Ci, którzy jeszcze interesują się czymś więcej niż „niusami w sieci” zwłaszcza historią (jest ich jeszcze trochę), są czasami wręcz zaskoczeni faktem, dlaczego w przeszłości Europy, zwłaszcza tej „oświeconej” i „europejskiej”, marnowano dużo pieniędzy na rzeczy całkowicie zbędne. I dziś już zupełnie zapomniane. Prym w tym absurdzie wiodły kraje Europy zwane dziś „starą” (w każdym znaczeniu tego słowa). Rządzące jeszcze nie tak dawno monarchie utrzymywały nieprzebrane rzesze darmozjadów, którzy dostatnio żyli z wykonywania już dziś zupełnie zapomnianych i również wówczas zbędnych lub pozornych czynności. A za to miliony często niedojadających i niedomytych nędzarzy, harujących w polu a później również w brudnych fabrykach, utrzymywały nie tylko władców ale również tabuny ich sługusów, których głównym zajęciem – w przerwach od nic nierobienia – były jakieś totalne bzdury. Sensu oraz jakiejś tam przydatności owoców ich zajęć nie sposób dziś zrozumieć. Dochody ówczesnej klasy próżniaczej były również masowo marnotrawione na absurdalne obżarstwo („uczty”) oraz produkcje takich towarów jak wachlarze, gorsety oraz na zamawianie dzieł filozoficznych o np. „cnotach królewskich”. Warto również przypomnieć, że to wszystko było dowodem wysokiej, zachodniej kultury.
Część tej historii jest przez współczesnych wstydliwie przemilczana a większość po prostu zapomina, bo czy warto przechowywać pamięć o niewyobrażalnym wręcz marnotrawstwie, kosztem równie niewyobrażalnej nędzy przytłaczającej większości?
Wiem, że dziś jest już zupełnie inaczej, bo z tą przeszłością pożegnaliśmy się raz na zawsze. Rządzą nami bezinteresowni politycy i biurokraci, którzy od rana do nocy dbają o „rozwój” i „postęp” zwykłych ludzi, pochylają się z troską nad każdym wydatkowanym groszem, niczego nie marnując. Żadnych zbędnych wydatków – wszystko jest wyłącznie „racjonalne” i „nowoczesne”. Niedoścignionym wzorem dla całego świata, w tym zwłaszcza bliskiego i dalekiego wschodu Europy, jest Unia Europejska, która wspięła się na wyżyny doskonałości „postępu”. Wiemy, że najważniejszym jego przejawem jest – obok Zielonego Ładu – cyfryzacja. Wszystkie nawet najmniej istotne działania muszą być zcyfryzowane, na co nikt nie może szczędzić pieniędzy publicznych i prywatnych. Jeżeli jeszcze ktoś stawiałby opór tłumacząc się tym, że go na to nie stać, to trzeba mu pożyczyć i niech odda później wraz z procentami. Postęp jest nieuchronny i nikt nie może tu czynić obstrukcji. Tą drogą przecież podąża od wieków cywilizacja europejska i czas potwierdzić słuszność tej drogi. Kiedyś np. zacofani handlowcy zawijali w papier sprzedawane towary, co musiało być koniecznie unowocześnione przez wprowadzenie plastikowych opakowań. Nienowoczesne szklane i fajansowe naczynia zostały zastąpione przez w pełni postępowe, bo plastikowe, kubki. Teraz jak najbardziej postępowa ekologia może uzasadnić wydawanie krociowych kwot na utylizację milionów ton śmieci, czyli najważniejszych „owoców” postępu i nowoczesności.
Podobnie będzie w przypadku cyfryzacji: faza postępu i nowoczesności rozwinie się w związku z koniecznością usunięcia jej skutków: zarówno tych materialnych jak i niematerialnych. Na pewno niedługo pojawi się nowoczesna aplikacja do wycierania nosa (i nie tylko), a po jej upowszechnieniu będzie wprowadzić (a przede wszystkim sfinansować) program przeciwdziałający uzależnieniu od tej aplikacji.
Można więc sformułować odkrywczą zależność – prawidłowość historyczna rządząca europejskim światem postępu i nowoczesności. Istotą rozwoju jest wydatkowanie pieniędzy publicznych i prywatnych na rzeczy zbędne, ale które nas odróżniają od niepostępowego świata. Dzięki tym wydatkom pojawią się również nieznane w przeszłości problemy, które trzeba rozwiązać również w sposób nowoczesny i postępowy, a przecież na rozwiązywanie swoich problemów „rozwinięta cywilizacja” nie może skąpić pieniędzy. Czym bardziej postęp i nowoczesność są marnotrawione i szkodliwe, tym jest większe pole rozwoju właśnie w imię nowoczesności.
Dopóki nowoczesność i postęp „przy okazji” rozwiązuje jakiś rzeczywisty problem obywateli, godzimy się płacić na nią powszechny haracz. Gdy nowoczesność polega głównie na usuwaniu szkód wywołanych przez postęp, zaczyna się „kryzys cywilizacji”. Bo na nowoczesność i postęp stać tych, którzy umieją skutecznie zubożyć lub ograbić innych.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych