Żegnamy się z naszą pielęgnowaną od dawna mitologią . Od ponad trzech lat, gdy już rządzą nami beneficjenci lub promotorzy najpierw „pandemii” a teraz „wojny”, jakoś bez żalu pożegnaliśmy naszą wiarę w to, że takie wartości jak „wolność” i „demokracja” (kiedyś jeszcze był „honor”) mają dla nas istotne a nawet nadrzędne znaczenie. Jakoś nikt nie protestował, gdy odbierano nam (nielegalnie) prawa i wolności obywatelskie najpierw pod pretekstem „walki z pandemią” a teraz „zagrożenia rosyjskiego”, a demokracja przekształciła się w licytację zacietrzewionych „sanitarystów” a później rusofobów. Dajemy się manipulować, ogłupiać i nie mamy odwagi przeciwstawić się narzuconej nam poprawności. Gdzie się podziała przypisywana nam Polakom niezależność i brak pokory wobec autorytaryzmu?
Aż się prosi aby miejsce wyciszonego ze wstydem naszego domniemanego „przywiązania do wolności” (już nie ma ona dla nas znaczenia) zacząć propagować ideę np. rozsądku a nawet mądrości: skoro nie chcemy być wolni, to może warto, abyśmy nie byli aż tak głupi, żeby dać się oszukiwać i okradać? Jeśli rozsądek i mądrość to zbyt wygórowane oczekiwania, to może warto propagować zwykły egoizm i sceptyzm? Dlaczego mamy trzeci rok biednieć? W imię czego? Dlaczego mamy tracić nasz bardzo skromny dorobek – mimo że tak nam każe „światowe przywództwo”, czy też kartel koncernów farmaceutycznych czy informatycznych? Przecież traktują nas jak bandę głupców, którzy bezkrytycznie wierzą w bajeczki o „konieczności” wprowadzenia bezsensownych ograniczeń i wyrzeczeń najpierw w imię „walki z pandemią” a dziś „zwycięstwa Ukrainy w wojnie z Rosją”? Jeśli nie chcemy być wolni, to przynajmniej bądźmy egoistami i odpowiedzmy nowym protektorom, żeby prowadzili swoje wojny na swój własny rachunek.
Nie stać nas na głupotę, bo przecież najbardziej prawdopodobnym rzeczywistym celem tych „operacji wirus” i „operacji wojna” jest właśnie ekonomiczna i polityczna degradacja tej części świata. Kiedy zjednoczona w Unii Europejskiej Europa miała być trzecią – obok Chin i USA – siłą ekonomiczną świata, w dodatku wzmocnioną przez trwałe relacje gospodarcze z Rosją i równy dystans dwóch pierwszych potęg. To już historia, bo z głupcami dającymi się wykorzystywać nikt się nie będzie liczyć, a w państwach Wielkiego Południa istnieją niepotrzebne pokłady nienawiści wobec Zachodu. A my bez sensu zapisaliśmy się do tego świata, choć nigdy nie byliśmy kolonizatorami Afryki czy Azji, oraz nic nie mieliśmy wspólnego z anglosaskim barbarzyństwem w Ameryce Łacińskiej. Wsiedliśmy do statku, który inni z satysfakcją mogą zatopić. I zatopią.
Ale na straży nakazanej głupoty twardo stoją domorośli (?) „geostratedzy”, którzy odmawiają nam prawa do nie tylko wolności, ale nawet do zwykłego egoizmu, choć przecież biedak powinien umieć walczyć w obronie tego co ma, zwłaszcza że ma niewiele. Ale mu nie wolno i mamy kierować się „doktryną Sobieskiego”, czy mamy bronić naszych sąsiadów, którzy w rewanżu później nas okradną lub uduszą. Przypomnę, że Jan III Sobieski w 1683 roku uratował Austrię, która za sto lat dokonała rozbiorów Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Przyszedł czas na nasze rekolekcje, ale „społeczność międzynarodowa” rękami swoich lokalnych sługusów będzie przywoływać nas do porządku. Bądźmy więc egoistami. Dbajmy o swoje.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych