Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: spór o autentyzm naszej rusofobii

Skąd się bierze nasza obecna wrogość w stosunku do Rosji i Rosjan? Jej medialni kustosze twierdzą, że „tak było zawsze” oraz że – podobnie jak z „polskim antysemityzmem” – wyssaliśmy „rusofobię z mlekiem matki”. Gwoli wyjaśnienia: oczywiście stwierdzenie o „antysemityzmie” jest ironią odwołującą się do stwierdzenia na temat nas, Polaków, które wypowiedział izraelski minister spraw zagranicznych – nie tak dawno, ale jeszcze „przed wojną”. To wyjaśnienie jest adresowane do wszystkich strażników poprawności proamerykańskiej, nie tylko wywodzących się z „wolnych mediów”, lecz również wszystkich gazet, rozgłośni i stacji telewizyjnych o profilu liberalnym i lewicowym, a w szczególności do pewnej „gazety” będącej również (jakoby) „dziennikiem”. Przypomnę również dlaczego nasze matki (i ich matki) a także potomkowie naszych sióstr i córek również były, są i będą rusofobami. Otóż wielokrotnie publicznie „udowodniono”, że państwo rosyjskie i ogół Rosjan zawsze zachowuje się w sposób wyjątkowo naganny, gdyż:

  • chce „odbudować imperium”, a tego im zrobić nie wolno,
  • „jest antyamerykańska” i „kwestionuje rolę USA jako światowego przywódcy”,
  • nie liberalizuje gospodarki, czyli nie wyprzedaje za bezcen swoich aktywów „międzynarodowym koncernom”.

To są zachowania wręcz przestępcze, nikomu nie wolno nawet tak myśleć a jedyną reakcją na to jest nienawiść i pogarda. Przecież to zasługuje na miano „imperium zła” niezależnie od tego, czy jest monarchią czy państwem komunistycznym.

Oczywiście dziś najważniejszy jest grzech pierworodny (naruszenie zakazu „odbudowy imperium”); który dziś przyjął postać „agresji na Ukrainę”. Za tego rodzaju grzechy każdy grzesznik musi być przykładnie ukarany, więc „Rosja przegrywa tę wojnę”, która będzie prowadzona do „ostatecznego zwycięstwa”, czyli „wyzwolenia wszystkich (bez wyjątku) ziem ukraińskich”. Nie jest do końca jasne, czy idzie tu o granice owych ziem wyznaczone za czasów Związku Radzieckiego, czy też okresu tzw. Ukraińskiej Republiki Ludowej (Pokój Brzeski z 1918 roku), czy też granice etniczno-historyczne (zasięg osadników Rusińskich, których przed ponad stu laty ochrzczono mianem Ukraińców). Powinno się to ustalić dość dokładnie, bo jakaś część „historycznych ziem ukraińskich” leży na terytorium współczesnej Polski: są to nie tylko Bieszczady, ale również Chełmszczyzna a nawet część Podlasia. Ciekawe, czy dostarczając (ponoć za darmo) broń władzom w Kijowie zastrzegliśmy, że nie może być użyta poza obecnym terytorium tego państw (tak robią inni dostawcy) i nie może być użyta przeciwko nam.

Drugi i trzeci grzech są obiektywnie dużo ważniejsze: przecież symbolem polskiego patriotyzmu jest były pułkownik Kukliński, który był amerykańskim szpiegiem. Kto odważyłby się potępić zachowanie oficera, który łamiąc przysięgę (nie musiał jej składać) współpracował z państwem, które miało wycelowane w Polskę i Polaków rakiety z głowicami jądrowymi i zamierzało prowadzić swoje wojny na terenie naszego kraju, jest oczywiście godzien wyłącznie pogardy. Jest „ruską onucą” i czymś równie paskudnym. Tylko przypomnę, że gdy użyłem argumentu w jakiejś dyskusji, że wrogiem był, jest i będzie ten, kto chcę zabić moich rodaków i zniszczyć nasz kraj (takie plany miały wojska amerykańskie w czasie tzw. zimnej wojny) dowiedziałem się, że amerykańskie rakiety zabijałyby wówczas „wyłącznie komunistów”, a wszystkich „prawdziwych Polaków” wywieziono by po cichu na Zachód, podobnie jak owego expułkownika Kuklińskiego.

Nie wolno również wspierać (nawet w myślach) obrony naszych aktywów przed zawłaszczeniem lub zniszczeniem przez międzynarodowe czyli głównie amerykańskie koncerny: każdy, kto stanie na przeszkodzie ich interesom będzie wdeptany w ziemie przy pełnym aplauzie wszystkich mediów (nie tylko tak wolnych jak TVN). Z koncernami amerykańskimi jest jednak pewien kłopot, bo od dłuższego czasu mają niewiele do zaoferowania poza bronią, dostarczają towary wytworzone głównie w Chinach i są co kilka lat wspomagane przez Waszyngton gigantycznymi dotacjami, bo to , co robią, jest nieopłacalne (bo jest). Aby ich biznes kręcił się, potrzebna jest długotrwała wojna gdzieś daleko od granic tego kraju (ostatnio: Afganistan, Irak, Ukraina) i zniszczenie jakiegoś dużego państwa, aby za bezcen przejąć jego aktywa: teraz zaczyna wyprzedawać się Stara Europa.

My wszyscy – każdy obywatel naszego kraju, musi się przeciwstawić zakusom wrogów wolności, czyli podważaniu „porządku międzynarodowego”, który powstał po zwycięstwie Ameryki w tzw. zimnej wojnie: czyli naszym obowiązkiem jest rusofobia. Musi twardo bronić „wartości Zachodu”, których symbolami jest były prezydent USA (wzorzec rzetelności podatkowej) oraz wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, która przytuliła dość wymierne wartości.

Ciekawe co będą mówić nasi strażnicy rusosfobii, gdy zbuntuje się społeczeństwo Stanów Zjednoczonych i wyrzuci na śmietnik imperialne doktryny tego państwa lub po prostu przegra ekonomiczną wojnę z Chinami?

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją