dojdzie do takiego absurdu, że „operacja specjalna” będzie uwerturą do trzeciej już „wojny ojczyźnianej”, która pobłogosławi równie świętej nienawiści wobec WROGA, a tym najbliższymi i najłatwiejszymi do zniszczenia będą sąsiedzi. Czyli my, bo o Ukrainie nie będę wspominał, ona już tę wojnę przegrała: skala zniszczeń i wyludnienie jest tam większe niż w czasie lat 1941-1944 (utrata w ciągu trzech miesięcy ponad pięciu milionów ludzi), a to przecież „światowe przywództwo” obiecuje nam długotrwałą wojnę, która zabije lub zmusi do ucieczki wszystkich, którzy mieli choć trochę świadomości ukraińskiej. Zostanie reszta, którym będzie wszystko jedno, kto tam będzie rządził – byle był pokój.
Paradoksalnie powyższe błędy przyczynią się do tego, że Rosja zmagająca się ze swoją tożsamością wybierze chcąc nie chcąc ten wariant samoświadomości, który jest dla niej (i dla nas) możliwie najgorszy. Bo uwierzy, że musi być „imperium”, bo jej słabość prowadzi do jej zagłady.
Umiejętność zbierania chrustu przyda się nam wielokrotnie w bliższej i dalszej przyszłości. Oby nam starczyło go na najbliższe wiele miesięcy, nawet lat. Ze smutkiem będziemy wspominać czasy, gdy stać nas było na gaz, węgiel a nawet olej opałowy. Doznamy również głębokiego zawodu: mimo naszych wyrzeczeń a nawet biedy, postmajdanowa Ukraina przegra tę wojnę. Pocieszenie o „moralnym sukcesie” zza grobu nie ma żadnego znaczenia.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych