Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: medialni apostołowie „Imperium Dobra”

Zacznę w sposób wyjątkowo staroświecki: dawno, bardzo dawno temu, grzecznym dzieciom opowiadano wyłącznie piękne bajki. Przyzwyczajeni w dzieciństwie do kolorytu i przesłania tych opowieści również w wieku dojrzałym chcieliśmy głównie słuchać bajek, choć już w nowej formie, zwłaszcza w wykonaniu naukowców, nauczycieli, poważnych komentatorów i dziennikarzy. „Gorzka prawda” była zbyt bolesna i chcieliśmy sobie i innym oszczędzić zbędnego cierpienia. Prawie każdy zawód miał swoja bajkę. Do kanonicznych bajek należało – i jakimś cudem należy do dziś – opowieść o „wolności mediów”, których główną misją jest rzetelny przekaz sprawdzonych informacji, bezstronność, obiektywizm i działanie w dobrej wierze. Ową baśń opowiadano zwłaszcza tzw. zniewolonym dzieciom „żyjącym pod sowiecką okupacją”, zaznaczając jednak, że jest gdzieś baśniowa kraina będąca spełnieniem owych baśni. Dobrze pamiętamy: ową krainą był „Zachód”

Tyle wspomnień. Przed ponad trzydziestu laty ponoć wróciliśmy na jego łono, a bajka pozostała bajką. U nas główną rolą tzw. wolnych mediów jest agitacja zwana bardziej łagodnie „perswazją”. Również znany jest cel tejże perswazji. Propagandowy obraz „Imperium Dobra” jest nieskazitelny i dziewiczo niewinny. Poza tym (jakoby) jesteśmy z nim w „strategicznym sojuszu” albo w „transatlantyckim partnerstwie”. Co prawda nikt nie widział jakiegokolwiek dokumentu, który potwierdzałby ów sojusz, ale to przecież nie ma żadnego znaczenia. Rolą wolnych mediów jest poszerzanie władztwa Imperium Dobra nie tylko terytorialnego, lecz również ideowego: walczy ono przecież bezinteresownie o wolność i demokrację w każdym zakątku świata, odnosi wyłącznie wielkie zwycięstwa, nigdy nie ponosi porażek, bo reprezentuje najwyższą postać cywilizacji. Obecnie mamy do czynienia ze „starciem cywilizacji”; pod ciosami Imperium Dobra ukorzy się „demon rosyjski” tworzący odwieczne „Imperium Zła”; inaczej być nie może. Gdyby jakieś tam fakty – oczywiście zmanipulowane przez rosyjską propagandę – przeczyły tejże wizji, należy je pominąć lub zdyskredytować: apostolat „Imperium Dobra” do tego zobowiązuje.  Należy również demaskować każdego, kto choćby nieświadomie wpisuje się w „narrację kremlowską”.

Mam w związku z tym kilka istotnych postulatów. Może w hierarchii medialnej wprowadzać pewne apostolskie korekty. Należy wprowadzić nową funkcję lub co najmniej tytuł honorowy „Apostoła Dobra i Prawdy”. W każdej szanującej się redakcji powinien zostać powołany ów Naczelny Apostoł, będący formalnie zastępcą redaktora naczelnego. Osobę sprawującą tę funkcję musiałby zatwierdzić jednak organ powołany do nadzoru nad krzewieniem obowiązujących zasad rządzących Czwartą Władzą. Ponoć już częściowo tak jest, bo jak zostałem swego czasu poinformowany przez kogoś, kto przedstawił się jako „dziennikarz”, że działają w naszym kraju jacyś „eksperci z NATO”, którzy na bieżąco nadzorują nasze wypowiedzi medialne i orzekają, czy „wpisują się” one w ową jakąś zakazaną narrację. Wiem tylko, że obecnie dotyczy to „narracji prokremlowskiej”, ale być może sięga innych dziedzin: wiadomo przecież, że wolności nie mogą być nadużywane i służyć wrogom wolności.

Może już powstrzymam się od dalszych ironii, ale orwellowska sceneria jest i była częścią naszej przynależności do Zachodu. Przecież każdy, kto nie chce powtarzać obowiązującej propagandy, jest od dawna eliminowany z tzw. przestrzeni publicznej, nie tylko w mediach rządowych, lecz również w istotnej części mediów prywatnych. Nie dotyczy to tylko problematyki politycznej. Przypomnę, że każdy kto odważył się kwestionować bezsens wszystkich „lockdownów”, był natychmiast piętnowany i eliminowany, gdyż (jakoby) miał przyczyniać się do masowych zgonów na zapomnianego już coronawirusa. A tak przy okazji: czy rozgrzani retoryką wojenną (uczestniczymy przecież w „naszej wojnie”) uzyskaliśmy już zbiorową odporność?

Nie dziwmy się więc, że media realizujące swe funkcje apostolskie nie mogą zarobić na siebie. Jedyną szansą są płatne ogłoszenia publiczne i „międzynarodowych koncernów” oraz nekrologi. Tkwią tu jeszcze pewne rezerwy, bo społeczeństwo starzeje się w szybkim tempie, a zegar biologiczny jest nieubłagany. Byleby rodziny zmarłych było stać również na nekrologii ale przecież można wreszcie uporządkować ten rynek i przyznać prawo do ich publikacji tylko opiniotwórczym , a zwłaszcza prawdziwie wolnym mediom.

Kurczy się zasięg oddziaływania, a przede wszystkim brak jest popytu na propagandę Apostołów Imperium Dobra, a to każe z niepokojem patrzeć w przyszłość wolnych mediów. Liderzy frontu ideologicznego z zasady nie zarabiają na siebie, bo przecież ich słowa nie mają dla obywateli żadnej wartości rynkowej.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją