Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: opowieść wigilijna A.D. 2024

Prawdopodobnie będą to już ostatnie święta podczas „naszej wojny”. Zamilkli wszechobecni do niedawna „słudzy narodu ukraińskiego”, którzy gorliwie powtarzali ów frazes. Wiadomo: w naszej klasie politycznej wszyscy bez wyjątku muszą być proamerykańscy i antyrosyjscy, a to do czegoś zobowiązywało, bo przecież USA przez ostatnie lata prowadziło rękami Ukraińców swoją wojnę z Rosją. Skoro już niebawem światowe przywództwo rozpocznie realizację planu pokojowego chcąc zadziwić świat swoją siłą i „sprawczością”, a przede wszystkim czymś zrównoważyć amerykański blamaż w ostatnich (równie „naszych”) wojnach, trzeba szybko dostosować poglądy do nowej sytuacji. Dlaczego przegrane przez USA wojny w Iraku i Afganistanie nazywam również „naszymi wojnami”? Odpowiedź jest oczywista. Ponosiliśmy ich ciężar oraz wysyłaliśmy naszych żołnierzy aby okupowali ziemie tych państw stojąc wiernie u boku naszego protektora.

Owa polityczna gorliwość nie będzie jednak nagrodzona. Nowe światowe przywództwo nie wybaczy złych a często wręcz głupich słów, które również nasi politycy wygadywali pod adresem obecnego prezydenta elekta w czasie, gdy władze jego kraju niszczyły go m.in. przy pomocy ichnich „wolnych sądów”.

Czego więc będziemy sobie życzyć przy wigilijnym stole? Przede wszystkim pokoju, czyli zakończenia tej trzyletniej, najgłupszej wojny w tym regionie świata.

Nie mam zbyt wysokiego mniemania o politykach ukraińskich, zresztą na tę opinię pracowali od dość dawna. To, co zrobili przez minione trzydzieści lat ze swoim krajem, którego granice hojnie wyznaczył im Związek Radziecki, jest czymś wyjątkowo wręcz haniebnym. Wystarczyło wysłuchać pracujących od lat w naszym kraju obywateli tego swoistego „państwa”, w którym wszystko można było kupić: od dyplomu ukończenia wyższej uczelni po wyroki sądowe. Tzw. Samostijnicy, czyli zwolennicy „samostijnej Ukrainy”, nie mają za grosz świadomości a nawet instynktu państwowego: dla nich jest ono prywatną zdobyczą, na której można zarobić szybkie pieniądze. Natomiast Rosjanie mają wręcz przesadną świadomość państwową.

Czego będziemy więc życzyć naszym miejscowym „sługom narodu ukraińskiego”, odtrąconym przez światowe przywództwo? Łaski przebłagania obrażonego protektora: trzeba będzie pójść do Canossy i czekać na łaskawy gest, który nie musi nastąpić.

A może życzyć im aby zreflektowali się i dali sobie spokój ze „światową polityką”? Przecież ich głupie gadanie na temat ekscentryka zza oceanu było kompletnie bez sensu. To, że szkodziło naszym polskim interesom jest oczywiste, ale przede wszystkim zniszczyło ich karierę w amerykańskim protektoracie. Sądzę, że bezpowrotnie. A tak się dobrze zapowiadało. Listę wykluczonych można już poznać. Wiemy kogo prezydent elekt nie zaprosił z Warszawy na swoje zaprzysiężenie. Tu wyroki są ostateczne i okrutne.

A swoją droga nie sposób zrozumieć jaki był powód niezachwianej wiary w zwycięstwo wyborcze chichoczącej damy o imieniu Kamala. Wiara w to, że celebryci (a zwłaszcza celebrytki) mogą pomóc w zwycięstwie wyborczym, jest raczej zawodna.

Czego więc będziemy życzyć amerykańskim i naszym celebrytom? Przede wszystkim braku zaufania do własnych kalkulacji: nie do tego nosicie dumnie swoje wspaniałe głowy.

Po 20 stycznia 2025 r. nowe rządy zaczną się również w naszym kraju. Przyjedzie nowy ambasador (albo ambasadorzyca) i szybko przypomnimy sobie poprzednią kadencję Donalda Trumpa. Dla obecnej większości parlamentarnej będzie to dość bolesne, nawet w sensie dosłownym.

Czego więc życzyć naszej Ojczyźnie? Mądrości polityków i cierpliwości w oczekiwaniu na lepsze czasy.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją

This will close in 3 seconds