Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: refleksje na stulecie Rapallo

Sto lat temu w kwietniu 1922 roku w niewielkiej mieścinie niedaleko Genui podpisano układ niemiecko-bolszewicki normalizujący stosunki między Republiką Weimarską a uzurpatorami, którzy wymyślili „państwa radzieckie” na terenach Rosji. Przypomnę, że rok wcześniej to Polska podpisała układ pokojowy w Rydze uznający hurtem aż trzy państwa bolszewickie: „republiki radzieckie”: rosyjską, ukraińską i białoruską. Przypomnę, że jeszcze w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. pokój z bolszewikami zawarły po kolei trzy państwa bałtyckie, a waleczne oddziały niepodległej Litwy walczyły u boku Armii Czerwonej z Polakami. Tego ostatniego faktu nikt nie chce pamiętać. Wiem: tak nie wolno pisać a nawet myśleć w czasach, gdy „cały wolny świat walczy z rosyjską agresją”. Przeszłości nie zmienimy, można tylko zakazać o niej mówić i pisać, zastępując prawdę „polityką historyczną”. Niemcy Weimarskie były również dla tzw. Zachodu dużo ważniejszymi państwami niż „sezonowe państwa Europy Środkowo-Wschodniej”, tak jak dziś Berlin jest dla naszego „strategicznego sojusznika” dużo ważniejszy niż jakieś „trójmorze” czy „międzymorze” (czy ktoś pamięta jeszcze o tym pomyśle?). Sto lat temu Niemcy uznały w pełni bolszewików jako reprezentację Rosji wbrew ówczesnemu Zachodowi, który jeszcze akceptował istnienie państwa rosyjskiego i nikomu np. w Paryżu nie przyszłoby do głowy stawiać znak równości między nim a bolszewizmem. Co prawda rząd brytyjski chciał „cywilizować” tych ostatnich poprzez odbudowę stosunków handlowych (na wygłodniałym Zachodzie brakło rosyjskiej pszenicy, którą żywił się przez poprzednie kilkadziesiąt lat), ale do ich uznania dyplomatycznego było jeszcze bardzo daleko.

Układ w Rapallo przede wszystkim wzmocnił Berlin w relacjach z państwami Ententy, ograniczył skuteczność zakazów i nakazów, które nałożono na Niemcy w Traktacie Wersalskim i w nieodległej perspektywie pozwolił im odbudować pozycję mocarstwa. Czy był antypolski? Bezpośrednio nie, pośrednio tak, miarą siły albo słabości naszego kraju były wtedy (i są teraz) złe lub dobre relacje między Berlinem a Moskwą. Rapallo otworzyło drogę bolszewikom do ostatecznego pogrzebania zachodnich planów restrukturyzacji państwa rosyjskiego, które jeszcze w 1922 roku nie były kompletną mrzonką: istniała wielomilionowa rosyjska emigracja, która wierzyła w powrót do ojczyzny w celu wyzwolenia jej spod bolszewickiego terroru.

Jest również pewna dość daleka analogia czasu obecnego do przeszłości sprzed stu lat: teraz też Niemcy – wbrew tzw. Zachodowi, a przede wszystkim wbrew Warszawie – mogą dążyć do zbliżenia z Rosją a przede wszystkim do zakończenia wojny gospodarczej. Do tego ruchu może zmusić Berlin perspektywa braku ogrzewania już na jesieni tego roku a zwłaszcza w zimę większości gospodarstw domowych: tam nikt nie odważy się wysłać obywateli do zbierania chrustu. Oczywiście Berlin będzie chciał ugrać coś znacznie więcej: najważniejszym celem będzie zgoda Rosji na „pogłębioną integrację europejską”, czyli czwarte zjednoczenie środkowo-wschodniej Europy pod egidą Niemiec. Czy to uzyskają? Oczywiście tego nie wiemy, ale każdy tydzień przedłużanej wojny na wschodzie przybliża je do tego celu. Możliwy jest bowiem taki oto scenariusz: postępujące załamanie gospodarcze państw „Starej Europy” wywołane sankcjami skierowanymi w Rosję, wywoła pośrednie niezadowolenie wyborców, masowe demonstracje, które „zmuszą” klasę polityczną Unii Europejskiej do wypowiedzenia posłuszeństwa „amerykańskiemu protektorowi”. Jeśli razem z Brytyjczykami chcą dalej prowadzić tę wojnę – proszę bardzo, ale bez nas, bo nasi obywatele nie godzą się na katastrofę humanitarną, którą przyniesie brak ogrzewania, gazu i energii elektrycznej. Kryzys ekonomiczny będzie jednak uzasadniać daleko idącą integrację ekonomiczną, zwłaszcza w dziedzinie dystrybucji surowców energetycznych i pod tym sztandarem powstanie zintegrowana gospodarczo i politycznie nowa Unia Europejska, której stolica przeniesie się w sensie politycznym do Berlina. Będzie to nagroda za pokój, który przyniosą światu politycy Starej Europy, która była, jest i będzie antyanglosaska, a zwłaszcza antyamerykańska. Również (niestety) antypolska, bo nasz problem będzie „sprawcą wewnętrznej” nowej, zintegrowanej struktury europejskiej.

Może tak być choć oczywiście nie musi.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją