Nie było ani rocznicowych obchodów, oficjalnej celebry, ani nawet istotnych wypowiedzi polityków, naukowców czy publicystów: sto lat od uchwalenia Konstytucji Marcowej (17 marca 1921 r.), przyjętej przecież przez na wskroś demokratycznie wybrany pierwszy Sejm Drugiej RP, przeszła bez echa. Była to przecież jedna z najbardziej demokratycznych ustaw zasadniczych ówczesnej Europy, postępowa i wolnościowa, do dziś mogąca uchodzić za nowoczesną, na pewno lepiej napisana niż jej następczynie, łącznie z obowiązującą nam miłościwie ustawą zasadniczą z 1997 roku. Autorzy, wzorujący się na francuskim systemie parlamentarno-gabinetowym IV Republiki, w większości – podobnie jak Sejm pierwszej kadencji – byli endekami (10 posłów ze Związku Ludowo – Narodowego – zwycięzcy wyborów) oraz ludowcami (dwie partie mające w nazwie PSL – Piast i wyzwolenie miały 9 posłów) stanowili dwie trzecie Komisji Konstytucyjnej. Dla porównania PPS miał trzech przedstawicieli, a tzw. prawdziwych piłsudczyków nie było tam w ogóle. Czyli najbardziej hałaśliwa frakcja międzywojenna, która we współczesnej propagandzie (przepraszam: polityce historycznej) jest twarzą całego dwudziestolecia międzywojennego, nie miała nic wspólnego z powstaniem tego dzieła. Więcej: parlamentarna większość tego sejmu nie kryła swojej niechęci w stosunku do ówczesnego Naczelnika Państwa, a jedynym, zresztą bardzo krótkim okresem sympatii, był początek Wyprawy Kijowskiej i fakt zajęcia (tramwajem) tego miasta przez kilku żołnierzy. Posłowie (nawet endeccy) wygłaszali wówczas peany na cześć Piłsudskiego, którego porównywano nawet do Bolesława Chrobrego – absurd. Ale trwało to bardzo krótko. Katastrofa tego przedsięwzięcia, bezładny odwrót (ucieczka) aż do Wisły oraz upadek ducha, graniczący z załamaniem nerwowym Piłsudskiego, którego ta klęska pokonała, naciski przedstawicieli Ententy aby usunąć go z zajmowanych urzędów, wreszcie jego dymisja w przeddzień Bitwy Warszawskiej i wyjazd z Warszawy, całkowicie zdegradowały pozycję Naczelnika Państwa w ówczesnym systemie politycznym. Chciano się go jak najszybciej pozbyć i temu zadaniu była podporządkowana nie tylko sama Konstytucja przede wszystkim likwidująca urząd Naczelnika Państwa, ale również jej wizja naczelnych organów władzy państwowej. Wbrew postpiłsudczykowej publicystyce i historiografii ich idol w całym okresie międzywojennym nie miał szans na zdobycie władzy w demokratyczny sposób, był popularny wyłącznie w swoim obozie, większość partii politycznych była wprost wroga wobec jego osoby słusznie postrzegając w nim wroga demokracji i parlamentaryzmu. Swoich rzeczywistych i domniemanych przeciwników politycznych zwalczał na wskroś brudnymi metodami, nie cofając się przed zleceniem pobić, skrytobójstwa i zbrodni sądowych. Wszyscy prawdziwi „ojcowie niepodległości” (Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Wojciech Konstanty, Wincenty Witos) byli szczerze nienawidzeni i brutalnie zwalczani przez Piłsudskiego, który w ich oczach był uzurpatorem, którego w 1918 r. wyniosła do władzy intryga niemieckiego okupanta. Co prawda istotna część ówczesnej klasy politycznej miała to i owo na sumieniu, w tym zwłaszcza wcześniejsze kompromisy z zaborcami, ale nie byli powiązani z wywiadem państw, które przegrały tamtą wojnę. Zachowanie Piłsudskiego w latach 1918-1921 nie przynosiło mu popularności a często było zwykłą uzurpacją: sam sobie nadał tytuł marszałka, sam sobie przyznawał najwyższe odznaczenia, podobnie jak wcześniej sam siebie mianował Tymczasowym Naczelnikiem Państwa. Piłsudski nie tylko wypowiadał się z pogardą o ustawie zasadniczej („konstytuta prostytuta”), lecz również złamał jej nakazy i zakazy przeprowadzając pięć lat później krwawy zamach stanu, a jego czynów nigdy nie osądzono.
W państwie, które do dziś nie zdobyło się nawet na uchylenie bezprawnych wyroków, które z polecenia Piłsudskiego wydano w sfingowanych procesach politycznych, nie będzie obchodów stulecia Konstytucji, którą wielokrotnie złamał idol większości sił politycznych (nawet lewicy!).
Piłsudski przez większość prawicowych polityków był w latach dwudziestych zeszłego wieku uznawany za kryptobolszewika, zwłaszcza przez tych, którzy wywodzili się z Wielkopolski i Śląska; byli oni antyniemieccy (Piłsudski był proniemiecki), a przede wszystkim nie byli antyrosyjscy (bo byli antybolszewiccy).
Dla współczesnych rusofobów, którzy podobnie jak Piłsudski nienawidzą Rosji, wspominki Konstytucji Marcowej są czymś wyjątkowo niezręcznym.
![modzelewski](https://isp-modzelewski.pl/wp-content/uploads/2021/11/modzelewski-500x500.png)
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych