Tekst prof. W. Modzelewskiego: Słabe wyniki dochodów budżetowych z akcyzy w 2019 r.: co się dzieje?
Bardzo słaby poziom dochodów budżetowych państwa z podatku akcyzowego po czterech miesiącach tego roku uzasadnia pesymistyczną wizję wykonania budżetu na ten rok po stronie dochodów: jak tak dalej pójdzie, to rok ten zamknie się kwotą 67-68 mld zł z akcyzy, czyli mniejszą niż (słabe) wykonanie z 2018 r.
Większość obserwatorów dziwi się słabym wynikom: przecież nie osłabił się popyt na wyroby akcyzowe (wręcz przeciwnie), wzrasta konsumpcja indywidualna, w tym wydatki na wyroby akcyzowe, i raczej nie grozi nam plaga abstynencji, masowe rzucanie palenia oraz zmniejszenie ilości samochodów osobowych, co powodowałoby spadek popytu na paliwa silnikowe. Wysokie temperatury sprzyjają spożyciu piwa, energii elektrycznej oraz paliw silnikowych ? są to przecież ważne wyroby akcyzowe.
Co się więc dzieje z tym podatkiem: powinno być dobrze, a jest źle. Odpowiedź na to pytanie jak ? zawsze ? jest złożona. Po pierwsze, przez ostatnie cztery lata nie zrobiono nic istotnego dla poprawy jego efektywności fiskalnej. Gdy oszuści zauważą, że władza faktycznie pobłaża określonym zachowaniom lub nie reaguje na nowe lub stare „wynalazki” optymalizacyjne, bez żenady sięga po nie zgodnie z zasadą: ?bierz, kiedy dają?. Po drugie, władza zredukowała zainteresowanie również uczciwymi podatnikami, którzy są przecież najważniejszą populacją donatorów budżetu.
Ów brak aktywności ma swoje przyczyny: w 2017 r. odesłało z aparatu celnego wielu specjalistów akcyzowych, głównie z związku z likwidacją izb celnych. Po trzecie, nie bez znaczenia jest również opanowanie istotnej części obsługi najważniejszych podatników akcyzy przez tę część biznesu podatkowego, który właśnie ma zapewniać optymalizację obciążeń w tym (i nie tylko w tym) podatku. Podmioty te podkreślają swoje „dobre relacje” z władzą, co zawsze ma nienajlepszy wpływ na dochody budżetowe. Być może przestanie być aktualne po ostatnich zmianach personalnych w resorcie finansów (PiS wreszcie „wygrał wybory na Świętokrzyskiej”). Po czwarte, na bardzo niskim poziom jest egzekucja zaległości w tym podatku: za 2017 r. było to? 18 mln zł, a za 2018 r. jeszcze nie opublikowano wyników, lecz prawdopodobnie nie było wiele lepiej. Jest to bardzo „dobry” sygnał dla potencjalnych dłużników: można nie płacić, bo i tak władza nie umie tego wyegzekwować.
Po piąte, wreszcie wbrew zapowiedziom ? nikt ? nie interesuje się (nawet medialnie) luką w tym podatku, a jest ona prawdopodobnie proporcjonalnie większa niż w podatku od towarów i usług. Gdyby utrzymać efektywność fiskalną tego podatku na wyjściowym poziomie (sprzed czasów Rostowskiego), to w tym roku powinniśmy mieć w budżecie ponad 80 mld zł, a oficjalna prognoza jest na poziomie ok. 10 mld zł niższym. Wiemy, że zmiana języka władzy, piętnowanie negatywnych zjawisk i deklarowanie determinacji w walce z patologiami przyczyniło się w istotnym stopniu do poprawy efektywności fiskalnej podatku od towarów i usług. O akcyzie nic nie słychać: władza milczy na temat tej patologii, a to bardzo „dobry” sygnał dla oszustów, krętaczy i wszelkiej maści „optymalizatorów”. Również komisja śledcza, która miała zajmować się nie tylko wyłudzeniami w podatku, ale również w akcyzie, raczej milczy na ten temat, mimo że posiada opracowane w 2018 r. raporty przedstawiające opłakany stan tego podatku.
Od czterech lat prawdopodobnie nie ma również osoby, która w resorcie finansów zajmowałaby się tym podatkiem: tu jest potrzebny kompetentny, nie związany z biznesem podatkowym ani z jakąkolwiek branżą akcyzową dyrektorów departamentu i wiceministrów. Były jakieś poszukiwania, ale ? jak widać ? bez efektu.
Co więc należy zrobić? W pierwszej kolejności należy usunąć najbardziej oczywiste luki w tym podatku, w tym zwłaszcza związane z przywozem niektórych wyrobów akcyzowych z innych państw członkowskich (a nawet spoza UE) bez podatku. Wszyscy wiemy, że w 2012 r. wymyślono (kto to napisał i za ile?) patologiczną koncepcję opodatkowania wyrobów węglowych opartą na tzw. pośredniczącym podmiocie węglowym, która daje każdemu spryciarzowi szansę na przywożenie do Polski dowolnej ilości węgla i wyrobów węglowych bez akcyzy, mimo że jest to wyrób akcyzowy.
Może ktoś odpowiedziałby na pytanie, ile zapłacono granicznej akcyzy od owych 18 mln ton węgla, które przyjechały do Polski? Od samego początku krytykowałem ten pomysł, ale kogo obchodzi tak coś niezrozumiałego jak „interes fiskalny” naszego kraju. W zasadzie na większość wyrobów opodatkowanych ze względu na przesunięcie powinno się wprowadzić płatność graniczną tego podatku, która byłaby zwracana gdyby zmieniono to przeznaczenie na „nieakcyzowe”. Bo na granicy wspólnotowej jest najwięcej przekrętów związanych z tym podatkiem.
Równolegle należy powołać zespół złożony z niezależnych ekspertów, którzy pilnie (potrzeba na to około 2 miesięcy) opracować szczegółowy zestaw działań legislacyjnych, które unowocześniłyby ten podatek i nadrobiłyby stracone lata: mamy wiedzę na ten temat, ale nie trzeba jej od razu ujawniać, bo przecież każdego może spotkać jakieś nieszczęście a niektórych można po prostu przekupić. Jeżeli władza tego nie zrobi, to w tę pustkę wejdą lobbyści, którzy w interesie swoich zleceniodawców ukształtują kolejną „reformę”, podobnie jak to było w przypadku wspomnianych wcześniej wyrobów węglowych. Jest nadzieja, bo już nie ma na Świętokrzyskiej ludzi, którzy niewiele mają wspólnego z polityką „dobrej zmiany” (również w akcyzie), a to im zawdzięczamy wyrzucenie do kosza projektów ustaw na ten temat opracowanych w 2015 r. (były w słynnej teczce Pani Premier)..
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych