Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: pogarda dla człowieka zwykłego

Zacznę od pewnej zasłyszanej informacji: w internetowym przekazie rozmowy radiowej między dziennikarzem prawicowego radia i znanym w młodszym pokoleniu proamerykańskim komentatorem (często powtarza: „trzeba to uzgodnić z Amerykanami”) pojawiły się szokujące stwierdzenia. Otóż owi panowie lekceważąco skwitowali jako „niepotrzebne emocje” poglądy tych Polaków, którzy tracą ekonomicznie w wyniku proukraińskiej polityki (dali przykład sadownika spod Grójca, który stracił rosyjskie rynki zbytu w wyniku antyrosyjskich działań polskich władz). Okazuje się że dla tych panów, którzy plotą na okrągło o jakimś „interesie Rzeczypospolitej”, dobro polskiego obywatela jest czymś zupełnie nieważnym, a jego straty w wyniku absurdalnych bijatyk toczonych na co dzień przez naszą klasę polityczną nie mają jakiegokolwiek znaczenia. Trudno powstrzymać się od bardziej dosadnych określeń, ale dwóch podnieconych dyskutantów prawpodobnie bezwiednie wygadało się prezentując swoje rzeczywiste zapatrywania. Nie dociera do ich głów oczywista teza, że tylko wtedy polityka rządu (również zagraniczna) jest korzystna dla Polski, gdy chroni interesy swoich obywateli, w tym również sadownika spod Grójca. Nikomu, ani politykom, ani dziennikarzom oraz internetowym „geostrategom” nie dano prawa do szafowania dobrem naszych obywateli, a gdy w tak niskim poważaniu mają ich interesy, to ich gadanie powinno spotkać się tylko z krótką riposta, którą znany ze strajku kobiet (na w). Przypomnę, że jeden z tych dwóch panów w maju zeszłego roku sugerował… zestrzelenie rosyjskich samolotów pasażerskich, które wtedy jeszcze latały do Warszawy, a drugi internetowy celebryta jest już publicznie posądzony o plagiat jego pracy doktorskiej (ciekawe czy podobne co on zapatrywania na temat interesu Polaków mają recenzenci jego dzieła).

Może ktoś postawić zarzut, że bez sensu słucham i odnoszę się do marginalnych propagandystów chcących przypodobać się „światowemu przywództwu” i naszej klasie politycznej licytując się w rusofobii. Może. Ale nie po raz pierwszy spotykamy się w naszym kraju z lekceważeniem a nawet pogardą dla przysłowiowych „polskich kmiotków” i postawy te spotykają się z poklaskiem ludzi, którzy w dodatku uważają się za Polaków. Oczywiście „proeuropejskich”, „proatlantyckich”, „prozachodnich” i jeszcze jakichś tam. Ale właśnie aprobowana przez nich pogarda dla dobra jakiegoś „kmiotka” jest zupełnie „niezachodnia”, bo tam z reguły po sklepikarsku chroni się dobro zwykłych ludzi, choć być może idealizuję tamten świat biorąc jego propagandę za rzeczywistość. Ale u nas nawet propagandyści gardzą interesami tychże „kmiotów”, bo przecież musimy być „gotowi do wyrzeczeń” aby w interesie „światowego przywództwa” krwawić się (w przenośni a być może dosłownie) na antyrosyjskim froncie. Może kiedyś doczekamy, w co już wątpię, że pierwsza, druga, trzecia i czwarta władza w naszym kraju będzie na co dzień troszczyć się o dobro naszych obywateli, a zwłaszcza polskiego biznesu, czyli wreszcie do ich bram zapuka prawdziwy kapitalizm. Bo jak nazwać ustrój gospodarczy, w którym wszystkie władze są w większym lub (czasami w mniejszym) stopniu wrogie wobec biznesu a zwłaszcza pracodawców? Stop – trochę się zapędziłem: wszystkie nasze władze są dziwnie przychylne do części zagranicznego biznesu, który zarabia również na naszej naiwności; on ma „dobrą prasę”. Jest wręcz poniżającym paradoksem, że dziedziny biznesu, gdzie najważniejszym aktywem są miejscowi pracownicy o równie miejscowych umiejętnościach (np. prawnicy), są zdominowane przez „kapitał międzynarodowy”, czyli zagraniczny, a wszystkie polskie władze z ochotą korzystają z jego usług, które z jakiejś zupełnie niezrozumiałych powodów są (jakoby) na „międzynarodowym” poziomie, mimo że wykonują je ludzie o tych samych kompetencjach co przeciętny absolwent przysłowiowej Wyższej Szkoły Sportu, Wypoczynku i Marketingu. Oczywiście kształconych (jak większość) zdalnie.

Bo w Polsce, gdzie pogardza się „sadownikiem spod Grójca”, podział ról jest iście zachodni: zyski są zagraniczne a straty są polskie.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją