Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: nie straszmy Polaków wybuchem III Wojny Światowej

Wykonywanie usług doradztwa podatkowego stwarza unikatowe okazje poznania ludzi polskiego biznesu mających często – wbrew obiegowym opiniom medialnym – bardzo szerokie horyzonty i unikatowe zainteresowania. Wciąż jest obecne – choć już w okresie zawodowego zmierzchu – pokolenie, które zakładało swoje przedsiębiorstwa przed trzydziestu laty, ale ton nadają już ponad dwadzieścia lat młodsi, w tym zwłaszcza urodzeni na początku lat osiemdziesiątych zeszłego wieku; oni uczyli się jeszcze w XX wieku, gdy nasz system oświaty miał jeszcze niezłą kondycję i spore umiejętności. Od jednego z kontrahentów otrzymałem książkę, która w tytule zapowiedziała w tym roku … WYBUCH TRZECIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ, z dość oczywistym zapytaniem ze strony darczyńcy, czy należy choć trochę traktować poważnie te wywody. Przeczytałem to dzieło, którego autorem jest internetowy „geostrateg”, z wykształcenia prawnik mający tytuł naukowy doktora tychże nauk (chyba nie dają doktoratów z geostrategii). Streszczanie zamieszczonych tam wywodów, będących rodzajem „perswazyjnej publicystyki politycznej” (czyli agitacji), może sprowadzić się do dwóch dość prostych tez: „Imperium amerykańskie” (autor używa tego określenia) jest z istoty antyrosyjskie i będzie musiało wywołać  III wojnę światową w Europie Wschodniej po to, aby wypełnić swoją historyczną misję „wypchnięcia Rosji” poza jakąś „bramę smoleńską”, wojna ta jest nieunikniona, a my musimy się w pełni podporządkować się tej „strategii”. „Przyszłością” jest więc nasza katastrofa, ale owe Imperium wyjdzie z tej wojny jako zwycięzca. My musimy się tylko zgodzić na wszelkie związane z tym wyrzeczenia i straty, które są oczywiście „obiektywne” i „nieuchronne” i w dodatku w naszym interesie.

Oczywiście biorąc poważnie te „proroctwa” należałoby natychmiast zwijać tu jakiekolwiek interesy, bo ten region świata nie ma obiektywnie żadnej przyszłości. Przy okazji udało mi się poznać innych proroków katastrofy z tej samej internetowej półki, którzy m.in. zapowiadają, że Rosja niedługo zaatakuje kraje bałtyckie, którym przyjdzie z odsieczą Wojsko Polskie. Zostanie ono zniszczone przez Rosjan, ale to da czas dla mobilizacji pozostałych wojsk NATO aby ruszyć na wschód po to, aby oczywiście pokonać „Imperium Zła”. Dzięki temu ostatecznie zatriumfuje na tych zgliszczach Zjednoczony Zachód pod przywództwem amerykańskim. Tak zakończy się III wojna światowa, a ci, co przeżyją będą – jak się domyślam – budować wielkie mauzolea dla poległych, zaginionych i zmarłych od ran i głodu. Ale USA zwycięży, bo reprezentuje jakąś nadrzędną formę cywilizacji i ma najwyższą „sprawczość” i nieuchronnie kroczy po jakiejś „drabinie eskalacyjnej” do swego celu, który jest dla autorów tych koncepcji oczywisty. To wszystkie pisane językiem kategorycznym (żadnych wątpliwości), w dodatku przy użyciu pojęć, które mają objaśniać bezsporną przewagę USA nad resztą świata, a zwłaszcza tzw. Wschodem.

Gdyby ktoś traktował to jakąś tam powagą powinien jak najszybciej wyprzedać wszystko co tu ma i wiać nie tylko ze Starej Europy, lecz również poza obszar „protektoratu amerykańskiego” (określenie Zbigniewa Brzezińskiego). Nie jesteśmy jednak aż tak strachliwi, więc jeszcze w Polsce chcemy nie tylko prowadzić działalność gospodarczą, ale kupujemy tu nieruchomości, inwestujemy i budujemy domy. Biznes z reguły nie czyta tych gawęd, traktuje je co najwyżej jako lobbing zagranicznego przemysłu zbrojeniowego, który chce tu sprzedać swoje zabawki.

Lektura tego dzieła przypomniała mi dawne opowieści podstarzałych już wtedy byłych Akowców, zwłaszcza przy okazji obchodów kolejnych rocznic wybuchu Powstania Warszawskiego. Urodziłem się w tej części Warszawy, która nie została zniszczona w ciągu pamiętnych 63 dni, a przed ponad pięćdziesięciu laty, gdy słuchałem tychże opowieści, czcigodni kombatanci z zasady unikali zbędnego patosu. W tychże opowieściach powtarza się wspomnienie minionych dyskusji z udziałem „londyńskich bufonów”, którzy na wiosnę 1944 roku wkładali do głów warszawskiej młodzieży, że musi „złożyć ofiary krwi” w przegranej walce, bo taka już nasza „odwieczna powinność”, ale owa „ofiara wstrząśnie sumieniem świata”, który upomni się o interesy londyńskich polityków i zapewni im odpowiednie stanowiska w strukturze władz przyszłej niepodległej Polski. Bo ich zdaniem lepiej było poświęcić „kwiat młodzieży” w beznadziejnej walce niż zgodzić się na „niepodzielne rządy komunistów” (na „podzielenie” już się wówczas zgodzili).

Czyli wszystko już było, a głupota polityczna a ściślej: podporządkowanie interesom anglosaskim jest naszym trwałym dorobkiem. Proponuję więc, żeby prorocy III wojny światowej „krwawili” na swój własny rachunek i zgłosili się na ochotnika  w trwającej już od lat wojnie zastępczej, która powoli acz skutecznie likwiduje „kwiat młodzieży” naszego wschodniego sąsiada. Przecież zapewne w ich przekonaniu jest to „nasza wojna”, czyli w interesie „światowego przywództwa”.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją