Nasza państwowość pogrąża się w chaosie prawnym i kompetencyjnym. Ten sam sąd (jedna z Izb Sądu Najwyższego) nie jest (jakoby) sądem, gdy orzeka w sposób nieprzychylny dla rządzących (w sprawie wygaśnięcia mandatów posłów opozycji) i oczywiście jest w pełni legalnym sądem, gdy orzeka na korzyść władzy (w sprawie ważności wyborów z 2023 roku). Są (jakoby) sędziowie prawdziwi (np. powołani jeszcze przez Radę Państwa przed 1990 rokiem) i jacyś „neosędziowie”, których powołał urzędujący, demokratycznie wybrany prezydent. Jest jakiś „upolityczniony” organ (KRS), czyli jakoby nieistniejący, i inna, „nieupolityczniona” wersja tego organu, gdy nie była pod wpływem obecnej opozycji. Za chwilę zapewne dowiemy się, że generałowie (powołani przez głowę państwa) dzielą się na „neogenerałów” i prawdziwych generałów (gdy powołali ich lubiani przez władzę prezydenci). Potem przyjdzie czas na „neoprofesorów”, „neooficerów”, „neoordery” a przede wszystkim „neoprawo”. Nasza państwowość – mówiąc kolokwialnie – sypie się, przynajmniej w języku politycznym. Gdy mamy już dwie wersje praworządności: w wersji rządzących i wersję opozycyjną, to za chwilę (być może) opozycja też zostanie uznana za „neoopozycję”, czyli byt nielegalny. Gdy władza sama nie szanuje prawa na podstawie którego została powołana, przestaje być również w swoim rozumieniu legalną władzą.
Aby zapobiec postępującej katastrofie mogą zdarzyć się co najmniej trzy scenariusze:
Na trzeci scenariusz dzięki bogu się nie zanosi, bo po pierwsze nie ma sfrustrowanego generała, który miałby ambicje wodzowskie (taką osobą był przed wojną Piłsudski), i po drugie, chyba nie ma (tego nie jestem jednak pewny) mocarstwa, które byłoby zainteresowane „przywróceniem porządku” w naszym kraju (przypomnę, że na sfinansowanie Zamachu Majowego w 1926 roku pieniądze przyszły z Wielkiej Brytanii, bo legalne władze w Warszawie były profrancuskie). Najbardziej pożądanym wariantem byłby oczywiście ten drugi: istotą prawa jest kompromis interpretacyjny: to przegrani w wyborach parlamentarnych (często o przypadkowym wyniku zależnym od pogody) podporządkowują się woli wygranych, a przegrani w procesach jurysdykcyjnych (również nieprzewidywalnych) godzą się z wynikiem i „nie przewracają stolika”.
Ale prawdopodobnie trzeba będzie czekać na upadek obecnego rządu i nowe przedterminowe wybory, choć przecież rozwiązany parlament może nie uznać aktu skrócenia „kadencji”, bo dokonał tego „neoprezydent”, i będziemy mieli dwa sejmy - ten stary oraz neosejm.
Jest bowiem jeszcze jeden scenariusz: nie umiejąca się rządzić Polska stanie się „neopaństwem”.
Dlaczego piszę na ten temat w cyklu poświęconym relacjom polsko-rosyjskim? Odpowiedź jest banalnie prosta: zarówno obecna jak i poprzednia większość parlamentarna była (i jest) bezwzględnie antyrosyjska w pełni podporządkowując się interesom władz w Kijowie (które prowadzą „naszą wojnę”). Samowyniszczenie się obu głównych rusofobicznych sił politycznych w naszym kraju jest z oczywistych względów w interesie Rosji. Podobnie jak kryzys naszej państwowości w związku z „przywracaniem praworządności”. Zapewne niemieccy politycy – tak jak to było w przeszłości – zasugerują Moskwie, że mogą pomóc rozwiązać problem „bezrządu w Polsce” poprzez jej dalszą integrację ze strukturami europejskimi.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Skontaktujemy się z Tobą w najbliższym dniu roboczym aby porozmawiać o Twoich potrzebach i dopasować do nich naszą ofertę.
Jest to elektroniczny tygodnik podatkowy, udostępniany Subskrybentom w każdy poniedziałek w formie newslettera.