Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: „nieprzewidywalna” przeszłość

     W tytule niniejszego szkicu nie ma przejęzyczenia: mówię o „nieprzewidywalnej przeszłości” a nie przyszłości. Pojęcie to wprowadzono w publicystyce krytycznej wobec współczesnej Rosji. W ten ironiczny sposób oceniono politykę historyczną obecnych władz tego państwa, które (jakoby) „piszą na nowo historię”, a przecież tego nie wolno robić bez zezwolenia ? kogo? Oczywiście tzw. międzynarodowej społeczności, czyli dysponentów obowiązującej wersji przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Obraz przeszłości, który obowiązuje dziś w całym zachodnim światku, znamy dość dobrze: ów Zachód od zawsze był bezwzględnie wierny uniwersalnym wartościom; takimi jak demokracja, prawa człowieka, tolerancja i oczywiście wolność. W tym świetle nie ma miejsca na ludobójstwo, tortury, a nawet piętnowanie pederastów – takich słów nawet używać nie wolno: są one na indeksie współczesnej inkwizycji, która skutecznie zwalcza nawet najmniejsze odstępstwa od obowiązującej doktryny. Ma ona również drugą odsłonę, za którą kryje się ponury obraz przeszłości państw i narodów nie przyjętych do wspólnoty Zachodu; przez wiele lat mieliśmy tam swoje stałe miejsce; a teraz jest tam przede wszystkim „putinowska Rosja”. Dla nakreślenia jej przeszłości należy używać wszystkich zakazanych słów wschodniej poprawności: pełno tam „ludobójstwa”, „despotyzmu”, dyskryminacji? a przede wszystkim „rasizmu” i „niewolnictwa”. ICH historię tworzyli wstrętni mordercy, obleśni moralnie oraz odrażający zewnętrznie. Jakimże kontrastem na ich tle są przystojni, ciepli a przede wszystkim „liberalni” twórcy zachodniej historii, którym nawet do głowy nie przyszły jakiekolwiek polityczne represje, rasizm czy ostracyzm kochających inaczej.

     Gdy ktoś, oczywiście nie u nas, zechciałby nieco skorygować obowiązujący obraz przeszłości świata za tą drugą odsłoną, natychmiast będzie potępiony, bo przekracza swoje kompetencje. A ze „putinowska Rosja” nie chce pogodzić się ze swoją nikczemną rolą w historii, to biada jej: zostanie raz na zawsze wykluczoną ze społeczności międzynarodowej, a z tej banicji można nigdy nie wrócić.

     Okazało się, że jeden policyjny mord na kolejnym „czarnuchu” znokautował bezpowrotnie ów przeszły i jakże piękny podział świata według zachodniej ewangelii. Okazało się ów infantylno-czułostkowy obraz „wielkich przywódców Zachodu” zasłaniał wszechobecny rasizm, deprawację i moralny a nawet fizyczny upadek, Tomas Woodrow Wilson, którego imieniem nazwano na świecie wiele ulic i placów (również w Warszawie), był wręcz klinicznym rasistą, nie krył pogardy dla wszystkich „kolorowych”, w niczym innym nie różnił się od tzw. nazistów: pod jednym enigmatycznym pojęciem kryją się władcy Niemiec, którzy postawili i w dużej części zrealizowali „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”. Niewiele lepsi byli ówcześni przywódcy Zjednoczonego Królestwa, w którym to państwie do dziś stoją pomniki twórców i wykonawców największego w historii ludobójstwa zwanego handlem niewolnikami. Padają na przysłowiowy bruk ich pomniki, zmieniają się nazwy ulic i placów, których byli patronami. Zapewne niedługo rozsypie się fałszywa legenda takich oto celebrytów historii jak John Fitzgerald Kennedy, który na co dzień narkotyzował się amfetaminą.

     Czyli również historia tej lepszej części świata jest tak samo „nieprzewidywalna” tak jak nasza.

     My jeszcze nie potrafiliśmy się pożegnać z naszą historyczną podległością, którą narzucała nam obowiązująca poprawność. Ale nie traćmy nadziei: „będzie wiosna na naszej ulicy”. Od czego zacząć? Może wszechwładny IPN wszcząłby śledztwo w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstw pospolitych przez policjantów, prokuratorów oraz sędziów, którzy najpierw torturowali, potem więźli a następnie nawet doprowadzali do śmierci wielu znanych polityków polskich, którym dziś z pewnym opóźnieniem postawiono na pomnikach jakiś „twórców niepodległości”. Sanacyjny reżim nie patyczkował się nie tylko z „komunistami” (tych wolno było mordować), lecz również takimi ludźmi jak Wojciech Korfanty i Wincenty Witos, że jakichś generałach znających agenturalną przeszłość innego „twórcy niepodległości” nie wspomnę. Może choćby pion badawczy owego IPeeNu opisałby przestępne praktyki śledcze, bezprawne działania prokuratury i sądów II RP wobec demokratycznej opozycji, a zwłaszcza wszystkie znane od dawna skrytobójstwa popełnione przez „chłopów Komendanta”. Gdy zostaną ujawnione ich nazwiska zapewne dowiemy się, czy działali oni wbrew woli owego Komendanta, który nie tylko nic o tym nie wiedział, bo gdyby wiedział, to natychmiast wróciłyby tego rodzaju praktyki, bo był przepojony ojcowską miłością do każdego bez wyjątku Polaka. Mogą śledczym owego instytutu podsunąć dostępne materiały źródłowe. Oczywiście nie idzie tu o jakieś komunistyczno-peerelowskie fałszywki, lecz o archiwa ? rządu emigracyjnego pod prezesurą generała Władysława Sikorskiego: wtedy zaczęto badać zbrodnie sanacji. Po tzw. katastrofie w Gibraltarze większości tych śledztw łeb ukręcono, a dziś w każdym mieście mamy pomniki, place, ulice i skwery sanacyjnych bonzów. Nasza historia też prędzej czy później przejdzie w stan nieprzewidywalności.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją