Teza zawarta w tytule niniejszego szkicu jest zbiorem refleksji na tle polemiki w jednym z felietonów (nr 46 z 26 marca 2021 r.), który ukazuje się na YouTubie pod wspólną nazwą ?Polska-Rosja: Szkice?. Rozumowanie powściągliwego i rzeczowego polemisty (ukłony) jest następujące: gdy Rosja „wchłonie” Białoruś, to wojska tego państwa mogą być „w ciągu 24h w Warszawie”, więc (w domyśle) lepiej prowadzić uległą politykę wobec obecnych protektorów. Dlaczego? Nie wiadomo: domyślam się, że nasza uległość wobec nich odstraszy Rosję, lecz przecież jak Bóg miły między Warszawą a Bugiem nie stacjonują jakiekolwiek obce wojska gotowe ginąć w obronie naszego kraju przez „rosyjską agresją”. Nie chcę dalej drążyć wątku obcych gwarancji dla naszej suwerenności, ale czy ktoś kiedyś chciał „umierać za Gdańsk”?
Postaram się rzeczowo odnieść do przedstawionych powyżej tez, robiąc to zresztą w sposób równie powściągliwy i w dobrej wierze. Pierwsze zastrzeżenie budzi teza: skąd wiem, że wojska rosyjskie chcą zająć Warszawę? Czy mamy na ten temat jakiekolwiek informacje? Czy wiemy o jakimkolwiek planie wkroczenia wojsk tego państwa do Polski? Jeśli mamy ku temu dane, to trzeba je przedstawić opinii publicznej i podjąć ofensywną dyplomację w tej sprawie. Jeśli nie mamy w ręku twardych dowodów, to w rzetelnej dyskusji nie należy używać tego rodzaju argumentów.
Zastrzeżenie drugie: wojska rosyjskie od dawna stacjonują na terenie Białorusi i nie wyjdą z tego państwa nawet gdy do władzy dojdzie antyŁukaszenka opozycja, która nie jest ani „prozachodnia”, ani „antyrosyjska”. Aby wojska tego kraju „stanęły nad Bugiem” (w sensie metaforycznym już stoją). Rosja nie musi kogokolwiek „wchłaniać”. Przecież prędzej czy później również kryzys (upadek) państwa ukraińskiego doprowadzi do poprawy relacji tego państwa z Rosją.
Zastrzeżenie trzecie: obiektywnym zagrożeniem dla naszej suwerenności było, jest i zawsze będzie stacjonowanie obcych wojsk na naszej ziemi. Nie ma tu już wojsk rosyjskich. Nikt jednak nie zapytał o zdanie polskich obywateli, czy chcą aby obce wojska wkroczyły do Polski, tworzyły tu swoje bazy, w dodatku za nasze pieniądze, oraz jaki jest ich status prawny. Czy korzystają z podobnych przywilejów jak amerykańskie wojska okupacyjne na terenie Niemiec po utworzeniu Republiki Federalnej Niemiec? Czy są przygotowane rozkazy dla Wojska Polskiego w przypadku, gdy obce wojska, które sprowadzono do Polski, podjęłyby działania zagrażające naszej suwerenności? Czy w ogóle ktoś bierze pod uwagę, że USA będą kiedyś szukać porozumienia z Rosją, czyli może nastąpić powrót do „złotego wieku” w historii relacji tych państw, który trwał od powstania Stanów Zjednoczonych do 1918 r. a nawet później? Czy wyprosimy wówczas amerykański kontyngent z naszej ziemi, czy też będzie on takim zagrożeniem, że „w ciągu 24h” zajmie Warszawę? Zawsze obecność obcych wojsk na naszych ziemiach jest ograniczeniem suwerenności i może przekształcić się w realną okupację lub nawet konflikt zbrojny.
Zastrzeżenie czwarte: uległość wobec protektorów ma tylko wtedy sens, gdy ów protektor zachowa się lojalnie wobec wasala, który jest dla niego ważniejszy niż potencjalny przeciwnik owego wasala. Nie możemy się mierzyć w potencjałach z Rosją: tam istnieje wielki chłonny rynek, który może sowicie zapłacić za zakupione zza granicy towary swoimi bogactwami, a my wyprzedaliśmy kiedyś za bezcen nasze aktywa i powoli lecz skutecznie wyludniamy się jak cały „zachód”. Dziś rynek rosyjski zdominowany jest przez miejscową wytwórczość oraz import azjatycki, zwłaszcza z Chin, które powoli, ale skutecznie wygrywają w wyścigu o jej aktywa. Jeśli nasi protektorzy chcą jeszcze usiąść do tego stołu, to musi skończyć z retoryką antyrosyjską, która jest dla nich nieopłacalna. Część z nich już nie jest antyrosyjska. Wcześniej czy później to przecież nastąpi.
A my? Czy mamy już gotowy scenariusz, wiemy jakich użyć słów, gdy zaskoczy nas alians europejski (czyli niemiecki) rosyjski albo amerykańsko-rosyjski?
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych