Serwis Doradztwa Podatkowego

Szkice polsko-rosyjskie: rzeczywisty cel zohydzania naszej komunistycznej przeszłości ze zdradą w tle

Od ponad trzydziestu lat głównym zadaniem zjednoczonych elit polityczno-medialnych III RP jest zohydzanie poprzednich czterdziestu pięciu lat naszej historii. Jest tu pełna zgoda ponad podziałami (podobnie jak w przypadku polityki zagranicznej – ale o tym innym razem): okres zwany dziś PeeReLem był wyjątkowo „ponury”, „nędzny”, „okrutny” i „absurdalny”, czego koronnym dowodem jest komedia pt. „MIŚ”, traktowana przez „pokolenie JP2” jako reportaż dokumentalny. Był to również „ustrój zbrodniczy”, a jedną z najważniejszych „zbrodni komunistycznych” była przymusowa sprzedaż na kartki papierosów „SPORT”, które ponoć wytwarzano z drewnianych podkładów kolejowych (takie wtedy opowiadano dowcipy). Panujący wówczas „ustrój”, nazywany od niedawna „okupacją sowiecką”, koncentrował się na co dzień na „zniewalaniu” kolejnych pokoleń Polaków, którzy na złość „komunie” rozmnażali się na potęgę (mimo powszechnego dostępu do aborcji), tworząc kolejne fale wyżów demograficznych. „Zniewolenie” to przyjmowało różnorodne i wręcz nikczemne formy, a do najbardziej perfidnych należał przymus ukończenia najpierw siedmio a potem ośmioklasowej szkoły podstawowej, szkolny dentysta w każdej podstawówce i masowe stawianie dwój za błędy ortograficzne w dyktandach. Rządzący w owym czasie jacyś „komuniści” realizowali wyłącznie wrogie nakazy płynące z Moskwy, a przede wszystkim „odebrali prawowitym właścicielom ich majątki”, oraz nakazali Polakom przymusowo zasiedlić „rdzenne niemieckie ziemie” położone na zachód i północ od granic uznawanych przez jedyne legalne władze Polski, czyli przez „Rząd Londyński”; on nigdy nie pogodził się z bezprawnym zaborem „kresów wschodnich”, które powinny wreszcie wrócić do macierzy.

Można jeszcze długo czerpać z przebogatych zasobów dorobku intelektualnego, a zwłaszcza myśli politycznej i historycznej minionego trzydziestolecia. Jest to dorobek żywy i będzie „ubogacał się” dzięki twórczym poszukiwaniom całej – tylko pozornie podzielonej – klasy medialnej od Gazety (Wyborczej) do Gazety (Polskiej). O jakimś tam pluralizmie mediów i tym podobnych zachciankach postkomunistycznej inteligencji nikt nie będzie ględził, zwłaszcza że nie ma takich potrzeb prawie całe „świetnie wykształcone” i „znające języki” (czyli angielski) nowe pokolenie absolwentów studiów online.

Zohydzanie „słusznie minionej epoki” jest jedynym sposobem ucieczki przed podsumowaniem dorobku równie minionego trzydziestolecia, zwłaszcza że nie da się już odwrócić załamania demograficznego będącego wynikiem uchodźstwa zarobkowego (uciec od balcerowiczowskiej biedy). Rządy ambasadorskie „światowego przywództwa” w Warszawie zdeklasowały zależności okresu PeeReLu (sowieci chociaż zachowywali jakieś pozory partnerstwa) oraz powolne ale skuteczne wplątanie w „naszą wojnę” w obronie banderowskiej Ukrainy są dość smutnym podsumowaniem naszych „bezspornych” osiągnięć: prawdą jest, że od kilku lat udało się wreszcie ograniczyć skrajne ubóstwo, które przyszło wraz z „radykalną transformacją” czy też „terapią szokową” sprzed trzydziestu laty – mamy mieć również prawdziwe sukcesy polegające na rozwiązaniu stworzonego przez siebie problemu.

Czy to już „początek końca” RP, która jak nie raz bywało będzie „zdradzona przez Zachód”? Akurat sojusznicy są jakby ci sami co w przeszłości więc posiadają te umiejętności. My, czyli nieważni obywatele nie jesteśmy stroną owych „zdrad” i przyjdzie nam tylko zapłacić wystawione z tego tytułu faktury. A tak przy okazji: na ową „zdradę” już się zanosi, bo „światowe przywództwo” (czyli „Imperium Dobra”) już przy pomocy wolnych mediów daje takie sygnały. Dlaczego? Powód jak zawsze jest dość prosty, bo tu na jakiekolwiek subtelności nie ma miejsca – znamy przecież łacińską paremię o niewielkiej mądrości, którą rządzi się świat. Rosja jest i będzie potrzebna Imperium Dobra w jego beznadziejnym sporze nie tylko z Chinami, ale również z całym światem postkolonialnym, w tym zwłaszcza z zachodniej półkuli. Chiny i Rosja już zwyciężyły w sporze o Afrykę, a teraz waży się geopolityczna przyszłość Ameryki Łacińskiej. W Azji Imperium Dobra ma dwóch starzejących się w przyśpieszonym tempie „sojuszników” pozyskanych w wyniku podboju: Japonię i Koreę Południową. Załamanie demograficzne tych państw powoli eliminuje ich z mapy wpływów. Jak zawsze zwyciężą ci, którzy przeżyją wrogów. To tylko kwestia czasu. Ani „samostijna Ukraina” ani położona na antypodach zachodu Polska nie ma tu żadnego znaczenia: można ją zgodnie z zachodnią tradycją „zdradzić”, a oni będą płaczliwie wierni (semper Fidelis). Mogę już podsunąć „zdradzonym o świcie” politykom i propagandystom mówiącym dziś w imieniu „nas wszystkich” odpowiedź na nowy reset amerykańsko-rosyjski. Po długich zapewnieniach, że zawsze będą darzyć bezgranicznym zaufaniem swoich idoli trzeba zacząć lamentować, że Zachód nie rozumie swoich interesów kumając się z Rosją, działa na swoją szkodę i kiedyś przyjdzie przeprosić nas za swoje błędy. Nie sugeruję jednak korupcyjnego tłumaczenia owej zdrady (ktoś wziął od ruskich łapówkę), bo Imperium Dobra brzydzi się tego rodzaju procederem (bierze z obrzydzeniem).

Ciekawe co powiedzą na ową zdradę internetowi geostratedzy, którym jednak nie udało się skłonić nas do udziału w „naszej wojnie” oraz namówić Rosji aby się sama rozpadła pod wpływem ich perswazji. Nikt już nie będzie ich słuchać, bo w ich opowieściach nie ma ani STRATEGII ani PRZYSZŁOŚCI.

 

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Skontaktuj się z naszą redakcją